Urban i Jan, XVII-wieczne dzwony z Wieży Farnej w Krośnie, są zagrożone pęknięciem. Na ich ratowanie potrzeba ok. 700 tysiecy złotych
Udało się zespawać pęknięty płaszcz najmniejszego dzwonu z dzwonnicy przy bazylice pw. św. Trójcy w Krośnie. Jednak przy okazji badań Maryana okazało się, że zagrożone są także dwa pozostałe XVII wieczne dzwony. Miasto potrzebuje ponad 700 tysięcy złotych, żeby ratować te cenne zabytki.
Maryan wrócił po naprawie kilka dni przed świętem Bożego Ciała. Podczas procesji z Wieży Farnej, górującej nad krośnieńską starówką, ponownie rozlegał się dźwięk wszystkich trzech dzwonów. Jednak wspólne brzmienie Maryana, Jana i Urbana będzie można usłyszeć rzadziej niż do tej pory. Okazało się, że to, co stało się z Maryanem, może dotknąć także Urbana i Jana.
- Musimy znaleźć pieniądze na to, by uchronić je przed degradacją - mówi Marta Rymar, miejski konserwator zabytków w Krośnie. - Do tego czasu trzeba oba dzwony oszczędzać.
Jesienią ub. roku 15-letni krośnianin Mateusz Górka zwrócił uwagę na zmianę tonu Maryana. Ekspertyza potwierdziła, że dzwon ma rysy i pęknięcia w kilku miejscach. Został wyłączony a po kilku miesiącach zdjęty z wieży i przewieziony do specjalistycznej firmy na Śląsku, która podjęła się zespolenia uszkodzeń.
Naprawa trwała trzy miesiące i była skomplikowanym i trudnym przedsięwzięciem.
- Poprzedziły ją bardzo szczegółowe badania dotyczące składu materiałowego, z którego został odlany dzwon, ponieważ tylko tym samym składem można było ten spaw wykonać - tłumaczy_Marta Rymar.
Unikalną metodę opracowali specjaliści z firmy Rduch Bells&Clock w Czernicy, Katedry Odlewnictwa Politechniki Śląskiej oraz Pracowni Ludwisarskiej Jana Felczyńskiego w Przemyślu. Chodziło o to, by ingerencja w strukturę XVII-wiecznego zabytku była jak najmniejsza.
- W składzie było bardzo dużo ołowiu a mało cyny. Przygotowanie elektrod o identycznym składzie i sam proces spawania wymagał precyzji i czasu. Początkowo nie było pewne, czy spaw „chwyci”. - Jednak udało się - mówi Marta Rymar.
Pierwsze próby dźwięku dowiodły, że Maryan nie tylko nie stracił swojej tonacji, ale zyskał brzmienie jeszcze pełniejsze, głębsze. To dzięki temu, że został pogrzany prawie do temperatury topnienia a potem delikatnie wystudzony w specjalnej komorze.
Maryan wrócił na wieżę farną w Krośnie tą samą drogą, którą go opuścił: przez okno na szczycie dzwonnicy. Podczas wieszania przekręcono go o 90 stopni: teraz serce uderza w inne miejsce płaszcza, drgania rozchodzą się inaczej, co ma zapobiegać ponownym pęknięciom.
Na płaszczu dzwonu widoczne jest miejsce po spawie, ale pozostawiono go celowo, jako swoistą pamiątkę tego, że Maryan pękł i został naprawiony.
- Nie chcieliśmy zacierać śladu historii dzwonu - mówi Marta Rymar.
Niestety, wyniki badań przeprowadzonych na Politechnice Śląskiej pokazały, że stop metali, z którego odlano dzwony, naraża na pęknięcia także Jana i Urbana. Ten drugi jest szczególnie cenny: to trzeci co do wielkości zabytkowy dzwon w Polsce.
- Żeby uchronić je przed zniszczeniem, musimy wrócić do starej konstrukcji zawieszenia dzwonów - mówi Marta Rymar. - Teraz jest stalowa, wymieniona w 1928 roku. Pierwotnie była dębowa, miękka. Bardzo delikatnie przenosiła drgania, które nie obciążały płaszcza dzwonów.
Także serca trzeba wymienić na takie, które odpowiadają składowi materiałowemu płaszcza.
Koszt takiej operacji szacuje się na ok. 700 tys. zł. Miasto na razie nie ma takich pieniędzy. Miejski konserwator zabytków liczy, że uda się pozyskać dofinansowanie na ten cel.
Jak mówi Marta Rymar, gdyby doszło do pęknięcia Jana czy Ubrana, naprawa poza wieżą byłaby praktycznie niemożliwa do przeprowadzenia. O ile Maryana można było wydostać przez okno wieży farnej i sprowadzić na dół przy użyciu dźwigu, to w przypadku potężnego Urbana byłoby to niemożliwe, bo nie zmieści się w otworze okiennym.