Uczyła Polaków szczęśliwej miłości

Czytaj dalej
Fot. Archiwum prof. Izdebskiego
Leszek Kalinowski

Uczyła Polaków szczęśliwej miłości

Leszek Kalinowski

Jej „Sztukę kochania” wydano w 7 mln egzemplarzy! Jedni ją podziwiali, inni uważali za skandalistkę. A ona? Pomagała, udzielała rad... Także papieżowi. O Michalinie Wisłockiej powstaje teraz film. Sceny kręcone są i u nas

Spacerowałem z Michaliną Wisłocką i jej jamnikiem po zielonogórskim lesie. Była ciepła, otwarta, dowcipna. Usłyszałem wtedy: Moja matka miała niesłychane poczucie humoru. Ja też mam, ale jestem trochę cięta. Jak scyzoryk. Kiedy mnie ktoś zezłości, to potrafię powiedzieć dowcipnie, ale tak, że mu w pięty pójdzie. Pamiętam szkolne koleżanki, które mnie nie lubiły, bo już wtedy byłam złośliwa, a jeszcze mało dowcipna. Więc jak tam którejś dopiekłam, to zaraz się obrażała.

Misia, przyjdzie doktorant

Przyjaźniła się ze Zbigniewem Izdebskim, obecnym profesorem Uniwersytetu Zielonogórskiego (pracuje też na Uniwersytecie Warszawskim). Jak wspomina on pierwsze spotkanie z Wisłocką?

To był początek lat 80. Prof. Izdebski Robił doktorat u prof. Jaczewskiego na temat seksualizmu dzieci i młodzieży w Polsce.
- Nie jesteś lekarzem - usłyszał od swojego promotora. - Dobrze by było, gdybyś miał konsultanta lekarza. Najlepiej Michalinę Wisłocką. Ale ona teraz jest u szczytu popularności. Nie wiadomo, czy się zgodzi.

Zaraz jednak do niej zadzwonił. - Misia, przyjdzie do ciebie mój doktorant - oznajmił i oddał słuchawkę Izdebskiemu. A on grzecznie zapytał o adres. - Mieszkam tam, gdzie Kiliński ma mnie w dupie - powiedziała Wisłocka. I odłożyła słuchawkę.
Jaczewski zobaczył zdziwioną minę młodego naukowca. - Co się stało? - zapytał. - Nie podała mi adresu - odparł Izdebski. - No właśnie, tam ona mieszka - odpowiedział poważnie.

Dziś prof. Izdebski wspomina: Wziąłem taksówkę. „Pod pomnik Kilińskiego” - poprosiłem. No i trafiłem na ul. Piekarską 5. Drzwi otworzyła Wisłocka. - Taki gupi (wypowiedź oryginalna) to pan nie jest! - wypaliła na powitanie.

Faceta pomalować na czarno

Wielką popularność przyniosła jej „Sztuka kochania”, choć napisała wiele książek. Ta pozycja była jednak przełomowa. - Walczyliśmy z cenzurą - opowiadała, kiedy towarzyszyłem jej w drodze do Żar. - Przeszkadzały wtedy władzy rysunki. Trzeba je było z książki wyrzucić albo zmniejszyć. To zmniejszaliśmy. Raz, drugi, trzeci... Ciągle za duże. W końcu osiągnęły wielkość znaczka pocztowego. Nic już nie było wiadomo - czyja to ręka, a czyja noga. No to ja mówię: Faceta pomalować na czarno, będzie różnica. Tak też się stało. Cenzura na to: Co to, wystąpienie antyrasistowskie? Dlaczego z Murzynem?

Wisłocka po latach przyznała, że „Sztuka kochania” to była rakieta, która wyniosła ją na orbitę. I pozwoliła podróżować po świecie. A że samolotów nie lubiła, pływała na Batorym.

Brat był chemicznie czysty

- Choć była wtedy bardzo popularna, to przychodziła na wszystkie umówione spotkania. Rozmawialiśmy najpierw o mojej pracy doktorskiej, potem na inne tematy. O swoich rodzinach, życiowych problemach - wspomina prof. Izdebski. - Z czasem kontakty stawały się coraz bardziej przyjacielskie. Chętnie przyjeżdżała do moich rodziców na wieś. Do Żar, gdzie mieszkałem, czy potem do Zielonej Góry, gdy się tam przeprowadziłem.

Co mówiła o swojej rodzinie? - Ojciec był sieriozny. Próbował pisać wiersze i dramaty. Nawet je wydawał, ale to było takie grafomańskie... Pamiętniki też pisał. Pochodził z rodziny robotniczej, nie miał tej kultury pokoleniowej, co matka - podkreślała Michalina Wisłocka. - Jej przodków znalazłam jeszcze w XV wieku. Matka była polonistką. Codziennie wieczorem przez dwie godziny czytała nam książki. W wieku 5-6 lat ja i moi bracia potrafiliśmy już sami czytać.

Kochała braci, ale wypowiadała się o nich z dystansem. - Andrzej Braun jest pisarzem. Nie wiem, czy pan czytał, bo on ponurak straszny... Ponad 30 książek ma na koncie. Ale trudno je czytać, bo on jest surowy, jak Conrad, wszystkich bohaterów wybije w pień - opowiadała. - Już w dzieciństwie, kiedy dla zabawy pisaliśmy powieści, to nasi bohaterowie zdążyli cały świat objechać, a Andrzeja przez cały zeszyt wchodzili do pociągu.

O starszym bracie mówiła, że jest wyprany z poczucia humoru, chemicznie czysty pod tym względem. - Młodszy, Jasio, został językoznawcą, specjalistą od Basenu Morza Śródziemnego. Zna 28 języków, no i grzebie się w tym - podkreślała.

Skrywana tajemnica

Swój pierwszy raz przeżyła ze Stasiem w 1939 roku w Sulejówku. Na sianie. Przez trzy tygodnie nie zapominała o bólu. Pierwszy mężczyzna zaraz został jej mężem (pracował jako mikrobiolog). W czasie wojny z obozu wyciągnęła ich przyjaciółka Wanda. Wkrótce cała trójka pracowała nad szczepionką na tyfus. Michalina zapadła na tę chorobę. Ponad miesiąc się leczyła. A mąż... zajął się Wandą. - Niektórzy mówią, że to był trójkąt. Ale to nie tak. To był związek równoległy - zauważa prof. Izdebski.

Wisłocka zawsze twierdziła, że ma bliźniaki. Krysię i Krzysia. Okazało się jednak, że syna urodziła Wanda. Dopiero pod koniec życia najsłynniejsza seksuolożka w Polsce zdecydował się o tym opowiedzieć. Wcześniej w Zielonej Górze mówiła: Mam córkę i syna, ale tylko córka ma dzieci: troje. Oczkiem w głowie babci jest Marcinek. Naukowiec, astronom.

Uwielbiała Lubniewice, ale chętnie odwiedzała też Zieloną Górę i Żary. Zawsze czuła się tu bardzo dobrze, jak u przyjaciół...

Z broszką na planie

Była na wczasach w ośrodku w Lubiniewicach (już po rozwodzie z mężem), gdy poznała Jerzego, marynarza. Kiedy morze zamieniał na jezioro, stawał się kaowcem. Uczucie, choć gorące, nie trwało długo. Ale dzięki niemu powstała „Sztuka kochania”. A park w Lubniewicach od 2013 roku nazywa się parkiem Miłości im. dr Michaliny Wisłockiej. - Zależało mi na tym, byśmy nie zapomnieli o osobie, która tylu osobom w Polsce pomogła. Starałem się, by na kamienicy, w której mieszkała, zawisła pamiątkowa tablica - opowiada prof. Izdebski. - Nie sądziłem, że to aż tak trudna sprawa. Ale udało się.

Napis na tablicy, odsłoniętej z okazji 90. rocznicy urodzin słynnej ginekolożki, głosi: „W tym domu mieszkała Michalina Wisłocka, lekarz, ginekolog, cytolog, seksuolog, pionierka leczenia niepłodności w Polsce. Uczyła ludzi szczęśliwej miłości”. Jest na niej z ukochanym psem Dusiem i w jednej ze swoich słynnych chustek.

Później prof. Izdebski cieszył się z powstania Parku Miłości. Potem z biografii napisanej przez Violettę Ozminkowski pt. „Michalina Wisłocka. Sztuka kochania gorszycielki”, która zawiera fragmenty niepublikowanych dzienników oraz rozmowy z córką - Krystyną Bielewicz. Teraz prof. Izdebski nie kryje radości z powstającego właśnie filmu. Był na planie w Lubniewicach. W rolę Michaliny Wisłockiej wcieliła się Magdalena Boczarska. W chustce i z autentyczną broszką, ofiarowaną przez córkę słynnej seksuolożki, przypominała autorkę „Sztuki kochania”.

- Produkcją zajęła się ekipa, która wcześniej stworzyła „Bogów”, reżyserką jest Marysia Sadowska. Można więc być pewnym, że film o Wisłockiej będzie dużym sukcesem - podkreśla prof. Izdebski.

List od papieża

Czy była wierzącą osobą? Dziadek ewangelik, ojciec też. Matka wyznawała wiarę katolicką. - Wyszłam za mąż za ewangelika i zmieniłam wyznanie - mówiła mi Wisłocka podczas spaceru w Zielonej Górze. - Odpowiada mi ta religia, bo jest bardzo przejrzysta i pozbawiona wchodzenia z butami do cudzego życia. A ja tego nie znoszę. Podoba mi się to, że człowiek sam się rozlicza z Panem Bogiem, nie potrzebuje pośredników.

Modlitwa nie tylko pomagała w trudnych chwilach. A takich nie brakowało. Gdy np. pękł jej wyrostek robaczkowy. W brzuchu zebrała się ropa. Siedem miesięcy przeleżała w szpitalu. - Straszliwe zrosty mam. A jak człowiek ma je w dolnej części brzucha, to zgina się jak scyzoryk - mówiła, uśmiechając się przyjaźnie.

Z wielką uwagą śledziła losy papieża Jana Pawła II. Ceniła go nad wyraz. - Któregoś razu patrzę, a on taki zgięty jak ja byłam. Widać zrosty mu dokuczają. Pomyślałam, że napiszę do niego i prześlę rysunki z ćwiczeniami, które dostałam od specjalistów - wspominała. „Przepraszam Waszą Świątobliwość - rozpoczęła list - że pozwalam sobie... Miałam podobne urazy brzucha i mnie po tej gimnastyce lepiej się zrobiło”.

„Pocztą chyba nie dojdzie” - myślała. Więc poszła do kurii. A pani kto? - zapytano. Mówi, że Wisłocka. Ta od ,,Sztuki kochania”? Ta sama. - To pani tyle krzywdy ludziom wyrządziła - usłyszała parę przykrych słów pod swoim adresem. Powiedziała wtedy: Jakby ksiądz tyle dobrego zrobił ludziom, co ja zrobiłam za darmo, to by ksiądz u św. Piotra po prawej ręce w chórze śpiewał. Listu nie wziął.

- Moja pacjentka miała ciocię, która była profesorem na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Gdy tam doszło do spotkania z papieżem, ona dostarczyła ten list księdzu Dziwiszowi, a on z kolei oddał go Ojcu Świętemu. Wisłocka była z siebie dumna.

W połowie lata przyszedł list od papieża, który pisał, że jest niezmiernie wdzięczny. Że przydały mu się te ćwiczenia, że modli się za panią doktor, jej wnuków i całą rodzinę. - Zdjęcie dostałam z własnoręcznym podpisem. O, taki mam list serdeczny od papieża. Całkiem nie na temat dywagacji seksuologicznych - podkreślała.

„Krasnoludki” spaliły poradnię

Zawsze była ciekawa młodych ludzi. Przez 20 lat prowadziła poradnię z prof. Jaczewskim. Ile tam młodzieży szkolnej przychodziło? Ile problemów rozwiązywano? Większość ludzi pracowała za darmo. Ale "krasnoludki" spaliły poradnię. No cóż, takie czasy... Nie dało się jej już odbudować.
Pozostały zajęcia ze studentami. Chętnie z nimi rozmawiała. Czuła się potrzebna. I silna, mimo że człowiek w pewnym momencie zgina się jak scyzoryk. W szpitalu mówiła: - Nikt już nie zwraca się do mnie pani doktor, tylko pani Wisłocka. Pora umierać.

Leszek Kalinowski

Jestem dziennikarzem działu informacyjnego. W "Gazecie Lubuskiej" pracuję od 1991 roku. Najczęściej poruszam tematy związane z Zieloną Górą i oświatą (przez lata prowadziłem strony dla młodzieży "Alfowe bajerowanie" - pozdrawiam wszystkich Alfowiczów rozsianych dziś po świecie). Z wykształcenia jestem magistrem filologii polskiej. Ukończyłem też dziennikarstwo oraz logopedię, a także podyplomowe studia "Praktyczne aspekty pozyskiwania funduszy unijnych".


Dziś zajmuje sie sprawami, dotyczącymi Zielonej Góry i regionu, zwłaszcza interesuja mnie tematy, związane z: 


- budową Centrum Zdrowia Matki i Dziecka, 


https://gazetalubuska.pl/jak-zmienia-sie-centrum-zdrowia-matki-i-dziecka-w-zielonej-gorze-kiedy-zakonczenie-prac/ar/c1-14995845


- rozwojem Uniwersytetu Zielonogórskiego, w tym m.in, medycyny, 


https://gazetalubuska.pl/zielona-gora-mistrzostwa-polski-w-szyciu-chirurgicznym-studentow-medycyny-zdjecia-wideo/ar/c1-14620323


- rozbudową Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze, 


https://gazetalubuska.pl/ale-sie-dzieje-w-szpitalu-uniwersyteckim-zobacz-jak-sie-zmieniaja-rozne-obiekty/ar/c14-15111792


- inwestycjami oświatowymi i poziomem nauczania w szkołach, 


https://gazetalubuska.pl/egzamin-osmoklasisty-z-jezyka-polskiego-za-nami-zobacz-jak-bylo/ar/c5-15028564


- komunikacją miejską i elektrycznymi autobusami. 


https://gazetalubuska.pl/zobacz-jak-zmienia-sie-centrum-przesiadkowe-zdjecia/ga/13729844/zd/32684686


W wolnej chwili lubię popływać, jeździć na rowerze, obejrzeć spektakl teatralny, posłuchać koncertu, zwiedzać mało znane miejsca, poznawać nowych ludzi, od których czerpię wiele pozytwynej energii. 


 

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.