Uczył martwe dusze i brał za nie kasę
Nie uczyli się, nie przychodzili na zajęcia, a mimo to dostali świadectwa. Będą one unieważnione, a właściciel szkoły odpowie za wyłudzenie dotacji.
Jedni słuchacze przychodzili raz, czy dwa w miesiącu i brali udział tylko w zajęciach strzeleckich. Drudzy - w ogóle się nie pokazywali w szkole. Ale jej właściciel wypisał im świadectwa ukończenia nauki. Niektóre z nich dostarczył absolwentom do ich domów. Piotrowi K., założycielowi niepublicznej szkoły prokuratura zarzuca wyłudzenie blisko 180 tysięcy złotych dotacji. Akt oskarżenia w tej sprawie wczoraj został wysłany do sądu w Augustowie.
Ale to nie koniec prokuratorskiego postępowania. Niebawem na ławę oskarżonych mogą też trafić absolwenci placówki. A w grę wchodzi około 1300 osób.
- Będziemy sprawdzali, czy posłużyli się świadectwami - zapowiada Ryszard Tomkiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Suwałkach. - Jeśli tak, nie unikną odpowiedzialności.
Jedno już jest pewne. Wszystkie tzw. martwe dusze stracą cenzurki.
Policealna Szkoła Ochrony i Informatyki w Augustowie funkcjonowała od 2010 roku. Założył ją białostoczanin Piotr K. Mężczyzna wynajmował na weekendy pomieszczenia w liceum i oferował naukę na paru kierunkach, które - jak reklamował - będą przepustką do znalezienia satysfakcjonującej oraz interesującej pracy. Kształcił informatyków, asystentów menadżera, czy techników ochrony fizycznej osób i mienia. Edukacja odbywała się, a raczej - jak ustalili śledczy - miała odbywać się w systemie zaocznym przez dwa lata. Nabór był prowadzony wśród absolwentów szkół ponadgimnazjalnych. Chętni nie musieli mieć matury. I, jak widać, nikt nie wymagał od nich, by uczestniczyli w zajęciach. Te prowadzili m.in. Piotr K. i jego żona.
Biznes polegał na tym, że na podstawie wykazu uczniów właściciel szkoły otrzymywał z powiatu dotację. Jej wysokość była różna i, w zależności od roku, wahała się od 70 do 153 złotych miesięcznie za każdą osobę.
- Przepisy mówią jasno, że pieniądze przysługują, jeśli frekwencja wynosi co najmniej 50 procent - dodaje prokurator Tomkiewicz.
A w tym przypadku tak nie było. Szkoła już nie funkcjonuje. Zakończyła swoją działalność z końcem sierpnia 2015 roku, gdy organy ścigania zainteresowały się jej finansami. Piotr K., w toku śledztwa, nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Obciążają go zeznania absolwentów.