Ursula von der Leyen. Kim jest szefowa Komisji Europejskiej
Ursula von der Leyen jest pierwszą kobietą ministrem obrony Niemiec. Jej nowe zadanie nie jawi się jako łatwiejsze.
Chadeczka stanie na czele Komisji Europejskiej. We wtorek została nominowana przez 27 z 28 państw członkowskich UE na stanowisko przewodniczącej. W Niemczech jej kandydatura zbiegła się z kontrowersjami. - To punkt dla Niemiec, ale porażka dla Europy - stwierdził szef CSU Markus Soeder. Entuzjastycznie nie mógł zareagować także Manfred Weber. - Wtorek był dla mnie osobiście trudnym dniem - przyznał. Bawarska część rodziny Unii CDU/CSU mówi o rozczarowaniu.
Konsensus osiągnięto po 30 godzinach negocjacji. Spotkanie w Brukseli stało pod znakiem wielu rozmów oraz braku porozumienia. Na ich rozstrzygnięcie trzeba było czekać do wczesnego wtorkowego wieczoru.
Szefowa niemieckiego resortu obrony przynależy do Europejskiej Partii Ludowej. Na przestrzeni niespełna dwóch miesięcy kandydatura jawi się jako zaskakująca. Faworytem do objęcia funkcji szefa Komisji Europejskiej był przewodniczący Manfred Weber z CSU. Niemieckie media przypominają jednak, że von der Leyen była faworytką Angeli Merkel w kontekście wiodącego kandydata EPL.
Kariera polityczna minister nabrała tempa po roku 2000. Na początku XXI wieku była radną miejscowości Sehnde znajdującej się na przedmieściach Hannoveru. To tam w trakcie studiów medycznych poznała przyszłego męża - Heiko von der Leyena, z którym ma siedmioro dzieci. W 1991 roku obroniła doktorat. Jej pozycja stopniowo rosła - począwszy od członkostwa w regionalnym parlamencie Dolnej Saksonii po obecność w rządzie Angeli Merkel. Najpierw jako minister do spraw rodziny (2005-2009), później minister pracy i spraw społecznych (2009-2013), by w 2013 roku uzyskać nominację ministra obrony. Doskonale porozumiewa się w dwóch językach obcych - angielskim i francuskim. Pod koniec lat 70. wyjechała do Londynu, by studiować na London School of Economics.
Nowy etap jej politycznej kariery oznacza powrót do korzeni. Ursula von der Leyen urodziła się 60 lat temu na przedmieściach Brukseli. W belgijskiej stolicy spędziła pierwszych 13 lat swojego życia.
Prezentuje umiarkowany konserwatyzm - zgodny z kursem niemieckich chadeków. Od samego początku popierała małżeństwa homoseksualistów oraz adopcję dzieci przez pary jednopłciowe. Walczyła też o wsparcie parytetów - co objawiało się m.in. w zwiększeniu liczby stanowisk kierowniczych wśród kobiet w armii. Jako minister ds. rodziny była chwalona za silne wsparcie finansowe w kwestii stworzenia nowych miejsc opieki nad dziećmi.
Wielu polityków za naszą zachodnią granicą wyraziło sprzeciw wobec kandydatury. Dezaprobatę zrodziła jednak nie osoba kandydatki, lecz proces obsadzania stanowisk w UE. „Trzy partie rządzące uzgodniły, że chcemy demokracji ze wzmocnionym Parlamentem Europejskim i Europy bliższej obywatelom oraz bardziej transparentnej” - stwierdzili w oświadczeniu niemieccy socjaldemokraci. - Nie to obiecywaliśmy naszym wyborcom - dodała Katarina Barley, jedna z czołowych postaci SPD. Powodu dla poparcia minister nie widzi także Partia Zielonych.
Bardziej lewa część niemieckiej sceny politycznej nie jest odosobniona w swojej opinii. W sondażach „Der Spiegel” aż 59% Niemców określiło pracę minister jako „bardzo niezadowalającą”. Gorzej ocenionym ogniwem rządu był tylko minister transportu Andreas Scheuer z CSU. Głównym czynnikiem składowym negatywnej oceny von der Leyen były problemy, z jakimi boryka się niemiecka armia. Na jaw wyszły też przypadki upokarzających praktyk w szkoleniach rekrutów oraz tendencje niektórych żołnierzy do popierania skrajnie prawicowych idei.
Z drugiej strony jednak rozwiązała kwestię wadliwego i przestarzałego sprzętu. Instytucja wcześniej zmagała się też z problemem braków wśród specjalistów. Armia stała się liczebniejsza, gdyż minister zniosła limit 185 tysięcy żołnierzy. Bundeswehra zaangażowała się też w międzynarodową walkę na kilku obszarach z ISIS.
