W Białym Borze nie ma już nawet atrap fotoradarów

Czytaj dalej
Fot. Rajmund Wełnic
Rajmund Wełnic

W Białym Borze nie ma już nawet atrap fotoradarów

Rajmund Wełnic

W Białym Borze zasłonili wreszcie atrapy fotoradarów, które nie do końca legalnie straszyły kierowców. Nie zanosi się, aby urządzenia rychło wróciły na ulice miasta.

Strażnicy miejscy od początku 2016 roku nie mogą już używać fotoradarów. Ale do niedawna na ulicy Żymierskiego i Dworcowej w Białym Borze stały puste maszty po tych urządzeniach. Czyli tzw. atrapy, które zgodnie z przepisami powinny być zdemontowane lub przynajmniej zasłonięte.

Burmistrz Paweł Mikołajewski zarządził jednak, że słupy będą stać nadal i działać na kierowców prewencyjnie, bo – jak nam powiedział – po odebraniu strażnikom fotoradarowych uprawnień średnia prędkość aut na ulicy Żymierskiego wzrosła z 40 do 70 km/h. Co ciekawe, puste już słupy przetrwały nawet likwidację białoborskiej Straży Miejskiej, która przestała istnieć w listopadzie zeszłego roku.

Ale niedługo. Burmistrz w końcu polecił zasłonić oba maszty.

– Zrobiliśmy to na wyraźną sugestię zarządcy dróg, czyli Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, że nieczynne fotoradary muszą być zdemontowane – przyznaje Paweł Mikołajewski.

– Nie będę się z nimi kłócił, na razie są zasłonięte, ale zapewne będziemy musieli je całkiem zdjąć, bo nie zanosi się, aby Inspekcja Transportu Drogowego przejęła je od nas. Występowaliśmy o to, ale odpisali, że nie są zainteresowani z uwagi na koszty, bo włączenie radarów tego typu do ich systemu jest zbyt drogie.

W innych miejscowościach regionu szczecineckiego słupy fotoradarów straży miejskich – a było ich u nas wyjątkowo dużo - zniknęły lub zostały zasłonięte już dawno. Biały Bór był ostatni. Inna rzecz, że w tej chwili nie ma ani jednego, kontrolami prędkości zajmują się jedynie lotne patrole drogówki.

Uprawnienia odebrano strażnikom po fali krytyki, jaka spotkała tę formację i pazerne gminy, które używały fotoradarów do zarabiania pieniędzy pod płaszczykiem troski o bezpieczeństwo na drodze. Stąd radary stawiano często w absurdalnych z punktu widzenia bezpieczeństwa miejscach, czajono się z nimi w krzakach. Wszystko, aby złapać jak najwięcej kierowców jadących zbyt szybko. W niektórych gminach dochody z mandatów wynosiły po kilka milionów złotych rocznie.

Inna rzecz, że do jednego worka wrzucono też samorządy, które rzeczywiście troszczyły się o bezpieczeństwo na drogach. ITD, która przejęła obsługę fotoradarów, na razie nie dotarła do małych miejscowości.

Rajmund Wełnic

Z lokalną prasą - najpierw Głosem Pomorza, a następnie Głosem Koszalińskim - jestem związany od 1995 roku. Do redacji trafiłem niemal prosto po studiach. Mam to szczęście, że mogę pisać o swoich pięknych rodzinnych stronach - Szczecinku i powiecie szczecineckim. Szczęśliwie żonaty z Martyną, jakżeby inaczej - mieszkanka Szczecinka. Wolny czas "pożerają" mi obecnie pociechy (Zuzia, 2009) i Felek (2015). Zaciekły kibic piłkarski.


Mieszkaniec Szczecinka od urodzenia, z tym miastem związany razem z rodziną na dobre i złe. Pisałem o Szczecinku i powiecie szczecineckim w Głosie Pomorza, a obecnie w Głosie Koszalińskim, naszym dodatku Głosie Szczecinka oraz na portalach gk24.pl i szczecinek.naszemiasto.pl Z wykształcenia i zamiłowania historyk, więc dzieje regionalne zajmują dużo miejsca w mojej działalności. Cenię sobie interakcje i współpracę z Czytelnikami, którzy współtworzą nasz portal. Piszę dla Nich, z Nimi i o Nich

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.