Udało się! Marek od tygodnia ma protezę nogi
Dzięki ludziom dobrej woli Marek Urbanek z Tychów otrzymał wymarzoną protezę nogi. Czekał na nią długo, bo aż trzy lata
Dokładnie tydzień temu Marek Urbanek, tyszanin, który blisko trzy lata temu stracił nogę w wypadku samochodowym, odebrał wartą 37,5 tys. zł protezę. Radości nie kryje, choć wie, że nim w pełni oswoi się z protezą, wyleje morze potu podczas ćwiczeń i rehabilitacji. Zakup sprzętu i opłacenie rehabilitantów możliwe było dzięki ludziom dobrej woli, którzy na początku września wzięli udział w biegu charytatywnym Katowice Business Run, którego głównym organizatorem była Fundacja Jaśka Meli Poza Horyzonty. Dziennik Zachodni był patronem medialnym imprezy.
Gadżet do chwalenia się
Marek wyszedł z nową dynamiczną protezą z gabinetu Jakuba Krawczaka, protetyka z Tarnowskich Gór, z którym zaczął pracę tuż po wypadku, w zeszły piątek.
- Jestem bardzo szczęśliwy. Bez pomocy fundacji nigdy nie uzbierałbym pieniędzy na takiego mercedesa wśród protez. Dla mnie to nadal coś nieprawdopodobnego. Na ten moment czekałem blisko trzy lata! - nie kryje radości. - Choć jeszcze mam obawy, bo w pierwszym tygodniu korzystanie z protezy bardzo bolało - opowiada. Zdradza, że cały czas na kikucie pojawiają się odciski. - To uświadamia mi, że przede mną najważniejszy etap powrotu do wcześniejszego życia, mozolna rehabilitacja i ogrom ćwiczeń - dodaje Marek. Zakłada, że minimum przez miesiąc będzie musiał chodzić z protezą o dwóch kulach. - Muszę zacisnąć zęby i systematycznie ćwiczyć - komentuje.
Słów nie rzuca na wiatr. Na wyprostach kolan, podciąganiu i rozciąganiu nogi czy stawianiu kroków z założoną protezą spędza każdą wolną chwilę. Od zeszłego piątku cały dzień podporządkowuje rehabilitowaniu się.
Kiedy Marek zobaczył protezę od razu stwierdził, że wygląda rewelacyjnie, jak nowoczesny gadżet. - Strasznie mi się podoba. Zrezygnowałem z osłonienia jej specjalną powłoką imitująca skórę - zdradza. - Już nie mogę doczekać się lata, będę mógł pochwalić się, że korzystam z takiego sprzętu. Pokażę, że mimo braku nogi jestem tak samo sprawni, jak zdrowi ludzie - śmieje się.
Prawie trzy lata bez nogi
Tyszanin na protezę czekał wyjątkowo długo. Wypadek, który zatrzymał jego aktywne życie miał miejsce 23 listopada 2012 roku (w dzień odebrania protezy do okrągłych trzech lat brakowało dokładnie miesiąca i trzech tygodni). Zazwyczaj osoba po amputacji protezę zakłada pół roku od operacji. Dlatego Marek musi włożyć trzy razy więcej siły w rehabilitację. - Moje mięśnie w tym czasie mocno zwiotczały i są bardzo słabe - wyjaśnia tyszanin.
Jak doszło do wypadku? Jadąc al. Rozdzieńskiego inny kierowca zaczął zajeżdżać mu drogę, próbował zepchnąć go. Niestety, udało mu się to. Marek chcąc uniknąć zderzenia odruchowo skręcił kierownicą. Przy prędkości 120 km na godz. uderzył w bariery energochłonne. Te rozszczepiły się, wbiły w samochód i ucięły mu część lewej stopy. Tak niefortunnie, że na kikut nie można było założyć protezy. Konieczna była kolejna amputacja. Niestety, pechowa. Ranę zaatakował gronkowiec. Lekarze musieli uciąć nogę po raz trzeci. W sumie proteza zastępuje Markowi 27 cm brakującej lewej nogi.
Nowy rok, nowe życie
Tyszanin liczy, że już w pierwszych dniach 2016 roku zacznie szukać pracy. Usamodzielnienie się jest głównym zadaniem, jakie postawił sobie do osiągnięcia w najbliższych miesiącach. Przed wypadkiem mieszkał sam, pracował. Był samowystarczalny. Po wypadku cały czas musiał prosić kogoś o pomoc. - Zanim wyślę CV, chciałbym znów swobodnie poruszać się. Wiem, że pewnych rzeczy nie przeskoczę, ale uda się. Jestem pozytywnie nastawiony - komentuje tyszanin.
Przed wypadkiem był przedstawicielem handlowym. Większość dnia spędzał w samochodzie, jeżdżąc od klienta do klienta (wypadek miał miejsce również w czasie pracy). Właśnie ta mobilność wyjątkowo odpowiadała Markowi. Dlatego planuje znaleźć pracę w tym samym zawodzie.
Podczas wrześniowego biegu udało się uzbierać ponad 100 tys. zł na protezę i rehabilitację.