Urzędnik pokieruje onkologią
Wynik konkursu na dyrektora Białostockiego Centrum Onkologii budzi kontrowersje w środowisku medycznym. Po raz pierwszy od lat placówką nie będzie kierował onkolog. W ocenie medyków to źle rokuje na przyszłość
Pogorszenie opieki nad chorymi i dezorganizacja pracy - tego obawiają się lekarze z Białostockiego Centrum Onkologii. Ich obawy mają związek z tym, że na stanowisko dyrektora placówki powołano osobę, która nie jest onkologiem, ani nawet lekarzem.
Decyzją zarządu woj. podlaskiego od 8 sierpnia BCO będzie kierować Magdalena Borkowska. Zastąpi na tym stanowisku dr. Marzenę Juczewską, która po 37 latach pracy, w tym 13 jako dyrektor, odchodzi na emeryturę. Fakt, że komisja konkursowa najwyżej oceniła kandydaturę Borkowskiej, wzbudził kontrowersje w środowisku medycznym. Nie jest ona bowiem z wykształcenia lekarzem, a prawnikiem. Nie ma też doświadczenia w organizowaniu opieki nad chorymi na nowotwory. Według dotychczasowej dyrektor BCO, onkologia to specyficzna dziedzina.
- Tutaj zarządzanie szpitalem ciągle przenika się z leczeniem - mówi dr Juczewska, która jest onkologiem.
Potrzebna jest wiedza m.in. na temat metod diagnostyki, leczenia czy nowych trendów w światowej onkologii. Istotne jest też to, że BCO to jedyna taka placówka w woj. podlaskim i jeden z wiodących ośrodków w kraju, prowadzący też działalność naukową. W kraju przyjęło się, że takie placówki są zarządzane przez osoby związane z onkologią. To bowiem - w ocenie lekarzy z BCO i konsultantów wojewódzkich w dziedzinie onkologii - pozwala utrzymać wysoką jakość leczenia. O swoich wątpliwościach poinformowali władze województwa.
Czy dyrektorem kopalni może być tylko górnik?
Bogdan Dyjuk
członek zarządu woj. podlaskiego
- Wobec lawinowo rosnącej liczby zachorowań na choroby nowotworowe oraz w przededniu reformy służby zdrowia jesteśmy przekonani, że nie dysponujemy czasem na eksperymenty organizacyjne - czytamy w oświadczeniu onkologów z BCO. - Powierzenie zarządzania BCO osobie bez należytego doświadczenia w tym zakresie może spowodować dezorganizację i pogorszenie poziomu opieki nad chorymi na nowotwory w woj. podlaskim.
Podobne argumenty zostały też zawarte w piśmie Okręgowej Izby Lekarskiej w Białymstoku. Medycy są zaskoczeni wynikiem konkursu, bo konkurencja była poważna. Oprócz Magdaleny Borkowskiej, która wcześniej była m.in. zastępcą dyrektora podlaskiego oddziału NFZ, w konkursie startował też Tomasz Filipowski, obecny zastępca dyrektora BCO czy Marek Kiluk, zastępca dyrektora w suwalskim szpitalu - obaj lekarze z doświadczeniem w zarządzaniu.
Władze województwa obaw nie podzielają.
- To nie jest tak, że obawy ma całe środowisko medyczne - chodzi raczej o kilka osób - wyjaśnia Bogdan Dyjuk, członek zarządu województwa i szef komisji konkursowej. - Każda zmiana na początku wywołuje obawę i ja to rozumiem. Poza tym, myśląc w ten sposób, dojdziemy do skrajności: bo czy dyrektorem kopalni może być tylko górnik?
Podaje przykład szpitala w Łomży, który ma najlepsze wyniki spośród podlegających zarządowi województwa, a którego dotychczasowy dyrektor nie był lekarzem.
Magdalena Borkowska zapowiada, że żadnej rewolucji nie planuje. Deklaruje za to chęć współpracy. O swojej wizji rozwoju BCO zamierza poinformować po objęciu stanowiska.