Ukraińcy nadal widzą w nas przyjaciół [rozmowa]

Czytaj dalej
Fot. Michael Sohn
r

Ukraińcy nadal widzą w nas przyjaciół [rozmowa]

r

Rozmowa „Gazety Pomorskiej“ z Adamem Kowalczykiem z Narodowego Centrum Studiów Strategicznych o wyjściu z ukraińskiego kryzysu.

- Premier Beata Szydło (tym razem wspólnie z kanclerz Angelą Merkel) po raz kolejny wyraziła zaniepokojenie sytuacją we wschodniej Ukrainie. Co oznacza ta retoryka w praktyce?
- Wyrażanie zaniepokojenia jest stałym instrumentem w polityce zagranicznej. Nie będzie miało ono wpływu na sytuację na wschodzie Ukrainy, bo część państw zachodnich jest zmęczona przedłużającym się konfliktem. Eskalowanie napięcia przez Rosję pokazuje, że nie mamy narzędzi, które pozwalałyby wpływać skutecznie na tę politykę.

- Ukraina była naszym strategicznym partnerem, najważniejszym sąsiadem na Wschodzie. Czy dziś mamy podstawy, aby traktować ją w ten sposób?
- Pozostaje takim partnerem, co jest spowodowane jej położeniem geopolitycznym. Pomimo szumnych deklaracji politycznych z obydwu stron, po 1991 r. bywały jednak okresy, w których Ukraina tym strategicznym partnerem nie była. Po wizycie Andrzeja Dudy w Kijowie wydaje się jednak, że Kijów znów stał się jednym z priorytetów polskiej polityki zagranicznej. Nadal jednak nie ma instytucji, które mogłyby to partnerstwo utrwalać, same deklaracje nie wystarczą.

- Na spotkaniu prezydenta Dudy z Petrem Poroszenko padło zapewnienie, że Polska będzie stała u boku Ukrainy. Zważywszy na konflikt w Donbasie, takie zapewnienia brzmią złowieszczo.
- Chodzi raczej o kontynuowanie działań dyplomatycznych. Nie spodziewam się zmiany linii politycznej Warszawy w tym względzie. Niezależnie od rządzącej w Polsce opcji politycznej, polityka Polski względem konfliktu w Donbasie nie uległa głębokiej zmianie. Przyznajemy, zgodnie z prawem międzynarodowym i zdrowym rozsądkiem, w konflikcie o Krym i Donbas rację państwu ukraińskiemu. Zarówno na forum Unii Europejskiej, jak i w strukturach NATO będziemy takie stanowisko podtrzymywać. Chodzi nie tylko o to respektowanie prawa międzynarodowego, ale również o to, żeby społeczeństwo ukraińskie mogło autonomicznie wybierać, w którą stronę ich państwo ma zmierzać. Ukraińcy powinni takiego wyboru dokonać: czy modernizują się i zmierzają w kierunku Zachodu, czy z powrotem - przesuwają się w kierunku orbity wpływów Rosji.

- Pytanie, czy ta konsekwencja polskiej dyplomacji świadczy dobrze o jej kontakcie z rzeczywistością. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy Ukraina zrobiła wiele, aby nadszarpnąć wiarygodność jako partner Polski.
- Nie można pomijać faktu, że u naszego sąsiada trwają regularne działania wojenne. Wpływa to na funkcjonowanie administracji oraz tempo i skuteczność reform. To prawda, że z polskiej perspektywy wizja polityki historycznej, która krystalizuje się w Kijowie, może niepokoić. Warto jednak wziąć pod uwagę, że - w świetle wyników badań socjologicznych - Polacy są nadal bardzo pozytywnie postrzegani przez mieszkańców Ukrainy. Często zajmujemy wręcz pierwszą pozycję pośród najbardziej lubianych sąsiadów Ukrainy. Odwoływanie się przez władze Ukrainy do retoryki UPA skierowane jest raczej przeciwko Rosji.

- Wydaje się oczywiste, że wojna o Krym i Donbas już została przegrana przez Ukrainę. Kiedy rzeczywistość przesiąknie do politycznej praktyki?
- Nieprędko. Dyplomacja ma to do siebie, że nie używa się w niej ostrych zwrotów. W praktyce Zachód będzie potępiał aneksję Krymu, ale widać, że wśród niektórych państw UE pojawiają się już wyraźne tendencje do normalizacji stosunków z Rosją. No cóż, tak wygląda polityka międzynarodowa.

- Dopiero spodziewane przez ekonomistów bankructwo Ukrainy zamknie temat Krymu i Donbasu?
- O bankructwie Ukrainy mówi się już od dłuższego czasu, ale pomimo trudnej sytuacji gospodarczej jest do tego stanu jeszcze daleko. Pamiętajmy, że promowanie narracji, jakoby Ukraina była dziś państwem upadającym i bankrutującym, działa jednoznacznie na korzyść Kremla.

r

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.