Ukraińcy marzą o zachodzie - w sadach zrobi się pusto?
Krzysztof Plewiński do pracy w swoich sadach zatrudnia Ukraińców, ale im - jak mówi - marzy się praca na zachodzie.
Trzydzieści lat temu życie sadownika - jak mówi Krzysztof Plewiński z Białośliwia - było dużo lepsze i prostsze. Dziś natomiast już tak dobrze nie jest. Brakuje zbytu na owoce, a jeśli ten już jest, to ceny nie są zbyt wysokie, a na dodatek brakuje rąk do pracy.
Ojciec pana Krzysztofa był kowalem, a matka pracowała w urzędzie gminy, on sam zaś nie do końca wiedział, co chce w życiu robić. Jego dziadkowie mieli gospodarstwo rolne, w którym spędzał mnóstwo czasu, więc wybrał się do technikum rolniczego. Później odbył służbę wojskową i znów stanął przed życiowym dylematem.
- Wtedy bardzo dobrze żyło się sadownikom, więc postanowiłem zostać jednym z nich i posadziłem owocowe drzewa - opowiada.
Na początek dostał od ojca 2,5 ha ziemi i to było w zasadzie wszystko od czego zaczynał. Z czasem jednak osiągał coraz więcej.
- Dziś wraz ze starszym synem mamy około 40 ha ziemi. Młodszy trzyma się z dala od gospodarstwa - mówi. Wprowadzili podział obowiązków. Pan Krzysztof zajmuje się sadem, a jego syn sprzedażą.
W swoich sadach przede wszystkim mają jabłonie, ale też drzewa czereśniowe i śliwy. Do niedawna mieli też wiśniowe.
- Cena za wiśnie była już tak niska, że postanowiłem wykopać drzewa, które znajdowały się na 11 ha ziemi. W ich miejsce posadziłem nowe jabłonie
- mówi Krzysztof Plewiński.
Cena za jabłka w tym roku także nie jest jednak wysoka. Za kilogram płacą około 40 groszy. - To jest kiepski rok i nie zanosi się na to, że będzie lepiej. Źle jest w sumie od czasu, gdy Rosja nałożyła na Polskę embargo. Nie możemy sprzedawać na wschodzie, a zachód jest wybredny - mówi.
Poza tym ubolewa nad tym, że brakuje ludzi do pracy. Jeszcze nie tak dawno - jak wspomina - u niego w sadach pracowało w sezonie około 200 osób. - Zwykle wysyłałem po pracowników trzy autobusy. Teraz ani jeden nie przyjechałby pełen - podkreśla.
Z tego powodu od pięciu lat przyjmuje do pracy obywateli Ukrainy. Zapewnia im zakwaterowanie i ubezpieczenie. W sezonie przyjmuje do pracy około 10 Ukraińców. Średnio mają oni od 25 do 45 lat. Gospodarz twierdzi, że za to co w sezonie zarobią w Polsce są w stanie wyżyć przez cały rok na Ukrainie. Co mówi o nich jako pracownikach?
- Bardziej pracowite są kobiety... - ucina.
Niestety ma obawy, że niedługo może zabraknąć i tych rąk do pracy. Wiadomo bowiem, że również niemiecki rząd od nowego roku planuje otworzyć rynek pracy dla Ukraińców. Szacuje, się ze nasz kraj opuści aż 60 procent z nich.
- Ukraińcy są spragnieni zachodu, bo myślą, że zarobią tam więcej pieniędzy. My przy takich cenach skupu nie jesteśmy w stanie dać im więcej
- dodaje.