Ukraińcy pracy się nie boją [infografika]
Są tak zdeterminowani, że niektórzy pracują po 14 godzin przez siedem dni w tygodniu. Przyjeżdżają lekarze, bankowcy, policjanci. Niedawno o legalny pobyt starał się nawet pop.
- Jesteśmy bardzo zadowoleni z Ukraińców, pracują dużo lepiej niż Polacy - podkreśla Adam Różycki, prezes firmy Agros z Cieślina w gminie Inowrocław, która produkuje warzywa, m.in. sałatę, seler, szparagi i cebulę. - Zresztą, nawet nie mamy wyboru, mieszkańcy z okolicy nie chcą iść do roboty w polu. Dlatego musieliśmy ściągać ludzi z Ukrainy. Nie wybrzydzają. Nie narzekają, że jest ciężko. Są zdeterminowani ze względu na trudną sytuację w swoim kraju, nie chcą tam żyć. Gwarantujemy im zatrudnienie z mieszkaniem. W sezonie, który za chwilę ruszy - pierwsze sadzenia są w marcu - zamierzamy przyjąć ich 200, może więcej.
Państwo płaci za nic, więc nie chcą skubać kurczaków
W zakładzie Frosty w Bydgoszczy jest zatrudnionych 96 Ukraińców. Powód jest ten sam.
- Jak wiele innych firm, borykamy się z brakiem pracowników, szczególnie na podstawowe stanowiska - nie kryje Paweł Wojciechowski, dyrektor handlowy Frosty na Polskę i Europę Centralną.
Także we Froście złego słowa o cudzoziemcach ze Wschodu nie powiedzą: - Są to sumienni i rzetelni pracownicy. Bez zarzutu wywiązują się ze swoich obowiązków - ocenia Wojciechowski.
- Ja bym naprawdę wolał zatrudniać Polaków, tylko skąd ich wziąć? - pyta pan Mariusz (chce zachować anonimowość), prezes w firmie zajmującej się przetwórstwem drobiu. - Wolą pracować na czarno, żeby ich oficjalne dochody były niższe, bo wtedy łapią się na zasiłki z gminy i 500 plus. Państwo płaci za nic, więc po co skubać kurczaki? To ciężka robota i w nocy. Przez 500 plus straciliśmy kilka doświadczonych pracownic. Ukraińcy doświadczenia nie mają, czasami nie nadążają, ale bardzo się starają. Na każdym kroku widać, że zależy im na pracy. Polacy nie są tacy sumienni. Wolą kombinować.
Obywatele Ukrainy odnajdują się w Polsce. - Chciałbym zamieszkać tutaj na stałe, nie chcę wracać na Ukrainę - zdradza 31-letni Ołeksandr, pracownik linii produkcyjnej w jednej z bydgoskich firm. Pochodzi z okolic Lwowa: - Moja ojczyzna nie ma mi nic do zaoferowania. Nie powiem, że wszyscy Polacy nas dobrze tratują, niektórzy nie akceptują i dokuczają, wytykają bolesną historię, ale pewne rzeczy mnie w waszym kraju miło zaskoczyły. Kiedyś, gdy byłem głodny i nie miałem pieniędzy, obca kobieta kupiła mi bułkę. Byłem też w szoku, kiedy kierowcy zjeżdżali, gdy jechała karetka. Ludzie uśmiechają się na ulicy i pomagają, gdy ktoś pyta o jakąś ulicę. Na Ukrainie to jest nie do pomyślenia. Nasi sobie nie ufają. Mają zawsze niezadowolone miny. Są w każdym momencie gotowi do bójki. Gdy zapytasz o ulicę, mogą cię specjalnie wprowadzić w błąd. Nigdy w życiu nie widziałem, by samochód przepuścił karetkę!
Do Polski emigrują nie tylko robotnicy, ale także wielu wykształconych obywateli znad Dniepru.
- Pomagałem załatwić formalności lekarce, anglistce, byłej pracownicy banku, dawnemu policjantowi z wydziału zabójstw, a nawet popowi - wspomina pan Maciej ze Strzelna. Pracował w firmie, która ułatwiała Ukraińcom zalegalizowanie pobytu w Polsce. Opowiada, że do naszego regionu przyjeżdża wielu ukraińskich studentów, których wiza Schengen uprawnia do przebywania na 3-miesięcznych praktykach bez papierologii. Niektórzy jednak nie dają rady ciężko pracować i po dwóch tygodniach wracają do domu, a pozostali przeważnie po trzech miesiącach.
