Uczą dzieci o regionie, nie tylko o Śląsku
Edukacja regionalna, wbrew wiedzy wielu polityków, jest w szkołach i przedszkolach woj. śląskiego. Do uczniów i nauczycieli trafi wkrótce multimedialny podręcznik do tej nauki.
W coraz bardziej zunifikowanym świecie gubimy swoją tożsamość. Edukacja regionalna jest potrzebna, bez dwóch zdań. Aby jednak zainteresować młodych ludzi regionem, nie wystarczą tradycyjne zeszyty do ćwiczeń czy wykłady i już nasiąkną tym swoim najmniejszym światem. Nie wystarczy dołożyć im kolejną lekcję.
- Dzieci nie mają ochoty siedzieć dłużej w szkole - mówi Marek Kapica, naczelnik Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu w Piekarach Śląskich. Aby człowiek wiedział dokąd idzie, musi wiedzieć skąd przychodzi.
Instytut Badań Regionalnych Biblioteki Śląskiej opracował specjalne wydawnictwo multimedialne nazwane po prostu „Podręcznikiem edukacji regionalnej dla uczniów woj. śląskiego”. Do końca tego roku ma powstać internetowa platforma, na której zostaną udostępnione wszystkie zgromadzone w nim materiały. Potem rozpoczną się testy. Każdy, po zalogowaniu, będzie mógł z nich korzystać, nie tylko nauczyciele i uczniowie.
Zespół naukowców pod kierunkiem dr. Macieja Fica, historyka z Uniwersytetu Śląskiego, zaadresował ten podręcznik do gimnazjalistów. Dlaczego? - Bo od czegoś trzeba było zacząć, a do obowiązujących przedmiotów w gimnazjum łatwiej włączyć treści regionalne - słyszę w odpowiedzi. Nie ma mowy o odrębnej lekcji edukacji regionalnej, a właśnie o włączaniu nowych treści do podstawy programowej języka polskiego, historii, geografii, przyrody, religii. To ma swoje plusy, bo uniezależnia podręcznik od każdej rewolucji w oświacie.
Ta oczekiwana od dawna publikacja de facto nie jest podręcznikiem, tylko zbiorem materiałów dydaktycznych, po które będzie można sięgać w zależności od potrzeb i zainteresowania nauczyciela. Przygotowano 140 tematów lekcyjnych. Zagadnienia kulturalne czy historyczne nie są, bynajmniej, dominujące. Jak zapowiada dr Fic, będą do tego podręcznika dodawane kolejne treści, bo to nie jest zamknięta całość.
Pomocne mają być mapy, ilustracje, wykresy statystyczne, wywiady nagrane z twórcami. Są, na przykład, fragmenty książki o Śląsku, „Lajerman” A. Nawareckiego, odniesienia do „Kōmisorza Hanusika” M. Melona. Jednak na ziemi cieszyńskiej uczniowie mieliby kłopot ze zrozumieniem „Kōmisorza...”. Dla nich są nagrania gwarowe ze wsi Hażlak. Problemy regionalnej mowy w Zagłębiu zostały przedstawione na przykładzie legendy „Jak się parobek z córką utopca ożenił”.
Edukacja regionalna stała się w woj. śląskim sprawą polityczną. Jest wynoszona na sztandary umowy koalicyjnej pomiędzy Ruchem Autonomii Śląska a Platformą Obywatelską. Pomysłu, jak te zamierzenia realizować - nie ma, prócz mglistych planów, by zajęły się tym Regionalne Ośrodki Kultury i uzasadniły swoje istnienie. Regionalizm to temat nośny, modny i można na nim zbić kapitał polityczny. Doświadczyliśmy tego także w czasie kampanii wyborczej. Lokalni politycy opowiadali, jak powinno wyglądać to odkrywanie przed dziećmi świata najmniejszego i kto powinien za te lekcje zapłacić.
Nauczycielka Maria Nowak (PiS) opowiada się za edukacją regionalną już w szkołach podstawowych, finansowaną z budżetu państwa. Zgłaszała taką poprawkę do budżetu państwa, ale nigdy skutecznie. Z kolei Jan Rzymełka (PO) oczekiwałby nauki o regionie na wszystkich szczeblach edukacji, także Trzeciego Wieku, bo starsi wiedzą dziś mniej od młodzieży i tu, na Śląsku, nie potrafią się bronić przed zarzutem o zakamuflowanej opcji niemieckiej. Rzymełka widziałby edukację nawet w przedszkolu, a pieniądze powinny wysupłać samorządy.
Edukacja regionalna, wbrew wyobrażeniom polityków, wiedzie spokojny żywot w wielu szkołach i przedszkolach. Samorząd Czechowic-Dziedzic opłaca jedną godzinę tygodniowo edukacji regionalnej we wszystkich klasach gimnazjalnych. Lekcje są obowiązkowe, uczniowie dostają ocenę wliczaną do średniej i są godzinę dłużej w szkole.
- W Piekarach Śląskich zajęcia te odbywają się w formie kół zainteresowań na godzinach tzw. bezpłatnych - informuje naczelnik Marek Kapica. - Są to zajęcia plastyczne, muzyczne, historyczne, przybliżające tradycje śląskie. W ich realizacji pomagają szkolne izby regionalne. W Zespole Szkolno-Przedszkolnym nr 2 w Dąbrówce Wielkiej kultywowana jest obrzędowość lokalna (np. odwiedziny kolędników, wiosenne chodzenie z goikiem). Wielu nauczycieli podejmuje tę edukację w swoim czasie wolnym.
Podobnie jest w Częstochowie. Edukacja regionalna jest włączona do lekcji z języka polskiego, historii, wiedzy o społeczeństwie, przyrody, geografii. - Sporo jest konkursów związanych z wiedzą na temat miasta i okolic - wyjaśnia Włodzimierz Tutaj z częstochowskiego magistratu. - Na razie nie było planów wprowadzania edukacji regionalnej jako osobno finansowanego przedmiotu.
Najważniejsze w edukacji regionalnej jest wykształcenie pozytywnej postawy wobec regionu. A dziś Ślązacy kłócą się na temat własnej przeszłości, a nawet tego, kim są. Jakiej zatem historii regionu uczyć będą nauczyciele? Czym były, na przykład, powstania śląskie? Jak zapewniają twórcy „Podręcznika…”, są przedstawiane w wersji znanej w historiografii. To ruch narodowowyzwoleńczy o orientacji propolskiej. Nie ma wojny domowej, inkorporowania itp.
Pojawiła się informacja, jakoby posłanka Danuta Pietraszewska (PO) „zainterweniowała i będzie 90 tys. zł” na podręcznik do nauczania regionalnego. Posłanka przyjęła splendory, ale nie ma tych pieniędzy. W 2012 r. Biblioteka Śląska otrzymała 40 tys. zł na prace i nad encyklopedią woj. śląskiego, i nad podręcznikiem. We wrześniu br. dostała tylko pisemne zapewnienie, że liczyć może na 60 tys. zł, właśnie na jego udostępnienie.
Do testowania trafi na początku 2016 roku pierwszych 36 tematów lekcyjnych. Do czerwca przyszłego roku nauczyciele będą mieli czas na zgłaszanie usterek technicznych i merytorycznych.