Ujemne oprocentowanie i kurs franka obniżają raty
Obecnie za franka szwajcarskiego płacimy 3,7 zł. To najniższy kurs tej waluty od dwóch lat. Ujemne stopy procentowe centralnego banku szwajcarskiego dodatkowo obniżają raty kredytów.
Kolejny projekt ustawy, która ma pomóc tym, którzy zaciągnęli kredyty we frankach, trafił do Sejmu. Po wakacjach posłowie będą musieli zająć się czterema takimi projektami. Według członków Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu żaden z nich nie rozwiązuje problemów osób z kredytami frankowymi. Ostatniemu, prezydenckiemu, zarzucają, że nie obejmuje on osób, które nie mogąc spłacać kredytu, już straciły nieruchomości, a nadal spłacają zobowiązanie.
Wielu specjalistów jednak uważa, że sytuacja na rynku obecnie nie uzasadnia żadnej interwencji. Ci zaś posiadacze kredytów walutowych, którzy przetrwali najgorszy okres, teraz będą mieli coraz łatwiej.
Problem jest gdzie indziej
Działacze stowarzyszeń frankowiczów zwracają uwagę, że wzrost kursu franka szwajcarskiego postawił wiele gospodarstw domowych w sytuacji, w której nie są w stanie regularnie spłacać drastycznie wyższych rat kredytu. Z punktu widzenia banków wygląda to nieco inaczej.
- Kredyty frankowe są spłacane lepiej niż te w złotówkach
- twierdzi Krzysztof Olszewski, rzecznik prasowy mBanku. - Oczywiście zdarzają się problemy, ale mają je i klienci, którzy mają kredyty w złotówkach i frankowicze. W takich przypadkach staramy się pomóc. Mamy im do zaproponowania szereg instrumentów restrukturyzacyjnych.
Jarosław Sadowski, główny analityk Expandera, twierdzi, że choć raty kredytów zaciąganych w okresie, kiedy frank był najtańszy, czyli 2007 i 2008 roku, są obecnie nieco wyższe niż wtedy, nie to jest zasadniczym problemem.
- Prawdziwy problem to nieruchomości zadłużone znacznie powyżej ich wartości
- mówi Sadowski. - Jeśli ktoś zdecyduje się sprzedać takie mieszkanie czy dom, poniesie stratę. Gdy mówi się o różnych rozwiązaniach dla frankowiczów, ten aspekt należałoby wziąć pod uwagę.
Gdy ktoś zaciągał w 2008 roku kredyt na mieszkanie wartości 300 tys. zł, pożyczał 142 857 franków. Dziś po dziewięciu latach spłaty ma wciąż do spłacenia nieco ponad 100 tys. franków, czyli po dzisiejszym kursie tej waluty nieco ponad 370 tys. zł. Gdyby zdecydował się na sprzedaż mieszkania dziś - strata będzie potężna - przekraczająca nawet 150 tys. zł.
- Jeśli jednak ktoś nie ma w planach takich transakcji, nie jest wcale w złym położeniu - twierdzi Sadowski. - Na skutek ujemnych stóp procentowych obecnie rata jest oczywiście wyższa niż w 2007 czy 2008 roku, ale nie jest to różnica drastyczna. Jeśli ktoś płacił wtedy około 1500 zł raty, dziś płaci 1800 zł. I stoi przed dylematem przewalutowywać czy nie.
Gdyby obniżanie ceny franka okazało się trwałą tendencją, to w kontekście wciąż ujemnych stóp procentowych w Szwajcarii warto byłoby z tym poczekać. Jednak w każdej chwili sytuacja może się odwrócić. Gwałtowny wzrost kursu szwajcarskiej waluty postawiłby frankowiczów w wybitnie trudnej sytuacji.
Kwestia perspektywy
- Kredyty frankowe są na ogół zobowiązaniami kilkudziesięcioletnimi - mówi prof. Paweł Marszałek z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. - Trudno o nich mówić w kontekście przejściowych zwyżek lub zniżek kursów. Prawdopodobnie w trakcie całego okresu spłaty takiego kredytu to się uśredni i nie okażą się one ani zabójcze, ani wyjątkowo korzystne. Inna sprawa to to, czy klienci zaciągający takie kredyty faktycznie byli wprowadzani w błąd.
Zdaniem profesora Marszałka problematyczne mogą być same umowy kredytowe lub niektóre ich zapisy.
- Co do zasady pewnie były podpisywane zgodnie z literą prawa. Czy zgodnie z duchem? Nie mnie to oceniać
- mówi profesor.
Zwraca jednak uwagę, że problem ze spreadami (różnicą kursu, po którym kredyt był wypłacany a tym, po którym raty spłacano) wyniknął z braku mechanizmu jego obliczania zapisanego w umowie. Takich kwestii może być więcej i na nich należy się skupić.
Czy przewalutowywać kredyty, czy nie - decyzja jest trudna, bo kurs franka jest niepewny.
- W dzisiejszym świecie może się wszystko zdarzyć - twierdzi Paweł Marszałek. - Równie prawdopodobny jest frank za 3 zł, jak i za 6 zł - podkreśla.