Ukraińcy nagrali teledysk o kolejkach na granicy z Polską
Ukraińska grupa o wulgarnej nazwie „K... matj” nagrała teledysk o ogromnych kolejkach na granicy ukraińsko - polskiej w Mościskach.
Czterech młodych mężczyzn wybiera się z Ukrainy do Polski. Na teledysku widać, że znajdują się w rejonie mościskim. Mościska to miejscowość kilkanaście km od granicy polsko - ukraińskiej Medyka - Szeginie. Miejscowi wiedzą, że trzeba być przygotowanym na kolejki. Być może muzycy są z dalszych okolic Ukrainy, bo „jadą w ciemno”.
Mężczyźni w rytm rapowej muzyki opowiadają, że w sobotę wybrali się na wycieczkę do Polski. Jadą starą, niebieską ładą na ukraińskich numerach rejestracyjnych. Dojeżdżają do Szegiń, w pobliże przejścia granicznego z Polską.
- Pryjechał na kordon a tam kolejka k... matj - rapuje lider grupy. Z ukraińskiego: przyjechałem na granicę, a tam kolejka.
Mężczyźni wysiadają z samochodu i aż łapią się za głowę na widok sznura oczekujących samochodów. Dalej jest nieco na wyrost, satyrycznie, ale jeszcze bardziej wulgarnie. Mężczyźni, czekając w kolejce, mają czas na zorganizowanie przyjęcia urodzinowego, grę w karty o paczki papierosów, a nawet zaproszenie prostytutki do auta.
- Jak jechaliśmy było nas czterech, ale jeden, Walerek, umarł w aucie - rapuje muzyk.
Większość scen teledysku rozgrywa się w Szeginiach, przed wjazdem na teren przejścia. Jak na ironię, kolejka samochodów nie jest zbyt długa, stoi ich zaledwie kilka przed przejściem. To, jak na standardy tego przejścia, niewiele. Jednak, jak twierdzą muzycy, niezależnie od długości kolejki „swoje trzeba odstać”.
Umieszczony w serwisie YouTube teledysk „KoleJka” obejrzało już ponad 107 tys. widzów. W ostatnich dniach informacje o satyrycznym wideo pojawiła się na polskich portalach narodowych, liczba oglądających zaczęła rosnąć. - Trochę pokrzyczeliśmy i dalej stoimy - podsumowują muzycy.
Sprawą kolejek na granicy zajęła się ukraińska agencja Ukrainform. Zapytała o nie polskie Ministerstwo Finansów. Agencja twierdzi, że w odpowiedzi usłyszała, że spora część ruchu pojazdów na granicy wynika z wykorzystywania luki w prawie przez Ukraińców.
Zamiast płacić ogromne koszty za zarejestrowanie na Ukrainie starszego auta sprowadzonego z Unii Europejskiej, wolą zalegalizować go w Polsce, jako współwłasność z Polakiem. Jest to prawnie dozwolone i w rejonie przygraniczym może dotyczyć nawet kilkunastu tysięcy samochodów. Minusem takiego rozwiązania jest to, że Ukrainiec musi takim autem raz na pięć dni wyjechać z Ukrainy do Polski. W przygranicznych miejscowościach na Ukrainie niemal nie widać aut z ukraińską rejestracją.
Obecnie nie ma ogromnych kolejek na granicy z Ukrainą. Wczoraj po południu, według informacji portalu Ministerstwa Finansów, ruch osobówek i autokarów w Medyce, Budomierzu i Krościenku odbywał się na bieżąco w obu kierunkach. W Korczowej osobówki czekały 2 godz. na wjazd i 2 godz. na wyjazd z Polski.