Ulica forsycji szczerze żałuje i nad sprawcami się nie lituje
Firma Herkules przycięła forsycję rosnącą przy ul. Wyszyńskiego w Gorzowie i posypały się na nią gromy. Okazało się, że krzew kochało dobre pół miasta.
- To nie jest pielęgnacja, tylko dewestacja. I to stuletniego drzewa! Drugiego takiego w naszym mieście nie ma. Jak ktoś mógł być tak bezmyślny, aby je tak ogołocić - zaczął mecenas Jerzy Synowiec. Na swoim profilu na Facebooku opublikował zdjęcie forsycji, która rośnie przy ul. Wyszyńskiego, tuż za płotem Domu Harcerza. Kilka dni temu ten krzew (a w zasadzie już drzewo, bo tak się rozrósł) został ogołocony z gałęzi i wygląda jak jeden wielki kikut. Synowiec, dla którego kwitnąca na żółto forsycja oznaczała nadejście wiosny, z żalem ogłosił: - W tym roku wiosny nie będzie!
Gdy wybraliśmy się obejrzeć „ofiarę”, na miejscu spotkaliśmy „sprawcę”, czyli architekta Jerzego Kaszycę (Dom Harcerza jest dzierżawiony przez firmę Herkules, w środku trwa wielki remont, a Kaszyca został zatrudniony do prac nad adaptacją budynku). - To ja przyciąłem drzewo - powiedział nam wprost. Przyznał, że nie zatrudniał do tego żadnej firmy od zieleni i razem z szefem Herkulesa Janem Świeszczakiem tłumaczył, że forsycja została przycięta, ponieważ ograniczała pole widzenia umieszczonym na
budynku kamerom. Urządzenia zostały zamontowane m.in. po to, aby zniechęcić młodych, którzy od lat przesiadują w tym miejscu, nierzadko z alkoholem. O tym, że jest z nimi kłopot, w „GL” pisaliśmy już wiele razy.
Gdy tak rozmawialiśmy ze znanym gorzowskim architektem i szefem Herkulesa, podeszła do nas mieszkająca w pobliżu Katarzyna Górecka. - Żałuję tego drzewa - powiedziała. Chwilę później podbiegł ubrany w dres jegomość. Nie ukrywał pretensji do Kaszycy. - Wszystkie drzewa tu wytnijcie! - krzyczał zły jak diabli.
- Ta roślina na wiosnę nie zakwitnie - ocenia Dawid Smoliński, który urzędowo zajmuje się miejską zielenią (forsycja rośnie na terenie dzierżawionym przez firmę Herkules, więc nie podlega miastu).
Zdaniem mecenasa Synowca przy przycince drzewa doszło do złamania prawa. - Samemu można przyciąć nie więcej niż 30 proc. wszystkich gałęzi. Tu zostały wycięte wszystkie - mówi. Pismo w sprawie przycinki wysłał wczoraj do urzędu miasta.