- To zwycięstwo Viktora Orbána i jego skrajnie prawicowych sojuszników w Europie - skomentował były lider SPD Martin Schulz. Przewodniczący socjalistów w Parlamencie Europejskim jako dowód podał odrzucenie przez Polskę i Węgry kandydatury Franza Timmermansa. W wywiadzie dla „Bilda” Schulz nie gryzł się w język, nazywając również rząd Prawa i Sprawiedliwości „ekstremistycznie prawicowo-narodowym”.
- Jako minister pracy była niewłaściwą osobą na tym miejscu, a jako minister obrony jest w dużej mierze odpowiedzialna za katastrofalną sytuację Bundeswehry” - powiedział szef AfD Joerg Meuthen dla niemieckiego „Business Insider”.
Wśród komentarzy dotyczących nowej przewodniczącej pojawiają się określenia pokroju „królika z kapelusza”. Von der Leyen nie była uznawana za oczywistą kandydatkę. Sprzeciw wobec Franza Timmermansa wyraziły kraje Grupy Wyszehradzkiej. W odróżnieniu od Polski i Węgier przełamano opór Włochów. Po kilkunastu godzinach obrad premier Giuseppe Conte zapewnił, że „postawa Rzymu zawsze była otwarta”. Ostatecznie Holender prawdopodobnie pozostanie nadal na dotychczasowym stanowisku wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej.
- Udało się doprowadzić do tego, że nie został szefem Komisji Europejskiej. To my przekonywaliśmy, że Timmermans nie rozumie państw Europy Środkowej - powiedział premier Mateusz Morawiecki w Brukseli. - Timmermans out! Polska pokazała moc sprawczą! Wniosek: nikt, kto podnosi rękę na naszą ojczyznę nie zrobi kariery międzynarodowej! - napisał na Twitterze eurodeputowany PiS Ryszard Czarnecki.
Innego zdania są dziennikarze „The Financial Times”. Brytyjski dziennik przypomina o słowach Ursuli von der Leyen, która popiera ideę Stanów Zjednoczonych Europy. „Kierunek ten jest zdecydowanie odwrotny od tego, który preferuje polski rząd” - można przeczytać. FT nazywa państwa Grupy Wyszehradzkiej największymi przegranymi nowych zmian na stanowiskach instytucji europejskich.
Von der Leyen do tej pory dała się poznać za sprawą nieprzejednanej postawy wobec Rosji. Trzy lata temu w wywiadzie dla ZDF mówiła, że „konieczne jest wzmocnienie NATO, by móc rozmawiać z perspektywy silniejszej strony”. Słowa te odnosiły się do dialogu z państwem Putina, co do którego minister podzielała obawy państw bałtyckich.
- Rosja nie uznaje granic, ale je kwestionuje, co widać na przykładzie Krymu. Rozumiem kraje graniczące, które pragną żyć w pokoju na własnym terytorium - tłumaczyła wówczas. Jako jedna z niewielu postaci życia politycznego w Niemczech wyrażała się też dosadnie na temat relacji Rosji z Ukrainą. Krytykowała Putina za wszczęcie konfliktu. Sceptycznie wypowiada się o idei tzw. „Europy dwóch prędkości”.
Nowej przewodniczącej nie będzie można jednak zarzucić obojętności na łamanie zasad państwa prawa. Brak obojętności na problemy na wschód od granic państwa niemieckiego wywoływały głosy niezadowolenia wśród polskich polityków. Dwa lata temu były minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski krytykował von der Leyen za „próby dyscyplinowania”. Minister w telewizji ZDF wzywała młode pokolenia w Polsce do wsparcia „demokratycznego oporu”. Oficjalnie wsparła również protesty w kontekście niezależnego sądownictwa.
Ministerstwo Obrony Niemiec szczególnie wówczas podkreślało „wyjątkowe znaczenie” partnerstwa. Von der Leyen zaznaczyła także, że „chciałaby obronić kraje wschodnioeuropejskie” przed niebezpiecznymi antydemokratycznymi działaniami ze strony rządów. Polski resort obrony wyraził oburzenie. Nazwał jej słowa „wzywaniem do działań antyrządowych”. - Jeśli ktoś miał nadzieję, że wybór kogoś innego niż Frans Timmermans osłabi wolę Unii Europejskiej, by rządy prawa były przestrzegane, to jest w błędzie - powiedział na konferencji w Brukseli przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk.
[polecane]16539165,16539247,16539629,16539409,16539517,16539703;1; POLECAMY W SERWISIE POLSKATIMES.PL:[/polecane]