Uwaga. Niewybuchy!
W budynku gospodarczym w Rudawicy w gminie Żagań mieszkańcy znaleźli w zeszłą sobotę potężny arsenał poradzieckich pocisków. Policja zarządziła ewakuację mieszkańców.
- To straszne, nie wyobrażam sobie, że ktoś spośród nas mógł w ten sposób narażać innych na niebezpieczeństwo. Tu wszyscy wiedzą jak wyglądają niewybuchy, wiedzą również, że są bardzo niebezpieczne - mówi Monika Soroka, sołtys Rudawicy. Zna tu wszystkich mieszkańców. Nie domyśla się jednak, do kogo należała znaleziona na jednej z posesji “kolekcja” pocisków. Takie zdarzenie miało miejsce we wsi po raz pierwszy.
- Bratanek zawołał mnie do starej szopy, mówił żebym szybko przyszedł, bo znalazł tam coś dziwnego – opowiada Tadeusz Petelicki. Mężczyzna przyjechał ze Śląska do Rudawicy na urlop, aby pomóc rodzinie w remoncie domu. Chciał zacząć pracę od rana, brakowało mu jedynie pędzla. Jego bratanek do drewutni poszedł właśnie w poszukiwaniu narzędzi. - Gdyby nie to, nikt z nas by tam nawet nie zajrzał. Kiedyś było w niej drewno, teraz stoi prawie całkiem pusta – mówi T. Petelicki.
W stojącej kilkadziesiąt metrów od domu drewutni, nakryte starymi pierzynami leżały worki. Każdy z nich zawierał potencjalnie śmiercionośny ładunek. Mężczyźni zrozumieli, że znaleźli właśnie potężny arsenał starych pocisków. O niebezpiecznym znalezisku niezwłocznie powiadomili policję. - Policja przyjechała bardzo szybko. Pokazaliśmy tylko miejsce, gdzie znaleźliśmy te worki i zaraz kazano nam się oddalić - relacjonuje sobotnie wydarzenia T. Petelicki.
Pokazaliśmy tylko miejsce, gdzie znaleźliśmy te worki i zaraz kazano nam się oddalić
Na miejscu została podjęta decyzja o ewakuacji mieszkańców z posesji znajdujących się w promieniu 300 metrów od miejsca znalezienia niewypałów. Teren wokół groźnego znaleziska zabezpieczyli strażacy z PSP w Żaganiu i OSP w Trzebowie. Z 18 domostw policja i straż pożarna ewakuowała 38 osób, w tym dziesięcioro dzieci. Zdezorientowani sąsiedzi nie wiedzieli co się dzieje. Gdy funkcjonariusze policji pukali do ich drzwi byli zaskoczeni.
- To było rano, przyszli do nas policjanci i kazali iść do świetlicy. Mój ojciec ma 91 lat, nie chciał wychodzić. Ale w końcu poszliśmy oboje, bo zagrozili, że nas wyprowadzą. To był znak, że jest duże niebezpieczeństwo. To szczęście, że żaden pocisk nie eksplodował – mówi mieszkająca obok Krystyna Wild. Sąsiadka mieszkająca po drugiej stronie, w sobotę rano była w domu sama z córką. Gdy kazano im wyjść z domu wystraszyła się. - Pierwszy raz znalazłam się w takiej sytuacji, nie wiedziałam co o tym myśleć. Do tej pory takie akcje widziałam jedynie w telewizji - opowiada pani Beata.
Ewakuowani mieszkańcy wsi kilka godzin spędzili w świetlicy wiejskiej. W tym czasie trwały działania patrolu saperskiego z Głogowa. Okazało się, że ktoś zgromadził w szopie około 40 sztuk niewybuchów. Była to poradziecka amunicja do granatnika i pociski artyleryjskie. Wszystkie zostały zabezpieczone przez saperów.
Drewutnia w której odkryto pociski stoi na nieogrodzonym terenie. Dostęp do niej jest praktycznie z każdej strony. Można tam wejść pozostając niezauważonym, bo wokół rosną drzewa i krzaki. To idealne miejsce na schowek. Jednak wszyscy zastanawiają się, kto to zrobił.
To pytanie zadaje sobie również córka właścicielki posesji, Krystyna Sabynicz, która do Rudawicy przyjechała z Gryfowa Śląskiego, żeby zająć się chorą matką. W Rudawicy przebywa od dwóch miesięcy. Przez ten czas nikogo podejrzanego w pobliżu domu nie widziała. Nie wie, dlaczego ktoś schował niewybuchy w szopie należącej do jej matki. - Nie wiem, skąd się tam mogły wziąć. My nie używamy tej drewutni od dawna, ja nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz tam wchodziłam. Może ktoś te pociski zbierał, żeby je pociąć i na złom sprzedać – zastanawia się Krystyna Sabynicz.
Może ktoś te pociski zbierał, żeby je pociąć i na złom sprzedać
Nieświadomi niczego mieszkańcy spokojnej wsi, mieli tuż obok tykającą bombę zegarową. Nie wiedzieli, że ich życiu może zagrażać niebezpieczeństwo. - Nawet nie chcę myśleć co by się stało, gdyby doszło tu do pożaru. Tych niewybuchów było tak dużo, że wszystko mogło wylecieć w powietrze – mówi T. Petelicki.
Wyjaśnieniem tej sprawy zajęli się już kryminalni z Żagania. Policja apeluje, aby w razie znalezienia niewybuchów nie dotykać ich ani nie przenosić. Lepiej oznaczyć miejsce i powiadomić o tym najbliższą jednostkę policji.