Udajesz, że jesteś chory? ZUS łatwo Cię dopadnie [wideo]
Kontrolujący nie muszą się wysilać. Ci z lewymi L-4 są najczęściej w pracy.
Najbardziej „odważny” mieszkaniec Kujaw i Pomorza, który w ostatnim czasie oficjalnie przebywał na L-4, wziął udział w maratonie.
Lekarz zalecił, że „chory może chodzić”, ale absolutnie nie było mowy o wyścigu, więc nawet nie próbował się tłumaczyć.
- Nie zastosował się do prośby lekarza, co mogło wpłynąć na pogorszenie się jego stanu zdrowia - mówi Bożena Wankiewicz, rzecznik prasowy toruńskiego oddziału ZUS. - Oznacza to, że nieprawidłowo korzystał ze zwolnienia lekarskiego. Dlatego stracił prawo do zasiłku chorobowego.
To niejedyny taki przypadek w regionie, bo śmiałków, którzy udają, że chorują, jest zdecydowanie więcej. Niektórym medycy każą „leżeć w łóżkach”, a gdy ZUS przychodzi na kontrolę, zastaje ich np. w warsztacie w trakcie naprawy samochodu. Taki prowadzą biznes.
Najwięcej osób wpada w pracy, czyli wcale nie trzeba ich szukać.
I tak np. osoba prowadząca firmę oferującą usługi porządkowe, zamiast dbać o powrót do zdrowia, sprzątała teren. „Chory” pracownik agencji nieruchomości siedział w biurze przy komputerze, a fryzjerka w swoim salonie strzygła klientkę. Niektórzy biorą L-4, by sobie dorobić, czyli m.in. kładą w tym czasie kafelki sąsiadom i przeprowadzają inne drobne remonty. A zdarzają się również przypadki, że „niedysponowani” wyjechali za granicę do pracy bądź na urlop.
Bywa i tak, że zatrudnieni uciekają na zwolnienie, szukając ochrony przed utratą pracy.
377 tysięcy złotych - na taką kwotę ZUS cofnął wypłatę zasiłków chorobowych w regionie w pierwszej połowie 2016 r.
W pierwszej połowie tego roku Zakład Ubezpieczeń Społecznych przeprowadził w naszym regionie ponad 17 tys. kontroli zwolnień lekarskich. Efekt? Cofnął wypłatę zasiłków chorobowych na kwotę 377 tys. zł. Tendencja jest wzrostowa.
Najpierw idą do lekarza po L-4, a potem na budowę
Rośnie liczba zwolnień lekarskich. Jednak to nie wynik epidemii, bo pacjenci często, zamiast leżeć w łóżkach, np. ciężko pracują.
- Mieliśmy taką sytuację, że nasz pracownik chorował i chorował - wspomina specjalistka ds. płac w firmie współpracującej z jednym z bydgoskich urzędów.
Młoda babcia u wnuka
- Zaczęliśmy się zastanawiać, czy rzeczywiście jest z nim aż tak źle, skoro wcześniej nic na to nie wskazywało. Podejrzenia okazały się słuszne. Po czasie wyszło na jaw, że wyjechał do Niemiec i podjął tam ciężką fizyczną pracę. Aż się zdziwiliśmy, że dał sobie radę, ponieważ na co dzień miał dużo lżejszą - dodaje specjalistka.
Zdrowie musiało mu dopisywać, skoro zamienił biurko na plac budowy, oficjalnie będąc oczywiście chory.
W naszym województwie takich przypadków jest dużo więcej. Mieszkańcom oficjalnie brakuje zdrowia. Nieoficjalnie zaś dorabiają sobie na czarno, jadą na urlop, uciekają przed zwolnieniem z pracy, młode babcie zajmują się wnukami.
W pierwszej połowie tego roku Zakład Ubezpieczeń Społecznych przeprowadził w regionie ponad 17 tys. kontroli zwolnień lekarskich i cofnął wypłatę zasiłków chorobowych na kwotę 377 tys. zł.
Coraz więcej osób bierze L-4. I tak np. w bydgoskim oddziale ZUS liczba zwolnień lekarskich wzrosła o 1,5 tys. (porównując maj 2015 i 2016 roku).
- Zwiększyła się z 60 303 do 61 836 - informuje Alina Szałkowska, rzecznik prasowy tegoż oddziału.
Patologia nadużywania tego prawa uderza przede wszystkim w biznes. Gdy jedni udają, że są niezdolni do pracy, inni tracą. Firma wypłaca takiemu zatrudnionemu wynagrodzenie za okres nieobecności trwającej łącznie do 33 dni w roku kalendarzowym, a w przypadku osoby, która ukończyła 50 lat - za niedyspozycję do 14 dni.
- To dla wielu przedsiębiorców zdecydowanie za długo, a przecież nie możemy podważyć wiarygodności tego dokumentu, nawet jeśli podejrzewamy, że jest nieprawdziwy - uważa Mirosław Ślachciak, prezes Pracodawców Pomorza i Kujaw. - Jednak ten problem bardziej dotyczy pracowników budżetówki, którzy nie wypracowują pensji, mniej firm handlowych czy produkcyjnych. Tutaj zatrudniony jest bardziej zdyscyplinowany i ma większą świadomość, że gdy choruje, to kolega bierze na siebie jego robotę, a gdy wróci, będzie musiał harować podwójnie.
Najczęściej na tydzień
Ślachciak dodaje: - Są trudne czasy, firmy zwalniają pracowników, więc niektórzy z nich uciekają na zwolnienia. Zresztą, trudno nawet dociekać zasadności. Wiadomo, dla wielu osób to ogromny stres, prawdziwa trauma. Jednak są oczywiście i kombinatorzy. Tylko jak to sprawdzić? Gdy wyślę do domu chorego kogoś z firmy, by sprawdził, jak się naprawdę czuje, raczej się odbije od drzwi, bo nikt go nie wpuści. Inna sprawa, że zatrudniony ma siedem dni na dostarczenie L-4 do pracy. Najczęściej zwolnienia są tygodniowe, więc w takim przypadku szefowie są bezradni.
Wysokość wynagrodzenia za okres choroby oraz zasiłku chorobowego wynosi 80 proc. wynagrodzenia.
Może być wyższa, jeśli choroba przypada na okres ciąży lub gdy niezdolność do pracy powstała wskutek wypadku w drodze do lub z pracy. Wówczas zatrudniona czy zatrudniony otrzymuje 100 proc. pensji.
Pracodawca też może sprawdzić swojego pracownika
Jacek Dziekan: Jeśli naprawdę chorujemy, to niczego nie powinniśmy się obawiać
Jak często zdarzają się "lewe" zwolnienia?
Jacek Dziekan: Pracodawca może zgłosić się do ZUS-u z prośbą o kontrolę