Ukraina. Czy Rosjanie odpowiedzą za swoje zbrodnie?

Czytaj dalej
Fot. FOT. Ukrinform/East News
Dorota Kowalska

Ukraina. Czy Rosjanie odpowiedzą za swoje zbrodnie?

Dorota Kowalska

Chyba nikt nie mógł się spodziewać, że w XXI wieku, w europejskim kraju zobaczy obrazki spalonych nagich kobiecych ciał, usłyszy o gwałtach na dzieciach, torturach nacechowanych niebywałym okrucieństwem. Tyle tylko, że pociągnięcie Rosjan do odpowiedzialności za to, co zrobili i robią na ukraińskiej ziemi wcale nie będzie proste.

To było bardzo mocne przemówienie, padły w nim ważne słowa. Ale też chyba po raz pierwszy polityk tej rangi mówił wprost o tym, czego Rosjanie dopuścili się na ukraińskiej ziemi.

- Stany Zjednoczone formalnie uznały, że Rosja popełniła zbrodnie przeciwko ludzkości podczas trwającej inwazji na Ukrainę - stwierdziła wiceprezydent USA Kamala Harris na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. - Zbadaliśmy dowody, znamy normy prawne i nie ma wątpliwości, że Rosja dokonała tych przestępstw. Mówię to wszystkim, którzy popełnili te zbrodnie, a także ich przełożonym, którzy są współwinni tych zbrodni, zostaniecie pociągnięci do odpowiedzialności - dodała.

W swoim wystąpieniu Harris wymieniła jako „barbarzyńskie i nieludzkie” morderstwa w Buczy, bombardowanie szpitala położniczego w Mariupolu, wreszcie napaść seksualną na czterolatka przez rosyjskiego żołnierza.

- Uznajmy wszyscy, w imieniu wszystkich ofiar, zarówno znanych, jak i nieznanych, że sprawiedliwość musi zostać wymierzona - mówiła wiceprezydent USA. - Jeśli Putin myśli, że może nas przeczekać, to bardzo się myli. Czas nie jest po jego stronie - podsumowała.

Jak podkreślają media, to jedna z najmocniejszych deklaracji Zachodu w kwestii wymierzania sprawiedliwości wschodniemu mocarstwu, ale niejedyna.

O tym, że Władimir Putin jest „zbrodniarzem wojennym”, prezydent USA Joe Biden mówił już w kwietniu zeszłego roku.

- To, co tam się dzieje, jest oburzające - przyznawał Biden po ujawnieniu zbrodni w Buczy, podkreślając, że rosyjski prezydent powinien za to odpowiedzieć.

Ale też drogi, którymi Rosjanie szli i wciąż idą przez Ukrainę, to drogi śmierci i niebywałego wręcz okrucieństwa. Zdjęcia wsi, miast i miasteczek, z których się wycofali - szokują. Nie mogły zostać niezauważone.

Pierwsze obrazy grozy świat ujrzał, kiedy w marcu 2022 roku wojska ukraińskie weszły do Buczy opuszczonej przez Rosjan. Na poboczach leżały ciała w cywilnych ubraniach: mężczyzna na rowerze, kobieta z zakupami, starszy mężczyzna, młody chłopak.

„Nowa Srebrenica. Ukraińskie miasto Bucza było w rękach rosyjskich bydlaków przez kilka tygodni. Miejscowi cywile byli poddawani arbitralnym egzekucjom, niektórzy z rękami związanymi na plecach, ich ciała rozrzucone są na ulicach miasta” - pisał ukraiński resort obrony.

W zbiorowych mogiłach trzeba było pochować w Buczy ponad trzystu cywili.

Reporterzy Agencji Reutera, którzy byli na miejscu, widzieli kilka ciał mężczyzn w cywilnych ubraniach, leżących na ulicach. Każdy z zabitych miał ranę postrzałową głowy, część miała związane ręce i ślady oparzeń na twarzy, które mogą świadczyć o tym, że zostali zastrzeleni z bliskiej odległości.

Dziennikarze rozmawiali też z tymi, którzy przeżyli rosyjską okupację. Jedna z mieszkanek opowiadała, że rosyjski żołnierz więził ją przez kilka dni, groził, że ją poćwiartuje. Po wyjściu na wolność próbowała odnaleźć męża. Po kilku dniach dowiedziała się, że w piwnicy na klatce schodowej budynku, w którym z nim mieszkała, znajdują się zwłoki.

- Rozpoznałam go po butach i spodniach. Był okaleczony, jego ciało zimne - powiedziała. Wraz z kilkoma sąsiadami zakopała je na działce ogrodowej w pobliżu budynku, na tyle głęboko, by „psy go nie zjadły”.

Nie tylko Bucza spłynęła krwią ludności cywilnej. W pobliżu Kijowa znaleziono ciała pięciu nagich kobiet. Rosjanie próbowali je spalić. Mer Irpienia Ołeksandr Markuszyn mówił wprost, że w wyniku działań rosyjskich wojsk zniszczona została połowa miasta. Ale nie to było najgorsze.

Pochodząca z Irpienia 63-letnia Anna Szewczenko w rozmowie z „Daily Mail” opowiadała, jak kilku żołnierzy zgwałciło matkę i jej 15-letnią córkę.

- Nie uwierzylibyście, przez co przeszliśmy. Rosjanie są zwierzętami. Strzelali do ludzi próbujących uciec i zostawiali ich na ulicy - mówiła. - Pijani kopali w drzwi do piwnic, wyciągali kobiety i gwałcili je. Jedna dziewczynka w wieku zaledwie 15 lat została zgwałcona wraz z matką przez kilku żołnierzy - szlochała kobieta.

W Irpieniu znaleziono ciała dzieci poniżej 10. roku życia ze śladami gwałtu i tortur. W jednej z piwnic budynku w obwodzie kijowskim przez trzy tygodnie mieściła się baza jednostki wojsk rosyjskich. Znaleziono tam pięć ciał mężczyzn z rękami związanymi za plecami. Byli torturowani, potem zabici. Jednej z ofiar zmiażdżono czaszkę uderzeniami kolb, innym strzelano w tył głowy lub w klatkę piersiową.

W Borodziance, mieście w obwodzie kijowskim, Rosjanie strzelali bez ostrzeżenia do dzieci, kobiet, osób starszych.

- Okropności, które widzimy w Buczy to wierzchołek góry lodowej wszystkich zbrodni, które do tej pory zostały popełnione przez rosyjskich żołnierzy na terytorium Ukrainy. I mogę powiedzieć, bez wyolbrzymiania, ale z wielkim smutkiem, że sytuacja w Mariupolu jest znacznie gorsza - stwierdził już w marcu zeszłego roku Dmytro Kułeba, ukraiński minister spraw zagranicznych.

Miał rację. W Mariupolu ofiar było tysiące. Rosjanie ostrzelali w tym mieście kilka budynków szpitala położniczego i dziecięcego. Zginęły dzieci, matki, pielęgniarki i lekarze.

„Rosyjski pilot, który prawdopodobnie nie waha się nazywać siebie mężczyzną, właśnie ponownie nacisnął spust, wiedząc dokładnie, gdzie uderzy bomba. Rosjanie! Przekroczyliście nie tylko granicę niedopuszczalnych stosunków między państwami i narodami. Przekroczyliście linię ludzkości. Przestańcie nazywać siebie ludźmi!” - napisał Pawło Kyryłenko, szef donieckiej obwodowej administracji wojskowej, po tym, jak Rosjanie zbombardowali teatr, w którego piwnicach kryły się kobiety i dzieci. Ile osób zginęło pod zawałami - do dziś nie wiadomo.

Dramat Mariupola trwał tygodnie. W mieście okupowanym przez Rosjan ludziom brakowało jedzenia i wody. Mdleli w kilkugodzinnych kolejkach po niewielkie ilości dostarczanej przez okupantów żywności. Wadym Bojczenko, mer Mariupola, twierdzi, że rosyjskie wojska w ciągu dwóch miesięcy zabiły więcej cywilnych mieszkańców miasta niż Niemcy podczas dwóch lat okupacji.

„Zabójcy zamiatają ślady. W Mariupolu zaczęły działać rosyjskie mobilne krematoria” - pisała rada miejska na Telegramie. Jak dodała, „po tym, gdy ludobójstwo w Buczy zyskało szeroki międzynarodowy rozgłos, władze Rosji nakazały zniszczyć wszelkie świadectwa zbrodni swojej armii w Mariupolu”

Dlatego - według mariupolskich władz - Rosja nie wydała zgody na działania ratunkowe i ewakuacyjne.

„Skala tragedii w Mariupolu nie była widziana na świecie od czasów istnienia nazistowskich obozów koncentracyjnych. Raszyści (Rosjanie - red.) przekształcili całe nasze miasto w obóz śmierci. Niestety, straszna analogia coraz bardziej się potwierdza. To już nie Czeczenia czy Aleppo. To nowy Oświęcim i Majdanek. Świat musi pomóc ukarać putinowskich nieludzi” - alarmował Wadym Bojczenko.

Mateusz Lachowski, korespondent Polsat News w Ukrainie, relacjonował wojnę z terenu Ukrainy. Był między innymi w Iziumie. Opowiadał o czterystu czterdziestu pięciu grobach, w kilku było więcej niż jedno ciało, w jednym - ciała siedemnastu żołnierzy.

- Mimo upływu czasu, już przy oględzinach ciał stwierdzono, że ludzi tych rażono prądem, odkryto ciało mężczyzny z obciętymi genitaliami, inni mieli poderżnięte gardła, żołnierze - związane ręce. Inne ciała miały połamane ręce, nogi, widoczne były ślady głębokiego duszenia - opowiadał w rozmowie z „Polska Metropolia Warszawska”.

Lachowski był też w Buczy, był w innych wyzwolonych ukraińskich miastach.

- W Makarowie spotkałem się z najgorszymi rzeczami. Jak z horroru. Tam była grupa Wagnera - Witebsk. W Donbasie żołnierze ukraińscy nosili przy sobie granaty - woleli sami się wysadzić, niż wpaść w ręce wagnerowców. Mnie również proponowali taki granat, bo wagnerowcy strzelali też do dziennikarzy. Grupa Witebsk liczy kilkadziesiąt osób; to tak zwana grupa mobilna, coś w rodzaju sił specjalnych - wspominał. - Zadaniem tego rodzaju grup mobilnych, bo jest ich kilka, jest zastraszanie ludności cywilnej i ukraińskich żołnierzy. Ci ludzie torturowali i dosłownie poćwiartowali mężczyzn z obrony terytorialnej. (…). Akurat tego dnia też byłem w Makarowie. Widziałem zaminowany dom, w którym pies jadł ludzkie ciało. Cała ulica była zaminowana. Nikt, kto wpadł w rosyjską niewolę, czy to z żołnierzy, czy z członków obrony terytorialnej, nie wyszedł żywy. W całym mieście unosił się zapach trupów. To był koszmar - opisywał.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski już w marcu 2022 roku oskarżył Rosjan o „wycinanie języków cywilów”, by uczynić Ukraińców „cichymi niewolnikami”. Opisał, jak cywilom strzelano w tył głowy, torturowano, zabijano granatami w ich domach, miażdżono czołgami.

- Odcinają kończyny, podcinają gardła. Kobiety były gwałcone i zabijane na oczach swoich dzieci. Wyrwano im języki tylko dlatego, żeby agresor nie usłyszał od nich tego, co chciał usłyszeć - powiedział.

Dmytro Łubinec, ukraiński rzecznik praw człowieka, stwierdził w rozmowie z PAP, że skala zbrodni popełnionych przez Rosję na wyzwolonych terytoriach Ukrainy przeraża.

- W Chersoniu świadkowie pokazali nam cele, w których przetrzymywano dzieci. Myślałem, że po Buczy, Irpieniu i po katowniach w obwodzie charkowskim nic nie może mnie już zdziwić - mówił.

Według relacji Łubinca, cele miały około 20 metrów kwadratowych powierzchni. Znajdowały się w zawilgoconej, zimnej piwnicy. Tam, gdzie siedziały dzieci, Rosjanie rzucili na podłogę trzy cienkie karimaty.

Urządzali podobne katownie w każdej większej ukraińskiej miejscowości, do której wkraczali. Nauczycielom i dyrektorom szkół nakazywali nauczanie w języku rosyjskim. Zaczepiali mieszkańców. Mówili: „Nie jesteście żadnymi Ukraińcami, jesteście Rosjanami”. Kto oponował, był torturowany.

- Polewali wodą ręcznik, który kładli na szyję. Nogi kazali umieścić w misce z wodą. Potem podłączali druty do języka, do męskich genitaliów, a potem włączali prąd - tłumaczył rzecznik. Jeden z torturowanych, z którym rozmawiał Łubinec, katowany był w okupowanym Berdiansku.

- Kiedy zaczął opowiadać, co mu robiono, wpadł w histerię. Mówił, że kiedy rażono go prądem, rozerwał mu się język. Myślał, że już nigdy nie będzie mówić. Potem wszystko się pozrastało. On mówił, że błagał ich o śmierć - relacjonował Łubinec.

Rosyjscy żołnierze znani są ze swojego, niebywałego wręcz okrucieństwa. Chociaż chyba nikt nie spodziewał się, że zobaczy takie obrazki, usłyszy takie opowieści w XXI wieku, co ważne - dochodzi do nich w europejskim kraju, który chciał wejść do Unii Europejskiej, a z czasem do NATO.

- Oni tacy są. Proszę poczytać opracowania, nie te propagandowe, jak wyglądał przemarsz Armii Czerwonej w czasie II wojny światowej, co się działo na terenach „wyzwalanych” przez Rosjan nie wspominając o horrorze na terenach niemieckich, bo tam sołdaci mieli wprost przyzwolenie, aby mordować, rabować, gwałcić. Na przykład w Budapeszcie po kapitulacji dowódca sowiecki Malinowski wydał rozkaz swoim żołnierzom: możecie dwa dni w tym mieście robić, co chcecie. Wymordowali 50000 cywilów, zgwałcili wszystkie kobiety w wieku od 10 do 70 lat. Zrabowali, co się dało - tego Budapeszt doświadczył. Więc to, co dzieje się na terenie Ukrainy, to nic nadzwyczajnego - mówił mi Romuald Szeremietiew, były wiceminister i p.o. ministra obrony narodowej - Ukraińcy przechwytują rozmowy telefoniczne rosyjskich żołnierzy z bliskimi w Rosji. Słyszymy, jak żona „pozwala” mężowi gwałcić ukraińskie kobiety, a matka, gdy syn skarży się, że musi zabijać cywilów, mówi, że ma to robić, bo te dzieci, kobiety, to są „faszyści”, których trzeba wytępić. Oni po prostu tacy są - dodał Romuald Szeremietiew.

I przyznał, że to, co robią rosyjscy żołnierze na ukraińskiej ziemi, to bestialstwo, ale „człowiek inaczej niż zwierzę, może zabijać bez potrzeby. Zwierzę zabije, żeby zdobyć pokarm, obronić się, kiedy jest atakowane. Natomiast człowiek potrafi mordować, no właśnie - ot, tak sobie.”

Specjaliści medycyny sądowej żandarmerii wojskowej (Koninklijke Marechaussee) wyjechali w październiku ubiegłego roku na Ukrainę, badali tam rosyjskie zbrodnie w imieniu Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK) w Hadze. Zespół składał się z 40 osób.

- Badaliśmy ciała w kostnicy w Kijowie, które jednak były w bardzo złym stanie, gdyż część z nich była spalona, co utrudniało badania - mówił portalowi NOS major Angelo Wouters, stojący na czele zespołu, który wrócił już do kraju.

Wouters zaznaczył, że eksperci, którzy pracowali na Ukrainie są bardzo doświadczeni, ale to, co zobaczyli było „niewyobrażalne”, nie byli na to przygotowani.

Wiele instytucji na całym świecie dokumentuje to, czego Rosjanie dopuścili się u naszego wschodniego sąsiada. Także Instytut Pileckiego powołał Centrum Dokumentowania Zbrodni Rosyjskich w Ukrainie im. Rafała Lemkina.

- Jeśli Rosja nie zostanie ukarana, będzie to miało swoje konsekwencje w przyszłości. Rosja już przegrywała, między innymi z Polską w 1920 r., jednak nieukarana zaatakowała ponownie 20 lat później - przypomina w rozmowie z i.pl prof. Magdalena Gawin, dyrektor Instytutu Pileckiego - Zajmujemy się zbieraniem świadectw od Ukraińców i dokumentowaniem zbrodni rosyjskich, więc siłą rzeczy jesteśmy blisko problemu wyciągnięcia konsekwencji rozpętania agresywnej wojny w Europie. Jeśli mówimy o ukaraniu Rosji, to stoimy przed bardzo trudnym zadaniem, ale oczywiście trudne problemy mogą być rozwiązane, gdy jest ku temu polityczna wola - dodała.

Kijów już od miesięcy naciska na utworzenie nowej międzynarodowej organizacji zajmującej się zbrodniami wojennymi, która skupiłaby się na rosyjskiej inwazji, czemu, jak można się było spodziewać, Moskwa się sprzeciwia.

Sprawa pociągnięcia winnych do odpowiedzialności nie jest jednak taka prosta. Jak podaje Reuters, wnioski, które pojawiły się na koniec analizy prawnej prowadzonej przez Departament Stanu USA, a na które powołała się Kamala Harris, nie niosą ze sobą żadnych natychmiastowych konsekwencji dla trwającej wojny. Waszyngton ma jednak nadzieję, że mogą one pomóc w dalszej izolacji prezydenta Rosji Władymira Putina i przyspieszą wysiłki prawne mające na celu pociągnięcie członków jego rządu do odpowiedzialności poprzez międzynarodowe sądy i sankcje.

Waszyngton już wcześniej uznał, że siły rosyjskie są winne zbrodni wojennych, podobnie jak komisja śledcza ds. Ukrainy wspierana przez ONZ. Ta nie stwierdziła jednak jeszcze, że owe zbrodnie wojenne są zbrodniami przeciwko ludzkości.

Stwierdzenie, a to właśnie uczyniła administracja Bidena, że działania Rosji są równoznaczne ze zbrodniami przeciwko ludzkości, oznacza, że czyny, od morderstw po gwałty, są powszechne, systematyczne i celowo skierowane przeciwko ludności cywilnej. W prawie międzynarodowym jest to postrzegane jako poważniejsze przestępstwo.

Tyle tylko, że zdolność Amerykanów do wymierzania kar za takie działania poza granicami kraju jest ograniczona, zwłaszcza na terytorium Rosji. Także międzynarodowe organy prawne też mają związane ręce. Międzynarodowy Trybunał Karny obejmuje swoją jurysdykcją tylko państwa członkowskie i państwa, które zgodziły się na jego jurysdykcję, takie jak Ukraina, ale nie Rosja. Rosja nigdy zresztą nie została dotąd ukarana za zbrodnie wojenne, jakich się dopuściła w przeszłości. Jak zatem można to zmienić?

- Na pewno nie możemy mówić o trybunale na wzór Norymbergi, bo przecież nikt nie chce atakować Rosji i jej pokonywać, nikt więc nie przyprowadzi przed trybunał rosyjskich liderów. Zatem Norymberga jest symbolem i nie możemy jej traktować w sposób dosłowny. Musimy też zdać sobie sprawę, że Rosja nigdy nie uzna żadnego międzynarodowego trybunału. Inną kwestią jest osądzenie in absentia. Oczywiście to rozwiązanie niesie za sobą niebezpieczeństwo i ryzyko. To jest bardzo skomplikowana kwestia w prawie międzynarodowym. Powtarzam jednak, jeśli będzie mocna wola polityczna, to sposób się znajdzie. Jeśli jednak Rosja nie zostanie ukarana, będzie to miało swoje konsekwencje w przyszłości - mówi prof. Magdalena Gawin.

I trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Żeby zbrodnie, jakich Rosjanie dopuścili się na narodzie ukraińskim, nigdy więcej się nie powtórzyły, Rosja musi zostać za nie ukarana.

Dorota Kowalska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.