Na ławie oskarżonych zasiadło sześć osób, w tym Mateusz S., przewodniczący stowarzyszenia „Duma i Nowoczesność”. W sądzie nie krył się ze swoimi poglądami przyznając, że fascynuje go postać Adolfa Hitlera.
W poniedziałek, 1 lipca, przed Sądem Rejonowym w Wodzi-sławiu Śląskim ruszył proces sześciu oskarżonych o publiczne propagowanie faszyzmu, podczas zorganizowania 128. rocznicy urodzin Adolfa Hitlera w lesie 13 maja 2017 roku. Przypomnijmy, że sprawę ujawniła telewizja TVN, której dziennikarz przeniknął do struktur neonazistów i nagrał „wzniosłą” uroczystość. Były płonące swastyki, ołtarzyk ku czci zbrodniarza i okrzyki „Sieg Heil”. A nawet tort ze swastyką złożoną z wafelków.
Na ławie oskarżonych zasiadło sześć osób: Mateusz S., przewodniczący stowarzyszenia „Dumy i Nowoczesność”, Adam B., Tomasz R., Dorota R., Adrian K. i Dawid K. Na rozprawie nie pojawił się jeden z oskarżonych - Dawid K.
Dwugodzinne wyjaśnienie złożył główny organizator urodzin Hitlera, Mateusz S., który przyznał, że jest zafascynowany postacią Adolfa Hitlera, Traktuje go jako wybitnego stratega wojskowego.
Dlaczego ten dobrze zarabiający, 37-letni dołowy pracownik dozoru jednej z czeskich kopalń, ojciec dwójki dzieci, zorganizował urodziny Hitlera? - Ponieważ robiąc to niepublicznie, mam do tego prawo i nie muszę się z tego nikomu tłumaczyć. Ponieważ fascynuje mnie III Rzesza, jest to jedno z moich zainteresowań, obok Imperium Rzymskiego i kultury Wikingów. Po prostu podoba mi się cała otoczka związana z III Rzeszą, czyli potężne marsze, porządne mundury, duża ilość flag, odznaczenia, symbolika i okrzyki, które to nigdy nie były widoczne w żadnym innym państwie na świecie. Mnie się to podoba i mam do tego prawo, mimo że może się to wydawać sprzeczne z moją narodową działalnością, mam do tego prawo, tak samo jak pacyfista, ma prawo do tego, aby w domu posiadać kolekcję karabinów maszynowych z zezwoleniami, a podczas działalności społecznej głosić pacyfizm, pokój i zaniechanie konfliktów zbrojnych - wyjaśniał oskarżony.
„Prywatna impreza”
Dlatego na 13 maja 2017 r. skrzyknął znajomych o podobnych poglądach, by świętować 128. rocznicę urodzin Hitlera. Zadbał o przygotowania, przetłumaczył pieśni nazistowskie, które uczestnicy śpiewali po niemiecku, choć nie znają tego języka. Zarówno on, jak i pozostali oskarżeni nie przyznali się do winy, czyli publicznego propagowania nazizmu, wciąż podkreślając, że to była prywatna, zamknięta impreza.
Także koncert w OSP Boguszowice, gdzie „hajlowa-no”, za taką uznał Mateusz S. i nie czuje się winny publicznego propagowania nazizmu. Przypomnijmy: w tej sprawie już w październiku 2018 r. zapadł pierwszy wyrok, przeciwko Adamowi B., który jako jedyny przyznał się do wszystkiego i poddał dobrowolnie karze.
- Adam B. pochwalał i afirmował rządy Adolfa Hitlera, umiejętności przywódcze i głoszone wartości - przekazała sędzia Agata Dybek-Zdyń, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Gliwicach. Adam B. prezentował również i wykorzystywał przedmioty związane z symboliką nazistowską. Chodzi o mundury SS i Wehrmachtu, naramienną opaskę ze swastyką, flagi III Rzeszy, przybitą do drzewa i podpaloną drewnianą swastykę, album ze zdjęciami Adolfa Hitlera, czy też tort ze swastyką.
Podczas „urodzin Hitlera” można było także usłyszeć m.in. hymn niemieckich nazistów. Mężczyzna został skazany przez Sąd Rejonowy w Wodzisławiu Śląskim na 13 tysięcy 200 złotych grzywny.
Mateusz S. odniósł się do wyroku dla Adama B. sugerując, że był bardzo łaskawy tylko dlatego, że B. się przyznał do winy, a on nie, i dlatego prokurator chce go wsadzić za kratki. - Ja nie jestem złym człowiekiem - mówił. - Można czcić Hitlera połowicznie, za strategię wojskową, całą propagandę, otoczkę, w której jest siła - mówił jeszcze w śledztwie Mateusz S., a wczoraj potwierdził swoją fascynację Adolfem Hitlerem. - Moje zainteresowanie III Rzeszą to po prostu zainteresowanie, a nie wyznawanie tej ideologii czy polityki. To zainteresowanie potencjałem militarnym III Rzeszy i całą otoczką związaną z flagami, symboliką. Zawsze przed światem zewnętrznym ukrywałem moją fascynację III Rzeszą. Ukrywałem ją także 13 maja 2017 roku. W lesie i tylko poprzez ukrytą kamerę TVN moja tajemnica wyszła na jaw - wyjaśniał wczoraj przed sądem.
Swastyka z wafelków
13 maja 2017 roku na drzewach porozwieszano flagi ze swastykami, jedna płonęła, z głośników płynęły pieśni III Rzeszy, które Mateusz S. rozdał biesiadnikom. Był nawet tort ze swastyką, ułożoną z czekoladowych wafelków. Ułożył ją osobiście S., bo jego żona odmówiła. Uznając, że to „dziwne” i zdecydowała, że nie będzie tego robić.
Na imprezie S. miał strój esesmana, który zakupił niegdyś na potrzeby grupy rekonstrukcyjnej, w której się udzielał. Sęk w tym, że imprezę nagrał dziennikarz TVN, który podstępem dostał się na imprezę, udając chłopaka jednej z uczestniczek. Ruszyła wówczas lawina, śledztwo wszczęła prokuratura i ABW.
- Ukrywałem się z tym, bo Polakowi nie przystoi robić takich rzeczy, ale przecież każdy z nas ma prawo robić to, na co ma ochotę w swoim zaciszu domowym - mówi wczoraj w sądzie Mateusz S. - To my sami upowszechniliśmy takie hasła jak wolność, tolerancja i demokracja, a teraz próbuje się mnie karać, nas karać za korzystanie z tych przywilejów. Wielu ludzi ukrywa coś w piwnicy, robi różne nieprzyzwoite rzeczy, a mnie fascynuje otoczka III Rzeszy. Mam do tego prawo i nie chcę tego pokazywać publicznie, bo jestem Polakiem o poglądach narodowych. Tyle lat to ukrywałem i nikt o tym nie wiedział poza moimi kolegami. Ukrywałem to w pracy, przed sąsiadami i przed rodziną. TVN ujawnił moją tajemnicę bez mojej zgody - skarżył się Mateusz S. prosząc sąd, że jeśli już ma kogoś ukarać, to tylko jego, a nie kolegów, którzy byli tylko uczestnikami imprezy w lesie.
S. mówił pewnym głosem, przekonany do swoich racji. Pozostali oskarżeni nie byli już tacy rozmowni. Adrian K. stwierdził, że przeprasza, jeśli kogoś mógł swoim zachowaniem urazić. Znalazł się tam przypadkiem, bo chciał się spotkać ze znajomymi, którzy wcześniej mu pomagali. - Myślałem, że sobie jaja robią - mówił wczoraj przed sądem.