Tylko jeden powiat a starostów aż dwóch
Jabłoński czy Łuczyński? Który z nich jest starostą? To pytanie jest głównym dylematem mieszkańców powiatu słubickiego.
- Póki co będę pełnił swoją funkcję - zapewniał w piątek Marcin Jabłoński. - Ja zgodnie z prawem stawię się w urzędzie i będę pracował na swoim stanowisku - mówił w ten sam dzień Piotr Łuczyński. Jak powiedzieli, tak się stało. We wtorek, 26 kwietnia do pracy przyszli obaj. A wszystko za sprawą wojewody Władysława Dajczaka, który w piątek, 22 kwietnia unieważnił uchwały podjęte 22 marca w sprawie odwołania starosty Łuczyńskiego i powołania na tą funkcję Marcina Jabłońskiego.
Starostą jestem ja...
We wtorek o godz. 9.00 w starostwie pojawił się Piotr Łuczyński. Już na wstępie zaznaczył, że zgodnie z zapowiedzią przyszedł do pracy. - Marcin Jabłoński nie pełni już funkcji starosty. Ja przyszedłem tutaj po to, żeby dokonać właśnie tej zmiany. Starostą powiatu słubickiego jestem ja - mówił Piotr Łuczyński po czym skierował swoje kroki do gabinetu starosty. - Nie ma pan uprawnień do podjęcia funkcji starosty. Został pan odwołany 22 marca w demokratycznej decyzji rady powiatu. Tym kto pełni funkcję starosty i zarządu powiatu decyduje rada a nie wojewoda. Rozstrzygnięcie jest nie prawomocne więc to ja nadal jestem starostą - mówił Marcin Jabłoński.
Do starostwa przyjechała policja. Po kilkudziesięciu minutach policjanci stwierdzili, że nie ma podstaw do interwencji
Po długich słownych przepychankach, Piotr Łuczyński opuścił gabinet starosty i udał się na spotkanie z naczelnikami urzędu. Poinformował ich, że to on pełni funkcję szefa powiatu i że polecenia, które wykonają mogą skutkować ich odpowiedzialnością. Po kilku minutach rozmawiał z nimi Marcin Jabłoński. Powiedział, że mają się uzbroić w cierpliwość i nadal wykonywać swoje obowiązki. Zdezorientowani pracownicy nie potrafili nawet odpowiedzieć na pytanie kto jest teraz ich szefem. Kiedy Piotr Łuczyński wrócił do gabinetu starosty zastał zamknięte na klucz drzwi. W towarzystwie radnego Tomasza Stupienki opuścił budynek urzędu.
Przyjechała policja
Po kilkudziesięciu minutach w starostwie pojawili się funkcjonariusze policji powiatowej. Po przejrzeniu dokumentacji przedstawionej przez obu panów stwierdzili, że brak jest podstaw do podjęcia działań interwencyjnych. Piotr Łuczyński pojechał z funkcjonariuszami na policję złożyć doniesienie na Marcina Jabłońskiego.
Po gorącym poranku o godzinie 14.00 rozpoczęła się sesja rady powiatu. Kiedy na salę konferencyjną wszedł Piotr Łuczyński większość zgromadzonej publiczności nagrodziła wejście gromkimi brawami. P. Łuczyński usiadł przy stole konferencyjnym obok radnych opozycji.
Do porządku obrad włączono głosowanie nad uchwałą zaskarżającą rozstrzygnięcie nadzorcze wojewody skierowane do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w sprawie unieważnienia przez organ nadzorczy uchwały o odwołaniu Piotra Łuczyńskiego z funkcji starosty i powołaniu na jego miejsce Marcina Jabłońskiego. Została przegłosowana stosunkiem głosów 12 do 3.
Nie ma pan zaproszenia...
P. Łuczyńskiemu pozwolono dojść do głosu tylko raz. Kiedy ponownie o to poprosił, przewodniczący rady nie udzielił już mu prawa do wypowiedzi. - Udzielamy głosu radnym i gościom zaproszonym. Podpisywałem zaproszenia i na tej liście nie było zaproszenia dla pana - mówił Wiesław Kołosza, który jeszcze nie dawno tworzył koalicję z P. Łuczyńskim.
- Na jednej szali mamy rozstrzygnięcie wojewody i rzeszy prawników a na drugiej szali opinię prawną mecenasa Lewandowskiego. Dla was przeważa opinia jednego prawnika, więc co? Może rada powiatu będzie kwestionowała wszystkie prawa, nawet konstytucję bo ma taką opinię? Jeśli tak to ma wyglądać ja informuję, że od jutra rozpoczynam procedurę związaną z referendum o odwołanie całej rady powiatu - zapowiedział Robert Tomczak, radny opozycyjny.
Autor: Renata Hryniewicz