Ukraińcy pędzili trasą W-Z, obaj zginęli...
Choć to dopiero biegli stwierdzą, z jaką dokładnie prędkością jechało dwóch młodych Ukraińców, którzy w niedzielę 15 minut po północy zginęli w wypadku na al. Piłsudskiego, policjanci ruchu drogowego nie mają wątpliwości, że była ogromna - nawet ponad 150 km/h.
Mercedes, którym 25-latkowie pędzili al. Piłsudskiego z Widzewa w kierunku centrum, na wysokości ul. Nowej (między al. Śmigłego-Rydza i ul. Przędzalnianą) wypadł z jezdni, skosił latarnię po prawej stronie, uderzył w drzewo (wtedy kierowca i pasażer wypadli z samochodu), rozpadł się na dwie części i ponownie uderzył w drzewo. Ciała wylądowały kilkanaście metrów odmiejsca zderzenia, a wrak mercedesa zatrzymał się dopiero przed skrzyżowaniem z ul. Przędzalnianą.
- Jechałem rowerem i usłyszałem potężny huk. Zatrzymałem się i zawróciłem, widok był straszny - mówi Piotr, który chwilę po zderzeniu był na miejscu wypadku. - Ludzie podbiegli, by pomóc, ale na ratunek było już za późno. Część osób dzwoniła po pogotowie i policję, a byli też i tacy, którzy robili zdjęcia.
Na torowisku między jezdniami pracowała ekipa MPK. Gdyby mercedes zjechał na lewo, ofiar mogłoby być więcej...
Przyczyny i okoliczności wypadku wyjaśnia policja pod nadzorem prokuratury. Wiadomo, że kierowca i pasażer to 25-letni obywatele Ukrainy - jeden z nich miał przy sobie dokumenty, m.in. kartę pobytu czasowego ( tożsamość drugiego ustalono później).
Nieoficjalnie mówi się, że kilka godzin przed wypadkiem kierowca mercedesa palił gumy na parkingu przed marketem na Widzewie. Policja będzie analizować zapis kamer monitoringu miejskiego oraz innych usytuowanych na trasie, którą jechał.
- W tym roku w wypadkach na ulicach Łodzi zginęło już 11 osób - mówi Jadwiga Czyż z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.