"Tylko spróbuję" może mieć poważne konsekwencje. Wakacje sprzyjają sięganiu po narkotyki i alkohol

Czytaj dalej
Fot. Pexels
Nicole Młodziejewska

"Tylko spróbuję" może mieć poważne konsekwencje. Wakacje sprzyjają sięganiu po narkotyki i alkohol

Nicole Młodziejewska

O tym, czy dopalacze nadal są "w modzie", jak zachowuje się osoba po zażyciu narkotyków i jakie konsekwencje może nieść za sobą "jednorazowe spróbowanie" rozmawiamy z dr Erykiem Matuszkiewiczem, toksykologiem ze Szpitala Miejskiego im. F. Raszei w Poznaniu.

Jeszcze kilka lat temu głośno było o słynnym dopalaczu „mocarzu”, który popularny stał się zwłaszcza wśród młodych osób. Co teraz jest modne?

Teraz w modzie nie ma już „mocarza”, ale cały czas utrzymują się psychostymulanty, jak mefedron, kryształ, czyli metamfetamina i niezmiennie alkohol. To taki stały zestaw. Mniej pacjentów trafia do szpitala po marihuanie czy kokainie.

Czyli dopalacze odeszły już w niepamięć?

Pacjentów po dopalaczach obecnie jest zdecydowanie mniej. Można powiedzieć, że zainteresowanie dopalaczami spadło od 2018 roku, kiedy zmieniono ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii i powiedziano, że dopalacze to również narkotyki. Oczywiście, to nie jest tak, że pacjentów po dopalaczach nie ma wcale. Są, ale dominują głównie osoby, które są od nich uzależnione, a nie takie, które jednorazowo tego spróbowały.

Jak w ogóle wyglądają statystyki, jeśli chodzi o liczbę pacjentów, którzy trafiają obecnie na oddział toksykologii?

Wszystkich pacjentów, którzy w ostatnim miesiącu trafili na oddział toksykologii z powodu zatrucia różnymi substancjami było ok. 100.

To dużo.

Tak, ale w większości jednak trafiają do nas osoby powyżej 18. roku życia.

Czyli możemy zaryzykować stwierdzenie, że moda na doświadczanie i eksperymenty z różnymi substancjami u młodych osób mija?

Faktycznie widać, że to się uspokoiło. Jeżeli chodzi o narkotyki i dopalacze, to zdecydowanie jest mniej. Niestety, cały czas dominuje alkohol.

Ostatnio głośno było o 15-latce z Ostrowa Wielkopolskiego, która nieprzytomna trafiła do szpitala, mając 5 promili alkoholu. Czy u Pana na oddziale również pojawiają się tak upojeni pacjenci?

Zdarzały się 3-4 promile. Ale te osoby nie były wwożone do szpitala, tylko przychodziły o własnych siłach, bo były to osoby uzależnione od alkoholu. A jak wiemy, takie osoby są w stanie tolerować dawki, które osobę nieuzależnioną z pewnością by powaliły, a może nawet zabiły. Jednak większość pacjentów jest do nas przywożona.

W jakim stanie trafiają oni do szpitala?

Najczęściej są pobudzeni, niespokojni, agresywni, wulgarni. Zdarza się, że plują, gryzą, drapią. I to zarówno po alkoholu, jak i po zażyciu narkotyków. Bardzo często trafiają do nas z policją, która już na miejscu zdarzenia musiała interweniować.

Nie ma z nimi kontaktu, są nieświadomi?

Tak, zdarza się, ale to są wtedy pacjenci głęboko upojeni alkoholem lub po narkotykach odurzających, jak heroina czy morfina, która akurat jest lekiem. To są pacjenci, którzy leżą i nie reagują nawet na intensywne bodźce bólowe. Ale są też osoby, choć jest to niewielka grupa, które same przychodzą do szpitala i przyznają się, że coś zażyły. Wtedy szukają pomocy, bo np. nie mogą spać, bo mają mocniejsze bicie serca, natłok jakichś myśli, to razem powoduje też u nich obawy, że może to jakiś zawał.

Co powoduje, że sięga się po narkotyki?

To nawet sami pacjenci mówią, że po prostu ciekawość, eksperyment. Młodość taka jest, że mimo że wie się o szkodliwości niektórych rzeczy, to, dopóki się nie spróbuje, to nie ma to znaczenia. Często też ktoś ze znajomych zachęca, że po czymś jest fajnie, że jest jakiś stan, że dzieje się coś niesamowitego, jakieś przeżycia. To jest jedna strona. Z drugiej jest oczywiście grupa osób uzależnionych, u których branie jest już przymusem. To również ucieczka przed problemami, odreagowanie, moment wyłączenia. Taki „odlot”.

A okres wakacyjny sprzyja takim eksperymentom?

Trochę tak. Nie jest to może jakiś znaczny wzrost, ale faktycznie, zauważamy, że wraz z otwarciem miejsc rozrywki, plenerów pojawia się więcej pacjentów. Często są to osoby, które np. zostały znalezione leżące gdzieś w krzakach. Te cieplejsze dni sprzyjają spotkaniom towarzyskim, a co za tym idzie, wtedy też więcej osób sięga po alkohol czy narkotyki.

Jak wygląda proces leczenia pacjentów? Zakłada też pomoc psychologiczną? Bo chyba ona jest w tych przypadkach najistotniejsza.

W pierwszej kolejności staramy się usunąć z organizmu tę szkodliwą substancję. Unormować wszystkie parametry, wyciszyć. Po tym, jak uda nam się doprowadzić do ustąpienia ostrych objawów, jak np. agresja, pobudzenie czy - z drugiej strony - stan „wyłączenia”, swoją pracę wykonują także psycholog i psychiatra, którzy rozmawiają z pacjentami. Oczywiście nie chodzi w tych rozmowach o to, żeby udowadniać pacjentom, że są uzależnieni, a przez to źli. Chodzi o zdiagnozowanie problemu – czy to jest faza eksperymentowania, czy już jednak faza uzależniania. To trzeba rozgraniczyć, a później dać odpowiednie zalecenia co robić dalej, żeby z fazy eksperymentu nie przejść do uzależniania, a także, żeby z uzależnienia wyjść i nie wpaść w nie głębiej.

Jak reagują pacjenci, którzy po takim alkoholowym czy narkotykowym upojeniu odzyskają świadomość? Co mówią?

Najczęściej o dziwo jest niepamięć. I szczerze nie wiem, czy tak jest naprawdę, czy to jest jakieś udawanie spowodowane być może wstydem czy strachem. Ale rzeczywiście najczęściej ci młodzi pacjenci twierdzą, że nie pamiętają tego co się wydarzyło. Poza tym, często jest też zaprzeczenie: „ja nic nie brałem”, a kiedy mówimy wprost, że wyniki badań wskazują na jakąś substancję, to wówczas jest szukanie winnych i mówienie, że „pewnie ktoś mi coś dosypał, ktoś mi coś dał”. Rzadko pacjenci przyznają się wprost, że po prostu coś świadomie wzięli.

Istnieje takie przeświadczenie, że „jeden raz nie zaszkodzi”, że to tylko „na spróbowanie”. Czy faktycznie tak jest, że jednorazowe zażycie narkotyków nie niesie za sobą poważnych konsekwencji?

Gdyby porównać to, co dzieje się w głowie pacjenta, do obwodu elektrycznego, to przeskakuje tam iskra za iskrą. To jest burza różnych neurotransmiterów, przez które jesteśmy nielogiczni, pobudzeni, albo nie ma z nami kontaktu. Na szczęście w większości przypadków nie ma później konsekwencji intelektualnych czy jakichś deficytów, np. że ktoś nie potrafi policzyć ile to jest dwa razy dwa. Ale zdarzały się pojedyncze trudne przypadki, gdzie rzeczywiście ktoś, kto do tej pory funkcjonował prawidłowo, nagle znalazł się w jakimś swoim świecie, z którego wyjść nie może. Wtedy też my nie możemy go z niego wyciągnąć, bo nie ma z nim kontaktu, zacina się w mówieniu, nie potrafi wykonać prostych czynności, jak zasznurowanie butów. I taki stan potrafi trwać.

Ile osób po pierwszej próbie podejmuje drugą, trzecią... i wraca do szpitala?

Z tych stu osób, które przyjmujemy do szpitala w ciągu miesiąca, jakieś 30-40 procent to pacjenci, których mamy notorycznie, nawet zdarza się, że dzień po dniu. I wtedy mamy do czynienia już z uzależnieniem.

A jak reagują rodzice, jeśli chodzi o młodych pacjentów, którzy trafiają na toksykologię?

W pierwszej chwili jest zaskoczenie i reakcja, że przecież „to niemożliwe”. Ale jest też część rodziców, którzy najpierw niby są zaskoczeni, ale później w rozmowach wychodzi, że to wcale nie była pierwsza taka sytuacja ich dziecka. Że jednak jest tu jakiś problem. Bez względu na to zawsze mówimy rodzicom, gdzie i do jakiej poradni mogą z dzieckiem się zgłosić, żeby uzyskać pomoc. W takich miejscach także sami rodzice otrzymają porady, jak się zachować i na co zwrócić uwagę przy takim problemie.

To co w takim razie zrobić, by w ogóle do takiej sytuacji nie dopuścić, by dziecko nie było ciekawe i chętne na takie eksperymenty?

Przede wszystkim nie mówić, że narkotyki są złe, bo przecież wszyscy o tym wiedzą. A gdy taki młody człowiek tego słucha, to nie robi to na nim wrażenia. Myślę, że trzeba powiedzieć, że narkotyki są niebezpieczne i podkreślić to, co może się po ich wzięciu wydarzyć. O tym, że traci się po nich kontrolę, że nie wiadomo co się będzie z nami później działo, albo czy ktoś nam czegoś nie zrobi, a my nie będziemy w stanie zareagować. Mówić też o tych długofalowych konsekwencjach, ja np. uzależnienie.

Trzeba być uważnym obserwatorem i towarzyszem naszego dziecka. Zwracać uwagę na to, co się z nim dzieje, jak ono się zachowuje. Nie demonizować, ale być wyczulonym na sygnały ostrzegawcze, kiedy np. dziecko nie wraca na noc, zostaje u znajomych, często potrzebuje pieniędzy, zmienia swój wizerunek, zmienia towarzystwo, opuszcza się w nauce. To są te symptomy, które, jeśli pojawiają się cyklicznie, to powinny przykuć naszą uwagę.

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Nicole Młodziejewska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.