Uczniowie wyremontowali pani Rosicie mieszkanie po pożarze. Teraz ma się wyprowadzić
Wszyscy przejęli się losem rodziny pani Rosity po tym, jak spaliła się część wynajmowanego przez nią mieszkania. Poza jego właścicielem. Remont za darmo zrobili wolontariusze. Właściciel miał obiecać, że nie wypowie rodzinie umowy najmu. Zmienił jednak zdanie. Do końca lipca rodzina pani Rosity ma się wyprowadzić.
Wolontariusze, uczniowie bydgoskiej budowlanki i Branżowej Szkoły I stopnia nr 6 (w sumie kilkadziesiąt młodych ludzi), pracowali od rana do wieczora przy remoncie spalonego mieszkania przy ulicy Piotrowskiego. Raptem trzy tygodnie temu rodzina pani Rosity wróciła do wynajmowanego mieszkania. Właśnie dowiedziała się, że to nie koniec nieszczęść.
Mieszkanie jak nowe
- Zanim rozpoczęliśmy remont, wprost zapytałem właściciela mieszkania, czy pani Rosita z rodziną będzie mogła w nim dalej mieszkać. Jasno powiedział, że tak – mówi Adam Jaworski, prezes stowarzyszenia „Dzięki Wam”, który zaangażował bydgoskich uczniów do pomocy. - Gdyby właściciel powiedział, że nie, nawet nie kiwnęlibyśmy palcem. To na pomocy rodzinie pani Rosity nam zależało.
Nawet jeśli udowodnię, że właściciel nie ma racji, mówiąc że nie opłacałam czynszu na czas (nie zapłaciłam w marcu, kiedy nie korzystaliśmy z mieszkania, tak się z właścicielem umówiłam, to był jego pomysł!), nie będę miała siły, by walczyć z niechęcią tego człowieka
A to niemała rodzina: mieszkanie od trzech lat zajmuje osiem osób, w tym trzy niepełnosprawne.
Pani Rosita skończyła 75 lat, sama od dawna pomaga potrzebującym, podopiecznym Stowarzyszenia Miłosierdzia Świętego Wincentego a Paulo, które działa przy bydgoskiej bazylice. Wydaje posiłki ubogim. - Podzielę teraz chyba z rodziną ich los – mówi załamana. - Nawet jeśli udowodnię, że właściciel nie ma racji, mówiąc że nie opłacałam czynszu na czas (nie zapłaciłam w marcu, kiedy nie korzystaliśmy z mieszkania, tak się z właścicielem umówiłam, to był jego pomysł!), nie będę miała siły, by walczyć z niechęcią tego człowieka. Dotąd żyliśmy bezkonfliktowo, nie mam zdrowia, by się z kimkolwiek szarpać. Martwię się, bo mamy trzy miesiące na znalezienie innego mieszkania, za które trzeba będzie zapłacić kaucję. Nie wiem, czy zdążę uzbierać pieniądze.
Zakaz wyrzucania śmieci
Kobieta obawia się złośliwości ze strony właściciela, jak relacjonuje, już dostaje od niego niepokojące wiadomości, w których zakazuje jej wyrzucać śmieci.
To moje mieszkanie, nikogo nie wyrzuca. Wyraziłem zgodę na remont, bo czemu nie? Ekipa, która zaangażowała się w te prace, nie przejęła chyba zobowiązań finansowych najemcy, prawda? A ta rodzina nie płaci. Może chce mieszkać z pół roku za darmo?
- Po pierwsze: nie będę na ten temat rozmawiał – zakomunikował nam właściciel mieszkania podczas krótkiej rozmowy telefonicznej. - Po drugie: to, jakie mam relacje z najemcą, to tylko moja sprawa. Wizyty dziennikarzy, telefony, ten cały spektakl medialny - to jest irytujące.
- Wie, pan dlaczego pytam: w pomoc pani Rosicie zaangażowało się sporo osób, bydgoszczanie przejęli się losem rodziny, której dzieje się krzywda. Najpierw zgodził się pan na remont, teraz chce pan wyrzucić ją z mieszkania.
- Wyrzucić?!
- Wypowiedzieć umowę najmu.
- No, nieszczęśliwy ten pani skrót myślowy. To moje mieszkanie, nikogo nie wyrzucam. Wyraziłem zgodę na remont, bo czemu nie? Ekipa, która zaangażowała się w te prace, nie przejęła chyba zobowiązań finansowych najemcy, prawda? A ta rodzina nie płaci. Może chce mieszkać z pół roku za darmo?
- Podobno to pan zaproponował, by za marzec nie płacili, tak umówiliście się ustnie.
- Kłamstwo! Nie pisałbym wezwań do zapłaty, gdyby coś takiego miało miejsce. Zresztą zgodnie z umową wszystko musi być na piśmie, ustalenia ustne nie mają znaczenia.
Prawnicy są innego zdania. Umowa ustna jest wiążąca, jednak swoich racji trzeba dowieść przed sądem. Stowarzyszenie „Dzięki Wam” zamierza to zrobić. Będzie domagać się od właściciela mieszkania zwrotu poniesionych podczas remontu kosztów, ok. 10 tys. zł.