Kolejny dramat nielegalnych na Morzu Śródziemnym, mogło utonąć nawet pół tysiąca osób. Tym szlakiem ruszą niebawem kolejni migranci.
Nawet pół tysiąca osób mogło utonąć na Morzu Śródziemnym, twierdzili ci z uratowanych, którzy pod osłoną nocy ruszyli z Libii, by dotrzeć do Włoch.
Przeładowany statek z migrantami wywrócił się na środku Morza Śródziemnego. Jeśli potwierdzi się czarny scenariusz, utonąć mogło 500 osób. Uratowano 41 pasażerów, których odstawiono do greckiego portu Kalamata na Peloponezie. Szanse na odnalezienie kolejnych są zerowe.
Włoskie służby graniczne ostrzegały przed takim scenariuszem po zamknięciu szlaku bałkańskiego, z którego korzystali migranci, po odsyłaniu nielegalnych z Grecji do Turcji znów rozpoczął się szturm Europy przez Morze Śródziemne.
Tylko w marcu tą trasą przedostało się na Stary Kontynent prawie 10 tys. ludzi, a to dopiero początek. W miarę jak będzie się robiło coraz cieplej, chętnych do niebezpiecznych wypraw będzie zapewne coraz więcej.
Teraz już nie Turcja, ale Libia stała się dla Somalijczyków, Irakijczyków, Afgańczyków i uciekinierów z innych krajów punktem startowym do niebezpiecznych wypraw drogą morką do Europy. Największy cmentarz morski, jak nazywano Morze Śródziemne, może przyjąć kolejne ofiary.
– W sytuacji, kiedy południe kontynentu zostało dla migrantów zablokowane, było logiczne, że teraz kolejna fala ruszy przez Cieśninę Sycylijską – ostrzega szef włoskiej dyplomacji Paolo Gentiloni. W ostatnim czasie nasza straż przybrzeżna ma ręce pełne roboty.
Jeśli ktoś sądził, że unijna umowa z Turcją, która miała definitywnie powstrzymać zalew Europy uchodźcami przedostającymi się najpierw do Grecji, załatwi sprawę, był w dużym błędzie.
Z niespokojnych regionów do bogatej Europy wciąż będą płynęły rzesze nielegalnych imigrantów. Gangi szmuglujące ludzi wynajdują kolejne trasy, by przerzucać tych, dla których rajem są przede wszystkim Niemcy oraz kraje skandynawskie. Ochrona zewnętrznych granic unijnych jest nadal niedostateczna.