Unikatowy hełm z Powstania Warszawskiego z lubelskim akcentem
- Ten hełm jest w zasadzie jedynym zachowanym egzemplarzem z oddziału „Rafałki” – opowiada Janusz Marciniak, lubelski miłośnik historii. - Muzeum Powstania Warszawskiego nie ma żadnego, nawet podobnego, a prywatne Muzeum Pamięci Powstania Warszawskiego ma jakiś, ale najprawdopodobniej nie jest oryginalny (...).
Gdy 1 sierpnia 1944 roku o godz. 17 w Warszawie wybuchło długo wyczekiwane Powstanie, nie wszyscy mieszkańcy miasta byli tego wybuchu świadomi w podobnym stopniu. Dla większości było to zaskoczenie, a wieści o rozpoczęciu walki docierały do nich z wielogodzinnym opóźnieniem. Dlatego gdy 2 sierpnia do drzwi mieszkania przy ul. Smulikowskiego, które zajmowała wraz z siostrą uciekinierka z getta Halina Paszkowska-Turska zapukał malarz Kazimierz Pieniążek, nie zdziwiło nikogo, że pyta czy już wiedzą. Wiedziały. Naprzeciwko ich mieszkania znajdował się budynek Ubezpieczalni Społecznej, w którym w następnych dniach powstał szpital powstańczy, a wówczas grupowali się żołnierze AK.
Kazimierz Pieniążek był nauczycielem, który, jako uczeń Konstantego Kietlicza-Rayskiego, dodatkowo tworzył grafiki, w tym z widokami Lublina. Przed wojną pełnił funkcję kierownika artystycznego Działu Wydawniczego Związku Nauczycielstwa Polskiego, gdzie współpracował m.in. z Józefem Czechowiczem (pracował przy pismach „Płomyk”, „Płomyczek” i „Mały Zawodowiec”). Pieniążek zaproponował Paszkowskim, by wraz z nim udały się do budynku Ubezpieczalni i wspólnie zaangażowali się w powstanie. Pomysł okazał się o tyle trafny, że pierwsze zadanie które im przydzielono polegało na malowaniu hełmów i emblematów powstańczych. A oddziałem, do którego trafili, był oddział „Rafałków”.
- Oddziałem, a w zasadzie plutonem „Rafałków” dowodził kpr. Pchor. Jan Potulicki ps. „Rafał”, od którego właśnie wzięła się ich nazwa – tłumaczy Janusz Marciniak, lubelski kolekcjoner i miłośnik historii. – Sam pluton wchodził w skład 2. Kompanii III zgrupowania „Konrad”, Grupy Bojowej „Krybar” Armii Krajowej i w tamtych dniach dopiero się formował. Pieniążek był artystą, co widać, gdy porówna się orzełki na hełmach „Rafałków” z tymi z innych oddziałów. Oddział „Rafałki” jako jeden z nielicznych w sposób indywidualny znaczył swoje hełmy. Na każdym z nich oprócz białego orła w koronie znajdowała się także litera „R”. I właśnie takim rekwizytem dysponuje Janusz Marciniak.
- Ten hełm znaleziony został w 2021 roku na aukcji w Niemczech – tłumaczy. - Niemiec, który go sprzedawał napisał, że jest to przedmiot pochodzący z partyzantki armii wschodniej, bo nie kojarzył skąd pochodzi. Napisał także, że wzięty został przez niemieckiego żołnierza na pamiątkę. Znaleziono go w stodole na terenie Niemiec. Zakupiony na niemieckiej aukcji hełm to model M34 w wersji z grzebieniem.
- Był używany w straży pożarnej i w policji – wyjaśnia kolekcjoner. - Rola hełmu dla powstańców walczących w mieście była bardzo duża, bo chronił nie tylko przed odłamkami, ale także przed spadającymi przedmiotami, fragmentami gruzu, czy innymi niebezpiecznymi przedmiotami, które latały w powietrzu gdy pociski trafiały w kamienice. Takich hełmów, z wymalowaną charakterystyczną literą „R” nie było wiele. Sam oddział liczył do 30 osób, zatem i wyposażenie jego członków jest policzalne.
- Tych hełmów, z takimi konkretnie oznaczeniami nie było więcej niż 30. I co ciekawe, ten konkretny model hełmu jest unikatowy – tłumaczy Marciniak pokazując hełm. - Przejrzałem wszystkie dostępne zdjęcia archiwalne i ten hełm występuje tylko w tym oddziale. Tylko, żeby potwierdzić autentyczność przedmiotu, nie wystarczą same archiwalne fotografie. Pan Janusz ma tego świadomość, dlatego zamówił ekspertyzę.
- Hełm poddałem badaniom u prof. dr hab. Dariusza Markowskiego, który jest konserwatorem dzieł sztuki, i z którego usług już wcześniej korzystałem – wyjaśnia. - Otrzymałem ekspertyzę, w której potwierdza autentyczność tego przedmiotu. Z punktu widzenia konserwatora mamy pewność, że farba, barwniki na hełmie, procesy, które na nim zaszły wskazują na pochodzenie ich z okresu II wojny światowej. Bo hełm był przemalowany, wiemy, że wcześniej służył jakiemuś strażakowi. Pan Janusz Marciniak sprawdził także, jak wiele podobnych artefaktów z oddziału „Rafałków” zachowało się do dziś. Okazuje się, że niewiele.
- Ten hełm jest w zasadzie jedynym zachowanym egzemplarzem tego oddziału – opowiada miłośnik historii. - Muzeum Powstania Warszawskiego nie ma żadnego, nawet podobnego, a prywatne Muzeum Pamięci Powstania Warszawskiego ma jakiś, ale najprawdopodobniej nie jest oryginalny. Dzisiaj unikatowy hełm znajduje się w prywatnych rękach, a pan Marciniak traktuje go w sposób bardzo osobisty.
- Ja ten hełm traktuję jednak trochę jak relikwię, ponieważ rodzony brat mojego ojca był dowódcą dywizjonu myśliwskiego w Anglii – tłumaczy. - Przed wojną skończył liceum im. Stanisława Staszica w Lublinie i w 1939 roku walczył w wojnie obronnej a następnie przez Francję dostał się do Anglii. Walczył w 303 dywizjonie, gdzie był dowódcą eskadry. Następnie był dowódcą dywizjonu 306. Zginął w 1944 roku nad Francją. Jestem jego imiennikiem, bo ojciec darzył brata szczególną miłością, więc wychowywany byłem w kulcie do niego. Gdy byłem małym chłopcem marzyłem o tym, by zdobyć jakiś mały element z tego samolotu, żeby zrobić z tego krzyżyk. Moje marzenia się zrealizowały, bo w 1999 roku regionalni historycy odkopali w mojej obecności wrak samolotu stryja i zrobiłem z wydobytego z niego naboju krzyżyk.
Ale może o tej historii opowiemy innym razem? – kończy opowieść pan Janusz, pokazując zawieszony na szyi nabój z małym krzyżykiem i umawiając się na kolejne spotkanie. Hełm tymczasem powędrował z powrotem na półkę, na której znajduje się wiele pretekstów do kolejnych wizyt.