Ukraińcy przyjechali do Polski do pracy. Gdzie się podziali?
Przedsiębiorcy liczyli na to, że dzięki nowemu prawu łatwiej będzie zatrudniać obcokrajowców. Łatwiej nie jest.
Strażnicy graniczni z przejścia w Krościenku zauważyli to pierwsi: granicę przekracza coraz więcej naszych wschodnich sąsiadów, każdy ma legalne pozwolenie na pracę w Polsce, jakiś czas potem okazuje się, że pracy w Polsce nigdy nie podjęli, pewnie ruszyli po lepsze zarobki na Zachód. Pogrzebali w sprawie, wyszło, że biznesmen spod Warszawy wyszukiwał na Ukrainie chętnych do uzyskania polskiego pozwolenia na pracę. Po czym jego podwładni szukali „w stolicy i okolicy” ludzi niespecjalnie majętnych, a ci za 200 zł od sztuki składali w urzędach pracy oświadczenia o woli zatrudnienie obcokrajowca. Do prostych prac, żeby nie było podejrzeń: opiekuna do starszej osoby, ogrodnika, sprzątaczki…
Wnioski trafiały na Ukrainę, gdzie tamtejsi zainteresowani na ich podstawie otrzymywali w polskich konsulatach wizę z prawem do pracy w Polsce. Na teren RP na jej podstawie wjeżdżali, pracy nie podejmowali.
W dalszej części przeczytasz:
- jak szacuje się liczbę pracujących w Polsce Ukraińców i dlaczego ta liczba nie odpowiada rzeczywistości
- z jakimi zagrożeniami borykają się przedsiębiorcy w związku z malejącym bezrobociem
- co zmienia nowa ustawa o zatrudnianiu cudzoziemców
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień