Polityczna walka między USA a ZSRR zaczęła się po II wojnie światowej i trwała kilka dekad. Klęska Moskwy przerwała ją na jedno dziesięciolecie. Teraz znowu wraca.
Koniec II wojny światowej oznaczał, że dotychczasowi sojusznicy, Stany Zjednoczone i Związek Sowiecki, stali się rywalami. Wzmocniona terytorialnie i politycznie Moskwa stała się potężna jak nigdy wcześniej, ale jej apetyt bynajmniej nie został zaspokojony. Stalin uważał, że to dopiero początek marszu do zaprowadzenia komunizmu na całym świecie. Drogą do tego miała być ekspansja polityczna, wojskowa, gospodarcza i ideologiczna. Głównym zaś przeciwnikiem Stany Zjednoczone.
Amerykańskim politykom zajęło trochę czasu zrozumienie, co się stało. Politycy, którzy ostrzegali przed imperializmem Rosji byli nieliczni i nikt ich nie słuchał. W 1945 i 1946 r. Amerykanie ze zdziwieniem dostrzegli, że dotychczasowy sojusznik zajął pół Europy, ma ochotę na resztę, a ich samych uważa za wrogów.
Długi telegram
W tej nowej rywalizacji przewagę miał Stalin. Od dawna stosował w polityce wewnętrznej i zewnętrznej wojnę, przemoc, spiski, morderstwa i zamachy. Dysponował doświadczonymi w takich działaniach służbami specjalnymi, nie miał żadnych moralnych ani ludzkich skrupułów. Po drugiej stronie natomiast stał Harry Truman, który jako dotychczasowy wiceprezydent trochę niespodziewanie objął urząd po śmierci Roosevelta.
„Nie miał pojęcia o polityce zagranicznej ani o mechanizmach rządzenia. Nie był gotów do władzy i miał tego świadomość” - pisze o Trumanie amerykański dziennikarz Tim Weiner, autor wydanej właśnie książki „Szaleństwo i chwała” opisującej polityczną rywalizację między USA i ZSRR od 1945 do 2020 r.
Co gorsza Waszyngton nie miał ani narzędzi, ani wizji walki z nowym wrogiem. Ktoś wpadł jednak na pomył, by o pomoc zwrócić się do George’a F. Kennana, zastępcy szefa amerykańskiej ambasady w Moskwie, który od lat zajmował się ZRRS i jako jeden z niewielu polityków byś świadom istoty sowieckiego systemu.W styczniu 1946 r. poproszono go o szerszy raport na temat polityki ZSRS. Napisał więc do Waszyngtonu liczącą 8 tys. słów depeszę, najdłuższą w historii dyplomacji, znaną jako „długi telegram”.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień