Tym, którzy nie grają z nami, mówimy: Nie przeszkadzajcie
- Tak, chce się grać mnie, milionom Polaków, a finał Orkiestry zapowiada się bardzo kolorowy, pełen uśmiechu i przyjaźni - mówi Jurek Owsiak w przeddzień finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Czy tobie chce jeszcze się chcieć, gdy przeciwnicy Orkiestry rażą ostrymi i przykrymi słowami?
Myślę, że te słowa obróciły się w rzecz totalnie dobrą. To nie tak, że mnie się chce, to milionom Polaków się chce. Oni dali nam sygnał tak oczywisty, tak fantastyczny, potężny, z taką mocą, że - kuriozalnie - ktoś, kto chciał ocenić Orkiestrę źle, widzi, że wróciło to do nas pogodnie, dobrze. Zacznijmy rozmowę od tego, że tak, chce się grać mnie, milionom Polaków, a finał Orkiestry zapowiada się bardzo kolorowy, pełen uśmiechu i przyjaźni.
To 24. Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W ciągu 23 poprzednich finałów Orkiestra zebrała i przekazała na wsparcie polskiej medycyny 650 milionów złotych.
Ale wypowiedzi posłów Stanisława Pięty, że jeśli funkcjonariusz pomoże w finale, powinien następnego dnia złożyć raport o zwolnienie, czy Krystyny Pawłowicz, żeby nie dawać pieniędzy na Orkiestrę, poszły w eter...
... nawet nie komentujmy tych wypowiedzi, nie zatrzymujmy się nad tym. Polaków bardziej interesuje to, co będzie się działo, jak będziemy grali. Pomińmy to, co kto myśli, bo ma prawo, a także to, że obraża ludzi, bo my już nie czujemy się obrażeni. Gramy! Najważniejsze, że gramy nie tylko w Polsce, ale w Nowym Jorku, Chicago, Vancouver, Londynie, całej Europie, w 1.600 sztabach w Polsce. To oznacza, że duch w narodzie ogromny, że Polacy kochają świętować, że polubili robić rzeczy wspólnie i widzieć tego efekty. Orkiestra przez 24 lata pokazała, że to, co robimy, wraca do ludzi w postaci sprzętu medycznego, programów medycznych. Orkiestra jest czytelna, konsekwentna, nie ma czegoś takiego, że nie wyszło, nie udało się czegoś zrealizować. Ludzie lgną do Orkiestry, bo widzą efekty - złotówka przekłada się w konkret, który wraca do ich miasteczek, do oddziałów szpitalnych. A jeszcze jak zajęliśmy się ludźmi w podeszłym wieku, to wraca do nas szeroki uśmiech tych, którzy korzystają z działań Orkiestry.
Właśnie, to kolejny finał dla seniorów. Skąd ta konsekwencja?
Granie dla seniorów rozpoczęliśmy cztery lata temu i zdało ono egzamin znakomicie. Ludzie to kupili, podkreślali, że to świetnie, iż dla nich gramy, bo wszyscy zapomnieli o nich, nikt nie przejmuje się nimi, nikt nie myśli o nich. Wymieniliśmy w geriatrii to, co było trzeba, teraz przyszedł czas na ZOL-e, zakłady opiekuńczo-lecznicze, których 120 dzięki ostatniemu finałowi już zaopatrzyliśmy w nowy sprzęt. Jeśli widzimy, że to ma sens, ludzie są zadowoleni, chcemy to powtórzyć. O problemie ludzi starszych mówi się dzięki naszym finałom. Mówili to poprzedni rządzący, mówią obecni. Dobrze, bo wspólnie z organizacją pozarządową można uczynić wiele.
Dla kogo Orkiestra gra w tym roku? Na zakup urządzeń medycznych dla oddziałów pediatrycznych oraz zapewnienie godnej opieki medycznej seniorom. W niedzielę pieniądze będzie zbierać 120 tysięcy wolontariuszy.
A co takiego stało się, że po latach Orkiestra znów gra dla pediatrii?
Ostatni finał graliśmy dla czterech specjalizacji związanych z pediatrią: dwoma znanymi - chirurgią i onkologią dziecięcą oraz dwoma nowymi dla nas - pulmonologią i reumatologią. I nagle, przy kupnie sprzętu dla kilkudziesięciu oddziałów w Polsce okazało się, że potrzebne są tam nowe łóżka, urządzenia monitorujące. Stwierdziliśmy, że problem jest duży i że warto zająć się nim kompleksowo. Zrobić tak jak w przypadku geriatrii, gdy zjechało stare żelastwo, wjechał nowy sprzęt. Chcemy odświeżyć pediatrię. Bez względu na to, kto w Polsce rządził czy rządzi, szpitale potrzebują pomocy. A polski budżet nie jest wystarczający, by te potrzeby zaspokoić. Pracy dla nas czy innych organizacji pozarządowych jest mnóstwo.
Gdyby tak jeszcze można było „kupić” pediatrów, których brakuje nie tylko w Lubuskiem...
Gdy zaczęliśmy mówić o geriatrii, podkreślaliśmy, że brakuje lekarzy tej specjalności. Uruchomiono tzw. szybką ścieżkę specjalizacji i w tej dziedzinie jest już lepiej. Jeśli rozmawia się o problemie, ma się wpływ na to, jak jest on załatwiany. O tym, że nie ma pediatrów, słyszymy też od samorządowców. Przy okazji finału Orkiestry będziemy więc mówili to głośno, a jak w ten sposób podniesiemy tę kwestię, to gdzieś w jakimś momencie ktoś podejmie mądrą decyzję.
Pamiętasz pierwszy finał Orkiestry? Kolega z redakcji powiedział mi dzisiaj, że był grany „na wariata”, spontanicznie. Wynieśli puszki przed redakcję, a ludzie przychodzili i wrzucali pieniądze...
Dokładnie tak było. To urok całości przedsięwzięcia. Nie było to pospolite ruszenie obrandowane państwowymi pieniędzmi, czyli że ktoś zapłacił za to i powiedział: „Spróbujcie to zrobić, może ludzie wezmą w tym udział”. Ten system ad hoc ewaluował w sposób naturalny, dlatego Orkiestra tak dobrze gra. Przeszła wszystkie szczeble, od wystawienia jakiejkolwiek puszki spontanicznie, po tę dzisiejszą formułę, która jak zawsze daje coś bardzo dobrego, made in Poland. System tej zbiórki zadziwia ludzi na całym świecie, a my pokazujemy im, jak to robić. Ukraina skopiowała naszą akcję, zorganizowała wszystko dokładnie tak jak my. Pamiętam, nasz pierwszy finał był tak samo mroźny jak teraz, było minus 17. I od pierwszego razu ludzie zaufali nam, a my nigdy nie zawiedliśmy. Już tamten finał pokazał, że pieniądze wróciły do ludzi w postaci urządzeń medycznych. On wytyczył standardy - telewizja, zabawa, wolontariusze i przede wszystkim dobre, konkretne efekty.
A propos, nie boisz się, że idą jednak ciężkie czasy dla Orkiestry w telewizji?
Nie boję się. To jest tak jak z próbą dyskredytowania Orkiestry, od czego zaczęłaś rozmowę - że można czegoś zabronić. Tymczasem to obroniło się samo. Nie my byliśmy adwokatami naszej sprawy, obrońcami stali się ludzie. Nie my zabieraliśmy głos po opinii pana posła czy pani posłanki. Nie zajmujemy się tym my, lecz ludzie. I to jest ogromna wartość Orkiestry. Jeśli telewizja, jakakolwiek będzie, pominie Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, organizacje pozarządowe jakie by nie były, stanie się natychmiast niewiarygodną. Uderzy w siebie samą. Jeżeli poprzednia telewizja nie zauważałaby Dnia Papieskiego, tego, że w kościołach sprzedawane są świece Caritas, byłaby niewiarygodną. Po pierwsze, żadna telewizja, ta za miesiąc, rok czy za trzy lata, nie pozwoli sobie na to. Po drugie, 25 lat temu mogliśmy zrobić finał tylko dzięki telewizji, olbrzymiej wówczas sile. Dziś internet jest tym, czym wtedy była telewizja, może ją zastąpić w minutę osiem. W tamtym czasie, gdyby nie było nas w telewizji, nie byłoby nas w ogóle. Teraz mówimy tak o internecie. Woodstock nie był transmitowany, a mieliśmy w internecie 5 mln kliknięć z całego świata. Jak nie te media, to inne, ale Orkiestra będzie pokazywana zawsze.
Czyli będziesz grał do końca świata i jeden dzień dłużej?
Spokojnie możemy tak mówić, bo w tym jest zabawa. To przenośnia, która przekonuje, że niestrudzenie robimy swoje. Wytrwałość popłaca, o czym świadczą reakcje milionów Polaków, co z kolei pobudza mnie i innych do niesamowitej pracy. Tak, będziemy grali do końca świata i jeden dzień dłużej. Ci, co grają z nami, bardzo cieszą się z tego. Tym, którzy nie grają, mówimy: „Nie przeszkadzajcie”.