W ciągu 5 lat potężna nawałnica aż dwa razy uderzyła w Bory Tucholskie
W ciągu pięciu lat potężna nawałnica aż dwa razy uderzyła w Bory Tucholskie. Dziś - pięć lat po pierwszej trąbie - krajobraz dopiero zaczyna się zabliźniać. Śladu nie będzie dopiero za kolejnych dziesięć lat.
Gdy 14 lipca 2012 zrobiło się ciemno i Franciszek Recki ze Starej Rzeki usłyszał pierwsze grzmoty, zapędził krowy do obory. Nie zdążył jednak zamknąć za sobą drzwi, bo tornado wyrwało mu je z ręki i zamieniło w drzazgi.
- Huk przy tym był taki, jakby zderzyły się dwa pociągi. Na chwilę ogłuchłem i nie wiedziałem, co się dzieje. Gdy ucichło, zobaczyłem, że nie ma lasu, piętra na oborze i dachu na domu. Okna są powybijane, pustaki rozrzucone, a przyczepa, która waży 1,6 tony, leżała na boku jak zepsuta zabawka.
- Człowiek czujny się zrobił po trąbie. Kto ją przeżył, ten boi się, że przeżyje to jeszcze raz, choć rozum mu mówi, że to raczej niemożliwe - mówi Franciszek Recki ze Starej Rzeki w Borach Tucholskich.
- Wcześniej nie było takich tornad, mieliśmy inne zadania. Klimat się zmienił i teraz ratowników wodnych dręczą pytania: co robić, gdy będziemy prowadzić spływ i rozpęta się takie piekło? Trudno wymyślić coś skutecznego - Grzegorz Wardacki, ratownik z Wdeckiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w Tleniu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień