Kontynuujemy wspomnienia Barbary Nowakowskiej o dawnym Szpetalu Dolnym. Miał tylko osiem ulic i mnóstwo różnych instytucji.
We Włocławku, na prawym brzegu Wisły zbudowano przed wiekami klasztor cystersów, kościół pod wezwaniem św. Gotarda, szpital i zajazd. W miejscu, gdzie stał klasztor, znajdował się krzyż, który w 1939 r. usunęli Niemcy. Po latach i zmianach ustrojowych właścicielka posesji, nauczycielka Józefa Eluszkiewicz, ufundowała nowy krzyż.
Szpetal Dolny - niewielka enklawa - posiadał zaledwie osiem ulic. Były to ulice: Lipnowska, Cysterska, Obrońców Wisły 1920 r., Przesmyk, Chełmicka, Mostowa, Grodzka i Suszycka. Znajdowały się tu: urząd państwowy, obiekty przemysłowe, zakłady rzemieślnicze i kupieckie, dwie restauracje, cukiernia, stacja benzynowa, szkoła, a także obiekty służby zdrowia. Ze względu na znaczną liczbę ludności żydowskiej, zamieszkałej w Szpetalu Dolnym, była też bożnica.
Wspomniany urząd państwowy to Urząd Wodnej Komunikacji, który znajdował się przy ul. Cysterskiej 10. W budynku tym mieszkał kierownik tej instytucji Lewandowski. Do urzędu należały trzy budynki, w których mieszkali pracownicy zwani wodniakami. Wodniacy to: Maliccy, Lipińscy, Wilińscy, Zawidzcy, Leszczyńscy i Raniszewscy. Zadaniem wodniaków było oznaczanie tras komunikacyjnych dla barek i statków przewożących pasażerów i towary. Wodniacy badali głębokość Wisły, a na noc zapalali lampy na bakanach (bojach) oświetlające szlak wodny.
Przemysł - to był młyn w Suszycach i suszarnia cykorii przy zbiegu ulic Grodzkiej i Lipnowskiej. Kampania suszenia cykorii rozpoczynała się jesienią i trwała kilka miesięcy. Z okolic rolnicy zwozili cykorię, którą usypywano w hałdy. Spreparowaną dodawano do kawy zbożowej. Na Waleskim była wytwórnia kazeiny należąca do żydowskiej rodziny Wojdysławskich. Roznosił się stamtąd nieznośny odór na całą okolicę.