W bydgoskim Fordonie piją alkohol i śmiecą na oczach bawiących się dzieci
Mieszkańcy Fordonu skarżą się na to, że w pobliżu sklepu monopolowego przy ul. Twardzickiego dochodzi do regularnych libacji, po których zostają puste butelki i puszki. Osoby pod wpływem alkoholu nie tylko robią z tej okolicy śmietnik, ale i toaletę. A wszystko na oczach bawiących się na pobliskim placu zabaw dzieci.
Po naszym materiale na temat pomysłów, by ograniczyć nocną sprzedaż alkoholu w centrum miasta, zgłosili się Czytelnicy, którzy od kilku miesięcy toczą boje o to, by pozbyć się problemu w Fordonie. Chcą doprowadzić do tego, by nie sprzedawano alkoholu w sklepie monopolowym przy ul. Twardzickiego, którego klientów winią za śmieci walające się w pobliżu popularnego placu zabaw u podnóża Góry Szybowników śmieci i oskarżają o organizowanie libacji. Interweniuje wiceprzewodniczący rady miasta, straż miejska deklaruje wzmożone kontrole. Ale ratusz tłumaczy, że wszystko jest zgodnie z prawem.
Kontrole nie pomogły
Już w zeszłym roku wiceprzewodniczący rady miasta Lech Zagłoba-Zygler interweniował w sprawie regularnego zaśmiecania terenu i spożywania alkoholu między ul. Daszyńskiego 31 a Monte Casino 6 (okolice placu zabaw, naprzeciwko sklepu). Wtedy zadeklarowano, że straż miejska będzie monitorowała wskazany obszar. Ale niewiele się zmieniło. „Śmieci po spożywanym alkoholu po raz kolejny zalegają w tym miejscu od kilku miesięcy, a brak widocznych patroli pieszych odpowiednich służb powoduje, że osoby odpowiedzialne za taki stan czują się całkowicie bezkarne” - czytamy w drugiej już prośbie o interwencję, skierowanej w styczniu do przewodniczącej rady miasta.
Lech Zagłoba-Zygler wskazuje, że sytuacją najbardziej zaniepokojeni są rodzice. Zgłaszają, że w zaroślach alkohol piją także bezdomni, którzy załatwiają tam przy okazji swoje potrzeby fizjologiczne - na oczach bawiących się na placu zabaw dzieci. W styczniu radny poprosił o zweryfikowanie, czy sklep monopolowy może - zgodnie z prawem - działać tak blisko placu zabaw.
Odpowiedź przewodniczącej rady miasta, Moniki Matowskiej-Gulczyńskiej, nie pozostawia złudzeń: przepisy jasno wskazują, że sprzedaż alkoholu nie może być prowadzona w punkcie zlokalizowanym bliżej niż 60 m m.in. od szkoły, żłobka, przedszkola, cmentarz, kościoła. Na liście nie ma placu zabaw.
Na co pozwala prawo?
Cofnięcie koncesji na alkohol - tego domagają się niektórzy mieszkańcy - nie jest takie proste. - Przepisy określają dwie przesłanki, których tylko łączne spełnienie uzasadnia cofnięcie zezwolenia na sprzedaż napojów alkoholowych - dowiadujemy się w urzędzie miasta. Są nimi: powtarzające się co najmniej dwukrotnie w okresie 6 miesięcy, w miejscu sprzedaży lub najbliższej okolicy, zakłócania porządku publicznego w związku ze sprzedażą napojów alkoholowych przez dany punkt sprzedaży oraz
brak powiadomienia organów powołanych do ochrony porządku publicznego przez prowadzącego punkt sprzedaży.
Winnego nie ma
Pracownicy urzędu miasta zwracają uwagę na to, że odpowiedzialnego w tej sytuacji nie jest łatwo wskazać, bo w ciągu pawilonów w którym znajduje się wspomniany sklep, działają dwa punkty gastronomiczne, a w bliskiej okolicy zlokalizowany jest inny sklep i kiosk, które również posiadają zezwolenia na sprzedaż napojów alkoholowych.
Urzędnicy chcieli to sprawdzić: - Wystąpiono o informację do policji i straży miejskiej, czy podczas przeprowadzonych interwencji udokumentowano że, osoby zakłócające porządek publiczny zakupiły alkohol w przedmiotowej placówce. Z informacji otrzymanych od organów porządkowych wynika, iż w okresie ostatnich 6 miesięcy przeprowadzano interwencje w okolicy ulicy Daszyńskiego 31, ulicy Monte Cassino 6, ulicy Twardzickiego 56 oraz placu zabaw. Podjęte interwencje nie wykazały jednak związku między zakłócaniem porządku publicznego a sprzedażą napojów alkoholowych w sklepie przy ulicy Twardziciego 56 w Bydgoszczy - czytamy w przesłanej nam informacji.
Nie ma więc podstaw prawnych do wszczęcia postępowania w sprawie cofnięcia zezwoleń na sprzedaż napojów alkoholowych w tej placówce.
- Podkreślenia wymaga fakt, że chociaż znajdują się tam inne sklepy i lokale gastronomiczne, kierujący pismo domaga się cofnięcia zezwolenia tylko temu jednemu punktowi - mówi Marta Stachowiak rzeczniczka ratusza. - Mieszkaniec otrzymał wyjaśnienia dotyczące sytuacji faktycznej i prawnej, ale nie przyjmuje ich do wiadomości. Ani rada osiedla, ani urząd miasta nie otrzymały innych zgłoszeń.
Czytelnik, który poprosił nas o interwencję, zwraca uwagę na to, że problem widać także w statystykach: w ubiegłym roku straż miejska z powodu osób nietrzeźwych i spożywających alkohol w miejscu niedozwolonym interweniowała w okolicy Daszyńskiego 10 razy, a efekty są takie, że cztery osoby zostały dowiezione do punktu pomocy osobom nietrzeźwym, trzy osoby ukarano mandatem lub grzywną, jedną osobę pouczono. Natomiast przy samym sklepie odnotowano siedem interwencji - dwie osoby przewieziono do punktu pomocy nietrzeźwym, jedną osobę zabrało pogotowie, dwie osoby pouczone.
Zapytaliśmy straż miejską o interwencje związane ze spożywaniem alkoholu w miejscach niedozwolonych i zaśmiecaniem wskazanego terenu podejmowane w styczniu i lutym. Tylko jeden raz interweniowano konkretnie pod adresem sklepu - strażnicy dostali sygnał o osobie nietrzeźwej, która leży na chodniku i potrzebuje pomocy. W lutym dwa razy na tej ulicy strażnicy wystawili mandaty za spożywanie alkoholu w miejscu niedozwolonym. 5 marca wpłynęło pismo od mieszkańca, w którym zgłasza opisane także przez naszego czytelnika zjawisko: regularnego zaśmiecania terenu przy ul. Daszyńskiego i zakłócanie porządku przez osoby nietrzeźwe. - W związku z tym rozpoczynamy wzmożone kontrole wskazanych miejsc, które trwać będą przynajmniej przez dwa tygodnie - wyjaśnia Arkadiusz Bereszyński, rzecznik bydgoskiej straży miejskiej.
A bałagan?
Urząd miasta deklaruje, że regularnie sprząta teren, o którym mowa. Efekt za każdym razem jest jednak krótkotrwały.