Unia dała pieniądze, ale może też odebrać. Za co? Możecie się zdziwić
Dyrekcja Muzeum Śląskiego może spać spokojnie. Nikt nie każe jej zwracać unijnej dotacji, dzięki której ten obiekt został zbudowany. Liczba 125 tysięcy gości, którzy musieli odwiedzić ten obiekt w ciągu pięciu lat od otwarcia, aby pieniędzy nie trzeba oddawać, już dawno została osiągnięta (po trzech miesiącach Muzeum mogło się pochwalić 130 tysiącami wizyt).
O frekwencję musi natomiast powalczyć wprowadzający Śląską Kartę Usług Publicznych KZK GOP. Bruksela przeznaczyła na dofinansowanie tego projektu 82,5 mln zł, ale postawiła warunki.
- Liczba użytkowników korzystających miesięcznie z usług on-line musi docelowo sięgnąć 200 tysięcy - wyjaśnia Beata Goleśna z Wydziału Rozwoju Regionalnego Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach.
Remont z dreszczykiem - kto się spóźni, ten straci
Ostatnie dwa miesiące tego roku to dla wszystkich realizujących jakiekolwiek dofinansowane przez UE inwestycje prawdziwy wyścig z czasem. Do końca grudnia muszą one nie tylko zostać ukończone, ale też finansowo rozliczone. Mówiąc krótko - jeśli ktoś otrzymał unijną dotację to po 1 stycznia nie może już jej wydawać (jeśli tak zrobi, to wydatki te nie zostaną już zrefundowane). Dzieje się tak, ponieważ pomoc udzielana jest w ramach kilkuletnich cykli - ten, w ramach którego do tej pory finansowaliśmy inwestycje, kończy się właśnie w tym roku. Nie oznacza to, że skończą się pieniądze z Brukseli. Niebawem będziemy ubiegać się o kolejną porcję dotacji, ale póki co trzeba zakończyć i rozliczyć te, które przyznano po roku 2007.
A tych, którzy je otrzymali, było u nas sporo. Tylko urzędnicy marszałka w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego podpisali z gminami oraz instytucjami z całego województwa ponad 5000 umów o dofinansowanie. Jak wylicza Beata Goleśna większość z nich już się rozliczyła z przyznanych dotacji.
- Jedynie około stu projektów nie złożyło jeszcze wniosków o płatność końcową, ale na chwilę obecną nie ma ryzyka, że nie zdążą - ocenia Beata Goleśna.
Tyle, że Urząd Marszałkowski kontroluje jedynie część współfinansowanych w naszym regionie przez UE inwestycji. Poza nią są m.in. zadania realizowane dzięki funduszom z programu Infrastruktura i Środowisko (nimi dzieliło Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju). To właśnie pieniądze z tej puli dostały Tramwaje Śląskie na zakup nowego taboru i modernizację sieci. Tabor, owszem, już jeździ, ale prace na sieci wciąż jeszcze trwają. Tak jest chociażby na rynku w Chorzowie, gdzie z powodu sporu między TŚ a wykonawcą inwestycji roboty zostały na pewien czas przerwane. Wznowiono je dopiero na początku listopada, czyli już po upływie... formalnego terminu ich ukończenia. Mimo to Andrzej Zowada, rzecznik Tramwajów Śląskich jest optymistą.
- Zmieścimy się w terminie. Prace na rynku w Chorzowie mają być ukończone do 15 grudnia. Pozostałe zadania mają być odebrane, zafakturowane i rozliczone na przełomie listopada i grudnia - zapowiada rzecznik TŚ.
Unia zajrzy do biblioteki, by policzyć czytelników
Tyle, że samo ukończenie, czy nawet rozliczenie projektu nie jest jeszcze gwarancją, że Bruksela nie upomni się o przyznane pieniądze. W przypadku każdej takiej inwestycji jest bowiem coś, co urzędnicy określają mianem „okresu trwałości projektu”. Przeważnie wynosi on pięć lat. W tym czasie projekt musi osiągnąć pewne wskaźniki zapisane w umowie o dofinansowanie. W przypadku Muzeum Ślaskiego takim wskaźnikiem była liczba odwiedzających oraz liczba odbywających się tu imprez (tych drugich w ciągu 5 lat musi się tu odbyć minimum 160), w przypadku karty ŚKUP liczba korzystających z niej użytkowników, a w przypadku Centrum Informacji Naukowej i Biblioteki Akademickiej (wspólny projekt Uniwersytetu Śląskiego i Ekonomicznego) liczba zarejestrowanych czytelników.
- Docelowo miało ich być 30 tysięcy - informuje Beata Goleśna.
Dziś jest ich ponad 957 tysięcy, więc ewentualna kontrola, która weźmie się za sprawdzanie liczby czytelników jest niegroźna. Póki co najbardziej mizernie wygląda w tym zestawieniu opóźniony o ok. 2 lata ŚKUP. W ciągu miesiąca od jej wprowadzenia wystąpiło po nią niewiele ponad 5000 osób (musi być 40 razy więcej, a sam KZK GOP szacuje, że docelowo będzie ich 700 tys.).
- Jak na początek to i tak niezły rezultat - twierdzi Anna Koteras, rzeczniczka KZK GOP. I zapowiada, że w najbliższym czasie kartę będą promować
Już raz straciliśmy dotację
Do tej pory najbardziej spektakularnym przykładem utraty unijnej dotacji była sławetna kompromitacja z budową spalarni odpadów dla miast Śląska i Zagłębia. Ok. 600 mln zł na ten cel miał przekazać resort rozwoju regionalnego (obecnie infrastruktury i rozwoju) z programu Infrastruktura i Środowisko. Pilotujący to zadanie Górnośląski Związek Metropolitalny nie zdołał jednak na czas przekazać do ministerstwa decyzji środowiskowej, czyli jednego z kluczowych dokumentów i pod koniec 2010 katowicki WFOŚiGW wydał negatywną ocenę formalną wniosku o dofinansowanie budowy. Na drodze stanęły protesty mieszkańców, ale też rozbieżne interesy i brak wspólnego działania prezydentów miast GZM. Przedstawiciele Związku odgrażali się wprawdzie, że mimo utraty dotacji zakład powstanie, ale kolejne lata pokazały, że były to czcze obietnice.