Uciążliwy sąsiad zatruwa ich życie już od wielu lat
Od czterech lat mieszkańcy budynku przy ul. Generała Waltera w Nowogrodzie Bobrzańskim zmagają się z sąsiadem, który ze swego lokalu zrobił śmierdzącą norę.
- Ratujcie - zadzwonił do nas Lucjan Mazurkiewicz z Nowogrodu Bobrzańskiego. - Mój sąsiad zrobił ze swojego mieszkania wysypisko śmieci. Składa śmieci z całej okolicy. Smród jest taki, że nie da się wytrzymać. Urzędy wiedzą o tym, ale nic nie robią - mówił i poprosił nas o interwencję.
Jedziemy na miejsce. Pan Lucjan mieszka na I piętrze w niewielkim domku. Drzwi do mieszkania są otwarte na oścież. Zresztą nie ma w nich klamki. Razem zza drzwi oglądamy lokal sąsiada. Faktycznie, to jedno wielkie wysypisko śmieci. Oba pomieszczenia zastawione butelkami wypełnionymi rdzawym płynem. Wszędzie zalegają różnego rodzaju szmaty, papiery. Obaj czujemy ogromny smród. - Jak może tu mieszkać człowiek? - pytam pana Lucjana.
- Tak naprawdę to sąsiad tu mieszka niewiele. On przychodzi późnym wieczorem lub w nocy i rano wychodzi. Niestety smród pozostaje - odpowiada nasz rozmówca. Dodaje, że już od prawie czterech lat zabiega, by sąsiada eksmitować lub przenieść w inne miejsce. - Jemu odcięli prąd, wodę, nie ma ubikacji. Jednak mieszka. Mimo, że poprzedni zarządca wielokrotnie obiecywał, że dojdzie do eksmisji. Od kwietnia budynkiem zarządza urząd miasta i tam słyszałem kolejną obietnicę. Ale dziś nie bardzo w nią wierzę - przekonuje pan Lucjan.
I tłumaczy, że najgorzej jest latem, przy wysokich temperaturach. - Wtedy smród jest nie do wytrzymania. A przecież tu mieszkają dzieci. U mnie i u sąsiadów.
Urzędnicy obiecują, że horror mieszkańców skończy się za miesiąc
Idziemy do sąsiadki z parteru. Magdalena Mijalska mieszka dokładnie pod wspomnianym lokalem. - Latem cały dom śmierdzi. Wtedy kupuję różne zapachy i pryskam. Ale to pomaga na godzinę lub dwie. Już kilkakrotnie z sufitu spadały na moją podłogę małe czarne robaki. Zaczynam się bać, że dojdzie do jakiejś epidemii. Najbardziej boję się o dzieci - mówi pani Magdalena. Pan Lucjan dodaje, że wcześniej jedna z sąsiadek mieszkających na parterze postanowiła się wyprowadzić. Przestraszyła się spadających z sufitu robaków.
Milena Karczewska, inspektor w urzędzie miasta w Nowogrodzie Bobrzańskim zajmuje się zarządzaniem budynków. Przyznaje, że widziała wspomniany lokal. Na pytanie dlaczego sprawa trwa tak długo, wyjaśnia, że sąd dopiero w grudniu 2015 roku podjął decyzję o eksmisji z klauzulą wykonalności, bez prawa do lokalu socjalnego. A że do 31 marca był okres ochronny, urząd nic nie mógł zrobić. - Dlatego dopiero w kwietniu złożyliśmy do kuratora wniosek o eksmisję. Mamy obietnicę, że sprawa zostanie załatwiona w ciągu miesiąca - słyszymy.