Wśród pokrzywdzonych przez grupę ponad 100 hakerów są aż 202 firmy, w tym Microsoft czy Kaspersky, a także komputerowi giganci z Azji. Nasi prokuratorzy kończą śledztwo, którym interesowali się nawet Amerykanie
To sprawa, która prowadzi do państw na całym świecie – mówi Roman Witkowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gorzowie. To u nas właśnie zmierza do finału śledztwo w sprawie grupy hakerów, która kilkanaście lat temu włamywała się do serwerów komputerowych np. uniwersytetów czy banków. Po co? Żeby na nich przechowywać nielegalne oprogramowanie, filmy czy muzykę.
O sprawie zrobiło się głośno w 2004 r. Wydział do walki z przestępczością gospodarczą w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Gorzowie zlikwidował wówczas liczącą ponad 100 osób grupę, która działała w Polsce, USA, Australii, Wielkiej Brytanii i na Słowacji. W chwili rozbicia grupa, która nosiła nazwę Warez City, działała od dwóch lat.
– Jej celem było rozpowszechnianie za pośrednictwem internetu nielegalnego oprogramowania oraz cudzych filmów i muzyki bez uprawnienia – mówi Witkowski.
- Gdy sprawa się zaczęła, pojawił się u nas funkcjonariusz amerykańskich organów ścigania. Był bardzo zainteresowany postępowaniem. Złożył solenną obietnicę, że Amerykanie i służą pomocą – opowiada rzecznik prokuratury.
Rzeczywistość aż tak bardzo różowa jednak nie była. Uzyskiwanie materiałów ze Stanów Zjednoczonych trochę trwało. – Przez długie lata wysyłaliśmy im monity o pomoc prawną – przyznaje Witkowski. Dokumenty w końcu spłynęły i zawieszone przez lata postępowanie wznowiono.
Grupa była dobrze zorganizowana. Należały do niej osoby z całej Polski, m.in. uczniowie szkoły informatycznej w Gorzowie. Wśród niej był też… słuchacz Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie. Członkowie Warez City kontaktowali się ze sobą za pośrednictwem forum dyskusyjnego i komuni-katorów internetowych. Każdy z członków miał nick i hasło dostępu do forum.
- Część grupy zajmowała się skanowanie serwerów w sieci i przekazywaniem listy przeska - nowanych serwerów grupie osób, która je później hakowała. A z kolei ta część grupy, która zajmowała się hakowaniem, dokonywała włamań do komputerów, przejmując nad nimi kontrolę. Wolną przestrzeń na dyskach tych komputerów przestępcy wykorzystywali do przechowywania plików z programami i grami komputerowymi oraz plikami z filmami i muzyką – opowiada rzecznik prokuratury.
W grupie był też zespół, który zajmował się pozyskiwanie nowości muzycznych i filmowych (dzięki temu na nielegalnym rynku można było je kupić nawet przed oficjalną premierą), oraz przerzucaniem danych pomiędzy przejętymi serwerami.
- Grupa miała trzon, czyli administratorów, którzy decydowali o podziale zadań pomiędzy różne osoby, decydowali o rekrutacjach, o przynależności grupowej poszczególnych osób i którzy zajmowali się sprawdzaniem przydatności danej osoby do tej grupy – opowiada Witkowski.
Niedawno na swojej stronie internetowej Prokuratura Okręgowa w Gorzowie opublikowała listę aż 202 firm poszkodowanych w tej sprawie. Wśród nich są także komputerowi giganci. Przy okazji informuje je, że aż do zakończenia sprawy w sądzie mogą one złożyć wniosek o orzeczenie „obowiązku naprawienia szkody”. Ponieważ podejrzani chcą dobrowolnie poddać się karze, taki wniosek trzeba jednak złożyć w prokuraturze.
– Prokurator przymierza się już jednak do tego, by to postępowanie zakończyć – mówi rzecznik Witkowski, ale dokładnej daty jeszcze nie powstaje.
Roman Witkowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gorzowie:
W sprawie podejrzanych jest 48 osób. Mają zarzuty dotyczące łamania praw autorskich, ale też związane z art. 269 kodeksu karnego, który mówi, że „kto niszczy, usuwa dane informatyczne (...) albo zakłóca lub uniemożliwia automatyczne przetwarzanie, gromadzenie lub przekazywanie takich danych, ten podlega karze od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia’”. Podejrzani chcą dobrowolnie poddać się karze - mówi prokurator Roman Witkowski.