- Najczęściej przyjeżdżają pary w wieku około trzydziestu lat. Wiele osób poznaje się w pracy i tutaj wchodzą w związki. Ci ludzie chcą zostać w Polsce dłużej. Myślą o zakupie u nas mieszkania. Bywa i tak, że Polacy nawiązują głębsze znajomości z Ukrainkami. Oj, niektóre romanse są bardzo kwitnące! Znam też przypadki, gdy mąż ściągnął żoną lub odwrotnie, a teraz rozważają, by dołączyły do nich dzieci, które zostały pod opieką dziadków. Niektórzy traktują Polskę jak przystanek np. w drodze do Niemiec. Spotkałem też osoby po pięćdziesiątce i sześćdziesiątce. I one chcą lepszego życia. Pomagają finansowo rodzinie na Ukrainie. I jeszcze jedno: oni wszyscy tęsknią, tak jak my w Anglii - twierdzi pan Maciej.
Jest dobrze zorientowany, jak polskie firmy płacą ukraińskim pracownikom: - Przeważnie jest to najniższa krajowa pensja, ale do rzadkości wcale nie należą sytuacje, gdy Ukraińcy pracują po 14 godzin przez siedem dni w tygodniu i wtedy są w stanie zarobić więcej, a niektórzy nawet 4 tys. zł na rękę. Na Ukrainie, gdzie wynagrodzenia sięgają (w przeliczeniu na polską walutę - red.) 450 zł - są to kolosalne pieniądze. Bywają firmy, którzy płacą im nawet po 15-17 zł za godzinę, ale tylko fachowcom. Bywa, że jest to więcej niż zatrudnionym u nich Polakom.
Pan Adam w ramach wolontariatu duszpasterstwa prawosławnego w Toruniu uczy Ukraińców języka polskiego: - Polska nie jest przygotowana na przyjęcie aż tylu obywateli tego kraju - uważa. - Bardzo trudno im tutaj cokolwiek załatwić, nie wiadomo kogo i o co pytać. Pracodawcom nie zależy, by zapewnić im np. kursy nauki języka polskiego. Zdarza się, że na zmianie w firmie po polsku mówi tylko jedna osoba. Jednak Ukraińcy sobie radzą, są dobrze zorganizowani.
Trudno ustalić, ilu Ukraińców dokładnie jest. W Urzędzie Wojewódzkim w Bydgoszczy, w którym obcokrajowcy starają się o legalizację pobytu i zezwolenia na pracę usłyszeliśmy, że nie zbierają takich danych. Nieoficjalne szacunki mówią, że w regionie może już być obecnie ponad 100 tysięcy obywateli Ukrainy.
Statystykami dysponuje Wojewódzki Urząd Pracy w Toruniu, ale od razu zastrzega, że nie posiada informacji na temat zatrudnienia cudzoziemców w tzw. szarej strefie (często pcha ich do niej skomplikowana procedura legalizacyjna). To też sugeruje, że pracuje dużo więcej Ukraińców niż wskazują oficjalne liczby, a mówią one np., że w 2016 roku w regionie było zatrudnionych 46 757 obywateli Ukrainy, najwięcej w Bydgoszczy. Pracują w rolnictwie, leśnictwie, przetwórstwie przemysłowym, budownictwie, administracji, usługach, handlu i lokalach gastronomicznych.
Niestety, mają też u nas kłopoty. - W 2016 roku wpłynęło 40 skarg od obywateli Ukrainy - informuje Agnieszka Dobrodziej z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Bydgoszczy. - Najwięcej naruszeń dotyczyło powierzenia pracy bez zezwolenia, zawarcia z cudzoziemcami umów cywilnoprawnych w warunkach, w których powinna być zawarta umowa o pracę, wykonywania zajęć na innych warunkach niż określone w zezwoleniu, dopuszczania do zajęć bez badań lekarskich i szkoleń bhp, niewypłacenia należnego wynagrodzenia.
Loty na Ukrainę?
Ukraińców jest u nas coraz więcej, więc zapytaliśmy Port Lotniczy w Bydgoszczy, czy rozważa wprowadzenie połączeń z Ukrainą. - Może ona być jednym z potencjalnych kierunków dalszego rozwoju lotniska - odpowiedział Artur Niedźwiecki, rzecznik prasowy. - Analizując potencjał linii wschodnich pozostajemy w kontakcie z przewoźnikami krajowymi i zagranicznymi.