Uczelnie wyższe: obronić się może tylko jakość
Jeszcze dwadzieścia lat temu wszystko wskazywało na to, że dyplom magistra będzie gwarancją stabilnej pracy. Prywatne uczelnie powstawały jak grzyby po deszczu. W drugiej połowie lat 90. ich liczba przewyższyła liczbę publicznych szkół wyższych.
Rynek jednak szybko zweryfikował wyobrażenia. Dziś, kiedy osiem na dziesięciu ankietowanych Polaków (badanie CBOS z 2017 r.) uważa, że kształcenie na uczelniach wyższych ma charakter masowy i studiować może każdy, a niż demograficzny zaczyna dawać się we znaki nawet uniwersytetom, powstaje pytanie: czy niepubliczne szkoły mają szansę przetrwać? A jednak. Rok temu po raz pierwszy wśród 50 najlepszych szkół wyższych w rankingu Fundacji Edukacyjnej „Perspektywy” znalazły się cztery prywatne placówki. I choć to uczelnie warszawskie, dwie z nich związane są ze Śląskiem. Z kolei w rankingach niepublicznych uczelni magisterskich szkoły z naszego województwa radzą sobie coraz lepiej. Awans roku zaliczyła Wyższa Szkoła Biznesu w Dąbrowie Górniczej.
Niż przetrzebił prywatne uczelnie. Przetrwają tylko najlepsze
Sześć lat temu w granicach województwa śląskiego działało 35 niepublicznych uczelni. Obecnie na 33 siedem jest w likwidacji. Tylko w ciągu dwóch lat w Katowicach trzy prywatne szkoły wyższe wygasiły swoją działalność. To głównie efekt postępującego niżu demograficznego. A będzie jeszcze gorzej. Według prognoz Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, za trzy lata maturzystów ma być tylu, ile jest dziś miejsc dla pierwszoroczniaków na uczelniach publicznych.
- Niż demograficzny już głęboko dotknął uczelnie prywatne. Część z nich po prostu upadła, inne „uciekły” w konsolidacje, ograniczyły ofertę dla studentów dziennych, zajęły się w większym stopniu organizacją np. studiów podyplomowych czy kursów - opowiada Anna Wdowińska z Fundacji Edukacyjnej „Perspektywy”. - Arytmetyka jest nieubłagana - młodych ludzi jest coraz mniej i skoro mogą studiować nie opłacając czesnego, wybierają uczelnie publiczne - wyjaśnia.
Tendencja może się jednak odwrócić. Z analiz Instytutu Badań Edukacyjnych z 2015 roku wynika, że problemy demograficzne odbiją się w końcu też na uczelniach państwowych. Kryzys jakości kształcenia pogłębi się na tyle, że to uczelnie niepubliczne będą oferowały wyższy poziom kształcenia.
Jeśli nic się nie zmieni, rewolucji naukowej możemy spodziewać się przed 2045 rokiem. Co do tego czasu?
Trendy na rynku uczelni wyższych bardzo dobrze oddają niezależne rankingi. Za najbardziej miarodajne uchodzą zestawienia fundacji „Perspektywy”. Wynika z nich, że największe szanse przetrwania mają prywatne szkoły, które już wypracowały sobie renomę lub znalazły niszę w swoim regionie. Rok temu w zestawieniu najlepszych uczelni w kraju pierwszy raz z publicznymi szkołami konkurowały cztery prywatne. Dwie z nich związane są z woj. śląskim. Uniwersytet SWPS, choć jest uczelnią warszawską, w Katowicach prowadzi oddział zamiejscowy. A Polsko-Japońska Akademia Technik Komputerowych, która główną siedzibę również ma w stolicy, w Bytomiu prowadzi swoje Centrum Badawczo-Rozwojowe. Obie uczelnie od lat brylują też w rankingu najlepszych uczelni niepublicznych. - To efekt długofalowej, dalekowzrocznej polityki kierownictwa tych uczelni, które postawiło na najlepszą kadrę i wysoką jakość kształcenia, umiędzynarodowienie studiów, ofertę kierunków i specjalności dostosowanych do potrzeb rynku pracy - podkreśla Wdowińska.
W dalszej części:
- Ile niepublicznych uczelni działa w woj. śląskim
- Jakie zmiany czekają szkolnictwo wyższe
- Co będzie szansą na utrzymanie się na rynku
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień