Ukradli samochód z... klasztornego parkingu
Ogromnym tupetem wykazali się złodzieje, którzy pod osłoną nocy zakradli się na parking samochodowy znajdujący się na terenie klasztoru karmelitów bosych przy ul. Liściastej 9.
W tym roku złodzieje skradli w Łodzi 199 samochodów (w 2016 r. 523 auta). Największym wzięciem cieszą się audi, volkswageny, bmw, seaty, skody, hondy, a także citroeny berlingo, C3 i C4, peugeoty boxer, renault kangoo i fiaty panda. Nocą najczęściej samochody giną z niestrzeżonych parkingów na osiedlach. W dzień - sprzed centrów handlowych. Najczęściej włamywacze pokonują zamki używając tzw. łamaka, czyli specjalnego klucza ze stali narzędziowej. Przy jego pomocy uruchamiają też silnik. Samochody nowsze uruchamiają przy pomocy modułów komputerowych.
Przestępcy przewrócili płot i wypchnęli na teren pobliskiego Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego stojącego na parkingu niebieskiego fiata ducato załadowanego odzieżą. Tam przecięli siatkę i wypchnęli auto na asfaltową jezdnię ul. Liściastej. Tu, prawdopodobnie przy pomocy łamaka, uruchomili silnik i odjechali samochodem w siną dal. Wraz z nim przepadły kurtki, spodnie, marynarki, paski do spodni i inna odzież warta 26 tys. zł.
- Dochodzenie w tej sprawie prowadzi Wydział do Walki z Przestępczością Samochodową Komendy Miejskiej Policji. Zostali już przesłuchani świadkowie. Policjanci weryfikują zebrane materiały - informuje kom. Adam Kolasa z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Złodzieje dobrze zaplanowali skok. Samochód, który padł łupem przestępców, stał bowiem zaledwie kilkadziesiąt metrów od dyżurki, w której przebywał dozorca. Złodzieje musieli też mieć niezłą krzepę, gdyż udało się im zgiąć metalowe słupki zatopione w cemencie, do których została przymocowana metalowa siatka. Wcześniej jednak musieli obserwować parking, a także zebrać informacje o właścicielu fiata, który handluje na rynkach odzieżą. Dokonali kradzieży, gdy jego wysłużone auto było załadowane towarem.
Samochód udało się przestępcom wyprowadzić z parkingu bez zbędnego hałasu. Zrobili to tak sprytnie, że dyżurujący w tym czasie dozorca nic nie zauważył. Przewrócony płot dostrzegł dopiero rano jego zmiennik. Mężczyzna powiadomił wtedy zakonników i policję.
Zakonnicy są zrozpaczeni, gdyż pieniądze, które zarabiali na parkingu, przeznaczali na remont kościoła i klasztoru. Tymczasem właściciel fiata domaga się odszkodowania za skradzione auto i odzież. Cała nadzieja w tym, że policjanci wytropią złodziei i odzyskają skradzioną odzież i samochód.