Ugoda czy dyktat? Bitwa o pobory
Radni PiS i prezydent Białegostoku mają dziś niepowtarzalną okazję na zgodę ponad podziałami. Trzeba jednak ustąpić, a na to ochoty raczej nikt nie ma. Bo w białostockim samorządzie trwa wielka wojna.
Urząd miejski, sala nr 10. To tutaj punktualnie o godz. 16 powinna dziś rozpocząć się nadzwyczajna sesja rady miasta. Zwołana została na wniosek Tadeusza Truskolaskiego. Do rozpatrzenia jest tylko jeden punkt: wynagrodzenie prezydenta Białegostoku, a konkretnie powrót do maksymalnych stawek przysługujących włodarzowi miasta. To ok. 13 tys. zł brutto miesięcznie. Decyzją radnych klubu PiS Tadeusz Truskolaski zarabia od listopada ok. 9 tys. zł brutto.
Mediacje w sprawie pensji zasugerował sąd pracy, gdzie na wniosek prezydenta toczy się proces w sprawie poborów. Jeżeli ugoda będzie, 5 maja zamiast wyroku usłyszymy o umorzeniu sprawy.
A na sesji będzie show
Choć w polityce nigdy nie mówi się nigdy, taki scenariusz wydaje się być mało prawdopodobny. Ugoda oznacza bowiem ustępstwa. A tu szykuje się kolejna wojna w białostockim samorządzie. Bo dla radnych PiS nadzwyczajna sesja ustępstwem nie jest. Wprost przeciwnie.
- Jesteśmy oburzeni, że prezydent nie zastosował się do wskazówek sądu. Mediacje nie powinny się odbywać na sesji nadzwyczajnej. Ta powinna być zwoływana tylko i wyłącznie w sprawach bardzo pilnych i palących dla miasta Białystok. Wynagrodzenie nie jest pilną sprawą, to nie jest sytuacja klęski żywiołowej - mówi radny PiS Henryk Dębowski. - W naszym przekonaniu wynagrodzenie zostało ustalone na poziomie odzwierciadlającym pracę prezydenta.
- Mediacje powinny być przeprowadzane w cichej, normalnej atmosferze. A na sesji będzie show - uważa jego klubowa koleżanka radna Katarzyna Siemieniuk. - Poza tym, jak rozumiane są mediacje? Przychodzi pan prezydent z gotowym projektem, gdzie podwyższa pensję do maksymalnej kwoty. Nie rozmawia z nami, nie przedstawia argumentów. Być może coś się zmieniło od momentu, gdy mówiliśmy o jego wynagrodzeniu i być może są przesłanki, by je zmienić. Ale tak się nie postępuje.
Jednocześnie przedstawiciele PiS podkreślają, że na rozmowy są gotowi. Prezydent zapewnia, że też.
- Ale to nie ja rozpocząłem tę wojnę. To co mnie spotyka, traktuję jako ogromną niesprawiedliwość. Dokonania prezydenta miasta, powiem nieskromnie, są historyczne. I nie godzę się na to, żebym był za to karany - mówi Tadeusz Truskolaski.
Dodaje, że jest gotowy na ustępstwa i debatę, ale uczciwą. - Jestem gotowy na uczciwą ocenę mojej pracy - zapewnia.
Ważniejszy prezydent czy rada?
Jak to będzie debata? Nie wiadomo. Niektórzy zastanawiają się, czy w ogóle zostanie przeprowadzona, czy zostanie przyjęty porządek obrad, czy dojdzie do głosowania. Wystarczy, że na sesji nie będzie odpowiedniej liczby radnych, a obrady zostaną przerwane.
Pytamy więc, czy na sesję przyjdzie klub PiS, który ma większość. - Był bardzo krótki czas zwołania sesji. A zbliża się długi weekend. Ludzie mieli swoje plany. Ja będę - zapewnia Katarzyna Siemieniuk.
O swojej obecności zapewnia też Henryk Dębowski. - Naszym obowiązkiem jako radnych jest być na tej sesji - podkreśla.
Ale nie mówi wprost, czy porządek obrad zostanie przyjęty. Zaprasza na sesję. Pewnie przyjdą też radni opozycji. - Ludzie honorowi wykorzystaliby szansę, którą dał im sąd. Ale co zrobią radni PiS - zobaczymy - komentuje Maciej Biernacki, szef klubu PO w radzie miasta.
- Jest mi bardzo przykro, że radni zamiast zajmować się sprawami mieszkańców, tracą energię na to, by pokazać kto jest ważniejszy: prezydent, czy rada. Mam nadzieję, że dziś ta sprawa się skończy, podamy sobie ręce i wrócimy do normalnej pracy - podkreśla radny SLD Wojciech Koronkiewicz.
Wyrok zamiast ugody
Szanse na normalną pracę są jednak niewielkie. W tej chwili trwa wojna o wszystko. O absolutorium, którego od dwóch lat radni PiS nie chcą prezydentowi udzielić, o budżet miasta, o mianowanie dyrektorów szkół (w sądzie radny Piotr Jankowski stwierdził, że są z mianowania politycznego), o budowę bloków, utrzymanie stadionu miejskiego, halę widowiskową, czy stanowiska w radzie miasta. Tu żadnej komisji nie przewodniczy radny z Komitetu Tadeusza Truskolaskiego. Prezydenckie ugrupowanie nie ma też swojego przedstawiciela w prezydium rady. Ofiarą politycznej wojny prezydent - PiS był choćby nasz olimpijczyk Wojciech Nowicki. Przez wiele tygodni zamiast konkretną nagrodą pieniężną musiał zadowolić się symbolicznym czekiem.
Wszystkie wzajemne pretensje i zarzuty są teraz z wielką pieczołowitością wyliczane w sądzie w trakcie rozpraw o prezydencką pensję. W relacje PiS - prezydent wmieszana została też prokuratura. Sprawdzana są doniesienia o nieprawidłowościach w magistracie, które śledczym dostarczył poseł Krzysztof Jurgiel, szef PiS w Podlaskiem.
A w perspektywie kolejne wybory samorządowe. Zostało do nich nieco ponad rok.