Uwaga! Ślub z despotą grozi śmiercią lub kalectwem!

Czytaj dalej
Fot. Dariusz Bloch
Grażyna Ostropolska

Uwaga! Ślub z despotą grozi śmiercią lub kalectwem!

Grażyna Ostropolska

To nie żart. Mężczyzna, który pragnie pełni władzy i kontroli nad rodziną, przemienia się często w damskiego boksera lub sadystę. Bije swą ofiarę, potem ją przeprasza i rani od nowa. - To klasyczne zachowanie sprawców przemocy w rodzinie - twierdzi Robert Lubrant, prezes Stowarzyszenia „Bezpieczeństwo Dziecka”, które zajmuje się również resocjalizacją domowych oprawców.

Odetchnął z ulgą, gdy w ub. środę premier Morawiecki wycofał z BIP rządowy projekt nowelizacji ustawy o przemocy w rodzinie, legalizujący de facto jednorazowe pobicie żony, partnerki czy dziecka. Projekt zakładał też konieczność wyrażenia zgody ofiary przemocy na założenie „Niebieskiej karty”, czyli wszczęcie procedury monito-rowania dotkniętej przemocą rodziny przez policję i pracowników socjalnych. Zmienić się miała także sama nazwa ustawy: z „ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie” na „ustawę o przeciwdziałaniu przemocy domowej”. - Prawnicy sugerują, że w myśl takiego zapisu pobicie partnerki poza domem mogłoby ujść sprawcy na sucho - mówi Robert Lubrant.

Widział okaleczenia ofiar tak okrutne, że już na samo ich wspomnienie przechodzi go dreszcz. Zaczyna rozmowę o rodzinnych oprawcach od tej właśnie historii, bo opisywała ją niegdyś nasza gazeta.

Dotarliśmy wówczas do matki sadysty. Mieszkała z synem i jego partnerką we wspólnym mieszkaniu. Twierdziła, że nigdy nie słyszała krzyku ofiary. Nie widziała też okaleczeń młodej kobiety, bo ta zawsze chodziła w obszernym swetrze, z rękawami zakrywającymi dłonie i bardzo rzadko się odzywała. Centrum Pomocy Rodzinie „Medar”, w którym działał wówczas Lubrant, udzieliło okaleczonej kobiecie pomocy. - Moje współpracownice były przerażone tym, co zobaczyły na ciele ofiary. Były tam ślady przypalania papierosem, rany cięte i kłute - wspomina. Okaleczona kobieta przeszła potem dziesiątki plastycznych operacji, a we wrocławskim szpitalu miesiącami wyciągano ją z traumy. Wyrok: 4,5 roku więzienia dla oprawcy niewiele go nauczył. Kilka lat później Lubrant spotkał kolejną ofiarę mężczyzny.

- Okazało się, że z uwagi na wzorowe sprawowanie wyszedł on z więzienia wcześniej i bardzo szybko się ożenił. Ślub miał w Sylwestra i, jak twierdzi jego teściowa, już 1 stycznia zmienił się nie do poznania. Odseparował żonę od rodziny, zniszczył jej zdjęcia, pilnował kobietę nawet w pracy; siedząc w kiosku, który obsługiwała, a gdy przy kasie otarła się przypadkowo o jakiegoś mężczyznę, urządził jej tęgie lanie, sugerując, że to był jej kochanek - wylicza Lubrant. Cieszy się, że dzięki szybkiej interwencji matki ofiary oraz policji oprawca nie zdołał nowej ofiary okaleczyć tak dotkliwie, jak poprzedniej. Kat trafił ponownie do więzienia, tym razem jako recydywista.

Zapraszamy do lektury dalszej części artykułu

Pozostało jeszcze 64% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Grażyna Ostropolska

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.