Urodziła, zabiła i poszła na tańce!
Lidia M. łatwego życia nie miała. Mimo młodego wieku była bezdomna, nie miała stałej pracy, ani wsparcia bliskich. Jej rodzice nie żyli, a z bratem nie utrzymywała kontaktów.
Lidia M. łatwego życia nie miała. Mimo młodego wieku była bezdomna, nie miała stałej pracy, ani wsparcia bliskich. Jej rodzice nie żyli, a z bratem nie utrzymywała kontaktów. Jakiś czas temu pod swój dach przygarnął ją 61-letni Jerzy G., zbieracz surowców wtórnych. Od paru miesięcy zamieszkiwali w na wpół zawalonym domku na peryferiach Zgierza. Często odbywały się tu suto zakrapiane alkoholem imprezy, schodziło się też szemrane towarzystwo. Lidia M. była jednak zadowolona, bo nie musiała się martwić o dach nad głową i niemal codziennie mogła chodzić na dyskoteki. Na ostatnią wybrała się w ubiegły piątek, zaraz po urodzeniu chłopczyka. Gdy ona wirowała na parkiecie, on leżał już martwy w zaroślach nieopodal domu Jerzego G. Wcześniej został wrzucony do wiadra i zakopany. Śledczy nie są pewni, czy dziecko jeszcze żyło, gdy je zakopywano.
- Sekcja zwłok nie dała odpowiedzi na to kluczowe pytanie - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Wiemy natomiast, że chłopczyk żył tylko krótką chwilę po urodzeniu, a na jego ciele nie było śladów użycia dużej siły fizycznej.
Ta zbrodnia być może nigdy by się nie wydała, gdyby nie telefon od jednego z sąsiadów zaniepokojonego tym, że Lidia M. najpierw była w ciąży, a teraz nie jest. Tymczasem w domu gdzie mieszka, nie widać żadnej radości z powiększenia się rodziny, nie słychać też płaczu noworodka. Policyjny pies tropiący bezbłędnie wskazał miejsce, gdzie zakopano zwłoki chłopczyka. Później wypadki potoczyły się bardzo szybko. Aresztowano matkę oraz gospodarza, u którego zamieszkiwała. Dwa dni później za kraty trafiła też 26-letnia koleżanka matki, która brała udział w tej makabrycznej zbrodni. Prokuratura nie ujawnia, czy zatrzymani przyznali się do winy, ale w świetle zebranych dowodów nie budzi ona wątpliwości. Całej trójce grozi więc nawet dożywocie.
To nie pierwsza taka straszna zbrodnia w Zgierzu. W 2012 roku małżeństwo W. nie chciało już mieć kolejnego dziecka. Zaraz po urodzeniu matka zawinęła więc noworodka w folię i wyrzuciła do śmietnika. Ktoś jednak znalazł ciało dziecka i zawiadomił policję. Sprawców szybko ustalono.
Sąd skazał ich na kary więzienia. 34-letni ojciec trafił zakraty na 10 lat, a o dwa lata młodsza matka usłyszała wyrok sześciu lat bezwzględnego więzienia.