Normalna firma budowlana zatrudniająca pracowników z Ukrainy czy obóz pracy przymusowej, w którym zatrudnionym zabierano dokumenty, nie wypłacano pensji, a jeśli płacono, to grosze? Do tego system kar, przez który to ludzie winni byli pieniądze pracodawcy, a nie odwrotnie. Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu oskarżyła w tej sprawie kobietę mieszkającą w podwrocławskiej miejscowości o „handel ludźmi”.
Agnieszka G. od 2014 r. do 2016 r. miała sprowadzać do pracy Ukraińców. Obiecywano im legalną pracę, mieszkanie i dobre warunki zatrudnienia. Zaraz po przyjeździe do Polski zabierano im paszporty. Zakwaterowano w trudnych warunkach - na przykład jedenaście osób w dwupokojowym mieszkaniu. Spali na materacach, czasem bez pościeli.
Niektórzy zaskoczeni dowiadywali się, że są pracodawcy winni pieniądze. Dlaczego? Mówiono im na przykład, że zaciągnęli pożyczkę na mieszkanie, na kupno odzieży roboczej, na szkolenia BHP czy badania lekarskie. System kar za najdrobniejsze przewinienia.
- Na przykład za to, że ktoś nie odebrał telefonu od szefowej - mówi nam osoba znająca szczegóły sprawy. 1500 zł kary groziło za opowiadanie, że Agnieszka G. nie płaci swoim pracownikom. Kara 5000 zł groziła temu, kto chciałby zmienić pracodawcę.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień