Uchodźcy. Nie musicie ich się bać...
Frankfurtczycy pracujący na rzecz uchodźców nie rozumieją skąd w Słubicach tyle strachu... Zdaniem burmistrza Tomasza Ciszewicza to tylko robienie krzywdy wizerunkowi miasta.
Michael Kurzwelly, pracujący od lat na rzecz polsko-niemieckiego dialogu lider Słubfurtu, tylko kręci głową. Nie jest w stanie zrozumieć dlaczego to młodzi słubiczanie zamierzają maszerować z flagami i wznosić ksenofobiczne okrzyki. Przecież na dobrą sprawę u siebie uchodźców nie widzieli. - Kiedy czytam w polskiej prasie relacje z tego, co rzekomo dzieje się we Frankfurcie nad Odrą i w Słubicach, o gwałtach, rabunkach, zastanawiam się, czy aby mieszkam w tym samym mieście - dodaje. Jest w grupie frankfurtczyków najbardziej zaangażowanych w pomoc uchodźcom. Gdy prawica biega po obu stronach z polskimi i niemieckimi flagami, oni starają się, aby nie popełnić błędów przeszłości. Słowem, aby przybyszów zintegrować, nie tworzyć gett ludzi żyjących z pomocy społecznej.
- Przecież to bzdura - wzrusza tylko ramionami pracująca w ośrodku dla czekających na przyznanie statusu uchodźców Diana Schiller. - Nie ma żadnego zagrożenia, ci ludzie to kupa nieszczęścia, uciekają przed wojną, szukają godnej przyszłości. W takiej masie oczywiście znajdą się wyjątki, ale czy wszyscy Polacy, wszyscy Niemcy są idealni?
I nasi rozmówcy nie mogą się nadziwić, że niemieccy neonaziści mają wsparcie skrajnie prawicowej młodzieży na drugim brzegu Odry. Że młodzi przyjeżdżają na organizowane w Frankfurcie manifestacje. - Jeszcze niedawno nasi brunatni głosili ohydne antypolskie hasła - słyszymy. - Teraz skupili się na imigrantach, ale tylko chwilowo. Ten problem się rozcieńczy i znów wezmą się za Polaków. Ciekawe jak wasi brunatni się poczują... Jak ci Polacy, którzy podczas II wojny światowej współpracowali z Hitlerem?
Nie rozumiem jak polska skrajna prawica może współpracować z niemieckimi nazi
Raef El Ghamri ma egipskie korzenie, od lat mieszka w Niemczech, a jego żoną jest Polka. I żartuje, że jest idealnym przykładem wielokulturowości. - Naprawdę Polacy nie mają żadnego powodu do obaw - dodaje. - I to ciągłe powtarzanie jaki ten islam jest zły. Ale nie mają zielonego pojęcia o islamie.
We Frankfurcie zapowiedź demonstracji robi wrażenie. Przede wszystkim pada pytanie dlaczego Polacy nie organizują kontrmanifestacji, tak, jak to jest w zwyczaju za Odrą. I wręcz z niedowierzaniem przyjęto tutaj informację, że podczas demonstracji ma wystąpić były burmistrz Słubic Ryszard Bodziacki.
- Bzdura, bzdura, plotki - denerwuje się polityk partii Kukiz`15. - Owszem byłem kiedyś na spotkaniu tej grupy, wzywałem do spokoju, do obserwowania rozwoju wydarzeń, ale bez jakichś nieprzemyślanych, nerwowych ruchów. I stwierdziłem, że władze powinny na bieżąco informować o rozwoju sytuacji. Ktoś próbuje znów uprawiać jakieś polityczne gierki. A zresztą tego dnia nie będzie mnie prawdopodobnie w Słubicach.
Burmistrz Ciszewicz nie widzi natomiast potrzeby wychodzenia na ulice w proteście przeciwko protestowi. - Nie chcemy i nie musimy nic udowadniać, to są tylko takie gierki, zaczepki - tłumaczy burmistrz. - Najlepszym pomysłem jest ich zignorować. W tej grupie są ludzie, którym wiecznie nic nie pasuje. Na przykład protestowali przeciwko odbudowie wieży Kleista bo był on... Niemcem.
Zresztą burmistrz tłumaczyć musi się coraz częściej. A bywa, że bez powodu. Oto zarzucono mu, że nakazał wycofać z granicznego mostu specjalne „antyemigracyjne” patrole. Jak tłumaczy samorządowiec jeszcze tego nie zrobił, mimo że nie widzi kompletnie jakiegokolwiek uzasadnienia ich funkjonowania.
Jednak ruchy skrajnej prawicy nie do końca zignorowano. Zaniepokojeni burmistrzowie Słubic i Frankfurtu nad Odrą, przewodniczący rad obu miast oraz władze Uniwersytetu Viadrina i Collegium Polonicum wystosowali list otwarty. „Bliska jest nam tolerancja, choć wiemy, że to nie wystarczy, żeby poradzić sobie z wszystkimi lękami. Jednak brak tolerancji jest często źródłem fanatyzmu. A ten rodzi jedynie zło....” - czytamy na jego zakończenie.