Uwaga! Nie drażnić Kszczota, bo będzie medal
Dziś Adam Kszczot pobiegnie w finale biegu na 800 m podczas mistrzostw świata w Londynie. W półfinale pokazał rywalom, że jest bardzo mocny
Po biegu eliminacyjnym na 800 m Adam Kszczot stanął przed kamerami TVP Sport. Za mikrofonem – sympatyczny reporter Aleksander Dzięciołowski. Tym razem jednak popełnił faux pas, którego mistrz mu nie wybaczył.
– Twój trener powiedział, że już nigdy nie będziesz taki szybki jak w Rio – wypalił dziennikarz. – Nie powinieneś mi takich rzeczy mówić, dzięki, pa! – odparł Kszczot i odszedł. Następnego dnia w półfinale udowodnił, że nie tylko wciąż jest dość szybki, ale ma też na bieżni wybitną inteligencję i perfekcyjnie realizuje założony plan. „Nikt nie biega tak mądrze jak Adam Kszczot” –_mówią dziennikarze NBC. Trudno się z nimi nie zgodzić.
W niedzielę Kszczot wyszedł na prowadzenie już 250 m przed metą. Nie robi tak często i – prawdę mówiąc –_część obserwatorów tego półfinałowego biegu obawiała się, czy wicemistrz świata z Pekinu wytrzyma narzucone przez siebie tempo. Wytrzymał świetnie i wygrał tę serię, co oczywiście dało mu awans do dzisiejszego finału.
– Zacząłem przesuwać się do przodu. Na 500 m do mety czułem, że się zbliżają. Jak tylko usłyszałem pierwsze kroki z prawej strony, to postanowiłem też się ruszyć – tłumaczył swój plan nasz zawodnik.
Tuż za nim metę przekroczył Nijel Amos. Reprezentant Botswany jest w tym roku drugi na światowych listach. Co ciekawe, rezultat 1:43.18 uzyskał na początku czerwca właśnie na Stadionie Olimpijskim w Londynie.
– Świetnie się to ułożyło, bo minąłem jednego z liderów list Amosa. Widać było, że reszta gubi się w takich momentach, kiedy robi się ciasno za plecami tych, którzy biegną z przodu w danym momencie. Ruszyłem swoim rytmem, ostatnie 200 m pobiegłem w 26 sekund z kawałkiem – analizował Kszczot, który stwierdził, że półfinał nie kosztował go aż tak wiele energii.
Polak jasno przyznaje: Chciałbym stanąć na podium. Rywali ma jednak bardzo solidnych. Oprócz Amosa (to wicemistrz olimpijski z Londynu) na starcie staną m.in. Francuz Pierre Ambroise Bosse (na IO w Rio czwarty) czy zaledwie 19-letni Kenijczyk Kipyegon Bett, mistrz świata juniorów z ubiegłego roku z Bydgoszczy, który wśród finalistów legitymuje się drugim wynikiem w tym roku (1:44.04).
Atutem Kszczota powinno być doświadczenie, bo jest z całej ósemki najstarszy. On ma 28 lat – oni są o przynajmniej kilka lat młodsi. Na takim dystansie, gdzie liczy się nie tylko szybkość i wytrzymałość, ale też spryt, to może być bardzo ważne.
Przed dzisiejszym startem 800-metrowcy mogli całą niedzielę odpocząć. – Będą nerwy, ale trzeba myśleć pozytywnie. Będzie na pewno spotkanie z psychologiem Janem Blecharzem, krótka analiza tego, co za nami, czyli eliminacji, półfinałów, i przygotowanie do finału. Ważne jest, żeby być pewnym siebie – mówił Kszczot przed finałem.
Niestety – nie zobaczymy dziś razem z nim ani Marcina Lewandowskiego, ani Michała Rozmysa, którzy przepadli w półfinałach.
Szkoda zwłaszcza tego pierwszego, bo metę przekroczył jako trzeci, a dwóch pierwszych otrzymywało bezpośrednią przepustkę do walki o medale. Lewandowski liczył jeszcze, że trzeci bieg będzie wolniejszy od jego startu. Do końca miał nadzieję. O tym, że jednak nie awansuje, dowiedział się w strefie mieszanej, rozmawiając z polskimi dziennikarzami.
– Ja pierdzielę... Znów jestem pierwszym niewchodzącym... Nie wiem, co mam powiedzieć. Widocznie nie było mnie stać na ten finał. Nie czuję się spełniony na 800 m i może już nigdy nie będę – mówił załamany 30-latek. Do finału zabrakło 0.1 sekundy. Paradoksalnie Lewandowski pobiegł szybciej niż Kszczot.