Tysiące ludzi przybyło do Gruczna w poszukiwaniu wyjątkowych smaków
Sery, ryby, wędliny, pieczywo, miody... Lista produktów, oferowanych na Festiwalu Smaków, jest bardzo długa.
11 Festiwal Smaku w Grucznie za nami. Jak zawsze uczestniczyło w nim tysiące smakoszy. Przyjechali z różnych stron Polski, a nawet świata, ale przede wszystkim z Bydgoszczy.
- Od pięciu lat rezerwujemy końcówkę sierpnia na Gruczno - mówią państwo Anna i Marcin Chudzińscy z Bydgoszczy. - Lubimy tu przyjeżdżać nie tylko dlatego, że można kupić pyszne jedzenie. Festiwal Smaku to gwarancja dobrej zabawy. Przejście całego terenu dostarcza wielu wrażeń. Dzień mija jak z płatka i człowiek nie nudzi się nawet przez chwilę.
W tym roku na festiwalowym terenie zaprezentowało się ponad 160 wystawców. Niektórzy przyjechali z gotowymi produktami, inni przyrządzali je na miejscu. Wędzili, smażyli, grillowali i piekli. Najbardziej oblegane były stoiska laureatów konkursu Smak Roku 2016. Aż dwa wyróżnienia, w tym najważniejsze - Grand Prix festiwalu - dostali państwo Adamczykowie, serowarzy z Kosowa koło Świecia. Klienci od rana wypytywali o ich goudę. - O rany! Mamy jej za mało - martwiła się Barbara Adamczyk. Błyskawicznie skończyły się też polędwiczki swojskie z GS Pruszcz, laureat w kategorii wędliny. Ogromnym zainteresowaniem cieszyły się ru-chanki KGW Jeżewo, które dostały nagrodę za najlepszy produkt regionalny. - Klienci pytają, skąd ta nazwa, to im tłumaczymy, że dlatego, że drożdżowe ciasto się rusza. Powtarzamy się, bo klientów zatrzęsienie! - cieszyły się gospodynie.
Szczęśliwi byli również pszczelarze, zwłaszcza Tomasz Paul z Gniewkowa, którego miód z lipy był w tym roku najlepszy. Aleja miodów jest corocznym hitem festiwalu. - Szukam miodu z ostropestu albo innego, dobrego na kamienie żółciowe - dopytywał starszy mężczyzna.
- A który najlepszy na przeziębienia? Lepiej mieć w domu, jesień już za rogiem - mówili inni.
Festiwalową atrakcją są zawsze smaki świata. W tym roku były potrawy azerbejdżańskie, austriackie, gruzińskie i tureckie, reklamowane jako ottomańskie rarytasy, czyli przysmaki z sułtańskiego stołu.
Poza jadłem, można było kupić rękodzieło: biżuterię, naczynia, rzeźby, obrazy, linoryty, a także rośliny. Pierwszy raz w tym roku pojawił się pchli targ.
W przerwie między posiłkami goście obserwowali pokaz wypasania gęsi za pomocą pasterskiego psa. Tajniki swojego fachu prezentował też bartnik, który wspinał się po drzewach do kłód zrobionych na wzór barci. Z festiwalowej sceny cały czas płynęła muzyka. W tym roku królowały chóry.
Pierwszy dzień festiwalu był upalny, wczoraj zaś pogoda kaprysiła, ale mimo to parkingi były w pełni zastawione.