Urząd miasta czasami jest dla tego burmistrza jak drugi dom
- W gminie jest 4 tys. mieszkańców i tyle samo miejsc pracy. Przez 25 lat stosowałem zasadę, że rozwój społeczny i gospodarczy musi iść w parze - mówi burmistrz Babimostu Bernard Radny
To jeden z najdłużej urzędujących samorządowców. Funkcję burmistrza objął 22 kwietnia 1991 r. i do dziś nie reprezentuje żadnej partii politycznej. W ciągu minionych lat zmienił gminę nie do poznania. Babimost przez 25 lat stał się jedną z lepiej rozwijających się gmin nie tylko w Lubuskiem, ale i w całej Polsce.
Babimost zawsze jest o krok przed innymi, bo... gdy inni myślą o budowie boiska, w Babimoście powstaje już zadaszenie nad trybunami. Gdy w innych gminach zmartwieniem jest bezrobocie, tu w planach jest budowa bloków, do których sprowadzą się nowi pracownicy.
- Musimy się rozwijać, a najlepszą drogą do osiągnięcia tego celu są nowi mieszkańcy. Dlatego sprzedaliśmy już działkę na budowę bloku z 42 mieszkaniami. Będzie w nim winda i podziemne miejsca postojowe - cieszy się B. Radny. - Inny inwestor zbuduje jeszcze jeden blok z 23 lokalami.
Jaki jest ten wasz burmistrz? - pytamy mieszkańców. - Oj, żadnych zastrzeżeń nie mam do niego - odpowiada pani Cecylia, mieszkająca naprzeciw budynku Gminnego Ośrodka Kultury przy ul. Gagarina. - Pracowity, zaradny, tyle już dla miasta zrobił. Takiego, to ze świecą szukać! - To bardzo dobry organizator. Dzięki niemu wszyscy mają pracę - dopowiada spotkana na ulicy Iwona Fabiś. Podobnie uważa Zenon Sielski, który przeprowadził się do tej małej gminy w woj. lubuskim w 2004 r. z Bydgoszczy.
To bardzo dobry organizator. Dzięki niemu wszyscy mają pracę
- Mamy kanalizację, wodociągi, gaz. Jest centrum sportowe, ścieżki rowerowe, zakłady pracy. To gospodarz idealny, zawsze głosowałem na niego - mówi Z. Sielski, który do dziś wspomina, że to właśnie burmistrz Babimostu przywitał go osobiście w gminie po przyjeździe z północy i życzył powodzenia. - Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby urzędnik przywitał tak miło zwykłego obywatela. U nas to naprawdę nie pracuje tylko ten co nie chce.
To dzięki staraniom burmistrza powstały takie inwestycje jak: obwodnica Babimostu której wartość wynosi 50 mln zł, hala sportowa Olimpia za kwotę blisko 11,5 mln zł, kanalizacja łącznie z oczyszczalnią ścieków za ponad 20 mln zł., ścieżki rowerowe, których większość przebiega w pasie dróg powiatowych i wojewódzkich za 4,0 mln zł. W okresie sprawowania przez niego funkcji majątek gminy wzrósł o około 40 mln zł. Gminy, w której bezrobocie oficjalne wynosi dziś zaledwie 2 proc.
Z początku wydawać by się mogło, że kariera Bernarda Radnego potoczy się zupełnie inaczej. Aż do 1991 r. prowadził 22-hektarowe gospodarstwo rolne. To było jego jedyne zajęcie..., oczywiście oprócz nauki.
- W latach 80. było już wiadomo, że takie gospodarstwa jak moje nie będą miały racji bytu. Zacząłem się więc dokształcać między innymi z ekonomii i przedsiębiorczości. W 1990 r. wystartowałem do rady, no a potem, to już wiadomo - wspomina burmistrz. - Kiedy byłem młodym chłopakiem, ucho miałem muzyczne i bardzo chciałem grać na jakimś instrumencie. Wiadomo, gdzieś wyjechać, przy ognisku zagrać. Aż w latach 60. powstała w Babimoście strażacka orkiestra dęta. Nie czekałem więc długo i wstąpiłem do niej. Grałem w orkiestrze na trąbce, aż 19 lat! Czasem była to pierwsza, a czasem druga trąbka, w zależności, jakie były potrzeby.
Kiedy byłem młodym chłopakiem, ucho miałem muzyczne i bardzo chciałem grać na jakimś instrumencie
Dziś co prawda na trąbce już nie gra, ale można go zobaczyć czasem na scenie w bardzo nietypowych rolach, jak śpiewa w przebraniu np. kowboja.
Urząd miasta czasem jest dla niego jak drugi dom. To tu spędza najwięcej czasu. Drugie tyle zajmują też liczne wyjazdy. - Co mogę powiedzieć, no w domu na pewno mnie brakuje. Nie ma czasu na prowadzenie gospodarstwa. Gospodarkę odziedziczoną po rodzicach wydzierżawiłem. Ale rodzina musiała się przyzwyczaić do tego, że jestem burmistrzem i nie będę miał dla niej tyle czasu, ile by pewnie chcieli - mówi Bernard Radny i przyznaje, że objęcie przez niego stanowiska pociągnęło za sobą trudną decyzję, którą musiała podjąć jego żona, Małgorzata. - Żona była dyrektorem domu kultury, kiedy ją poznałem. Jak zostałem burmistrzem, z uwagi na podległość, musiała zrezygnować ze stanowiska. Z czegoś, co naprawdę kochała i w czym świetnie się sprawdzała. Teraz jest nauczycielką w Podmoklach Małych.
Z uwagi na niewiele wspólnie spędzanych chwil rodzina stara się do cna wykorzystywać czas krótkich urlopów. - Jeździmy na rowerach, a zimą wyjeżdżamy na narty. Przyznam, że dosyć późno, bo po 40-tce nauczyłem się jeździć i bardzo mnie to wciągnęło. Jak się jeździ, to się nie myśli o różnych rzeczach, o problemach. To naprawdę wielka frajda!
Małżeństwo ma dwóch synów. Młodszy Paweł uczy się w liceum w Wolsztynie i ma zamiłowanie do przedmiotów ścisłych. Starszy, Michał jest studentem warszawskiej SGH. Jak wspomina ojciec, od zawsze ciągnęło go do ekonomii. Został przewodniczącym koła biznesu na uczelni. Kto wie... w przyszłości być może synowie pójdą w ślady ojca.