W ciągu kilku godzin stałam się „antypolską separatystką” i „mendą”
Zniszczono mnie, nie dając szans obrony - mówi dr prawa Katarzyna Cichos, ofiara hejtu prawicowych portali, bo miała... współpracować z RAŚ.
Czego się pani dowiedziała o sobie z prawicowych portali?
Że jestem antypolską separatystką, mendą, współpracowniczką niemieckiego wywiadu, dziwką, piątą kolumną. Wylano na mnie potok pomyj tylko dlatego, że zostałam przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych wybrana jako kandydatka na wicekonsula w Manchesterze. Ale „życzliwi” przypomnieli, że startując do rady miasta w Siemianowicach Śląskich, miałam poparcie RAŚ. A wiadomo, to „anty-Polacy”. Zostałam wrzucona z nimi do jednego worka, choć wcale nie uważam, że to separatystyczna organizacja. Poparcia RAŚ się nie wypieram, choć była to współpraca techniczna - by odsunąć od władzy, obecnie należącego do PiS-u, ówczesnego prezydenta Jacka Guzego. Mój start w wyborach był podyktowany chęcią przeprowadzenia zmian w mieście. Zresztą, moje drogi z RAŚ szybko się rozeszły. Nawet zażądali ode mnie rezygnacji z mandatu.
Ale w papierach „incydent” pozostał...
Moją pierwszą reakcją na hejt ze strony prawicowych portali był szok. Znalazłam się w sytuacji całkowicie absurdalnej. Byłam pewna, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych wyjaśni te bzdury, że są tam rozsądni ludzie. Od lat marzyłam o pracy w dyplomacji. Temu poświęciłam ostatnich dziesięć lat życia. Kończyłam doktorat i rozglądałam się za pracą. Po prostu wysłałam CV i czekałam. Miałam już za sobą pobyt w Danii, dobre kontakty z tamtejszą Polonią, a także współpracę z MSZ, m.in. z Ambasadą w Nairobii. Do tej pory na stronie internetowej MSZ znajdują się moje materiały przygotowane dla potencjalnych inwestorów. Gdy znalazłam się w grupie kandydatów do Manchesteru, przeszłam m.in. kontrolę ABW, otrzymałam dostęp do informacji niejawnych. Gdy na portalach wpolityce, niezależnej i frondzie pojawiły się artykuły na mój temat, zadzwoniłam do ministerstwa z pytaniem, co dalej. Polecono mi czekać, powiedziano, że sprawdzają informacje. Jestem specjalistką z zakresu prawa międzynarodowego i europejskiego. Zorientowałam się, że tego typu osób brakuje w MSZ. Przypuszczam, że z tego powodu MSZ miesiąc zwlekało z odpowiedzią. Z poparciem wystąpiła Polonia z Danii, ale nic nie pomogło. Ostatecznie, bez podania przyczyny, powiedziano mi, że rezygnują z mojej kandydatury. Przykre jest to, że żaden z autorów szkodliwych dla mnie „artykułów” nie miał odwagi, by podpisać się z imienia i nazwiska. Wystąpiłam do prokuratury, by doszło do ustalenia autorów. No bo czy można tak bezkarnie oczerniać i niszczyć ludzi, wykonując zawód, który powinien cieszyć się zaufaniem publicznym? Jestem całkowicie niewinna, a muszę udowadniać, że białe jest białe, a czarne - czarne. Cała nagonka trwała dosłownie trzy dni, ale komentarze pozostały.
Napisała pani list otwarty do autorów tekstów. Był jakiś odzew?
Oczywiście, żadnego, choć miały się pojawić jakieś wyjaśnienia. Zamiast nich przeczytałam mniej więcej, że jak to dobrze, iż polski rząd uniemożliwił „rasiolce” objęcie urzędu. Chciałabym zaznaczyć, że podczas kwalifikacji w MSZ, chyba jako jedyna dostałam propozycję otrzymania wyższego stopnia dyplomatycznego właśnie ze względu na wysokie kwalifikacje merytoryczne. A na tydzień przed planowanym wylotem po prostu mnie skreślono.
Czuje się pani w tej sytuacji ofiarą takiej nagonki?
Tak. Jakby się pani czuła w takiej sytuacji? Mam 30 lat, potrzebne na rynku wykształcenie i wilczy bilet. Czy to są czasy Stalina, PZPR-u? Po tym wszystkim nawet niektórzy moi znajomi zaczęli powątpiewać i mówić, że może „coś jest na rzeczy”, wolą się nie wypowiadać itd.
Skąd - pani zdaniem - ten hejt, ta niesamowita nienawiść ?
Myślę, że łączy się ze sobą kilka spraw. Przede wszystkim postrzeganie Ślązaków. To w sumie ciągła nieufność, która wyraziła się kiedyś w niesławnym stwierdzeniu o „zakamuflowanej opcji niemieckiej”. Poza tym proszę spojrzeć na Polaków. Nie mam wątpliwości, że obecna opcja rządząca robi wszystko, by podsycać spory, nienawiść, agresję. Teraz właściwie wszystko wolno. Trybunał Konstytucyjny? A po co. Kto by się przejmował przestrzeganiem prawa! Skoro nie Prawo i Sprawiedliwość przyjęło obecną konstytucję, to musi być z nią coś nie tak. Mnie natomiast w szkole uczono, by czerpać informacje z wielu źródeł i wyrabiać sobie własne zdanie. Nie można stygmatyzować ludzi zakrzywiając rzeczywistość. Tymczasem szukamy obiektów nienawiści: raz jest to opozycja, raz homoseksualiści, raz RAŚ. Oczywiście, wystąpienie lidera autonomistów w czapce niemieckiej oceniam jako fatalne i powinien za to wystąpienie przeprosić. Jednak chodzi mi bardziej o sytuację, w której wykluczane są z obiegu publicznego i zawodowego osoby, które ośmielają się mieć własne zdanie. Maria Nowak, była posłanka PiS-u z Chorzowa, również zapłaciła swoją pozycją za to, że jej syn należał do RAŚ. To smutne, że Polacy dają się wciągnąć w tę grę, stają się ofiarami manipulacji. Znam sytuację, że doszło do rozwodu, bo małżonkowie mieli inne zdanie w sprawie katastrofy smoleńskiej. To przecież absurd. Podsycanie wzajemnej nienawiści to droga donikąd. Pokolenie Polaków, którzy wywalczyli demokrację, chce mieć dziś trochę spokoju, ale ich dzieci nie znają już komuny, PRL-u. Nie mają świadomości, że o demokrację, o wolność cały czas trzeba zabiegać.
W swoim liście wyraża pani co najmniej zdumienie, że przeciwko pani w tak agresywny sposób, kolportując kłamstwa, wystąpili chrześcijanie, osoby, portale, które na co dzień promują prawdę, pojednanie...
Chciałabym, by portale te promowały prawdę i pojednanie. Akcja przeciwko mnie nie miała nic wspólnego z chrześcijańskimi wartościami. Chrześcijaństwo nie polega na szerzeniu nienawiści i podziałów, ale miłości oraz zgody. Byłam nawet newsem dnia - obok informacji o Lechu Wałęsie. Może chodziło o efekt „agentów”. W końcu nieprawdziwą wówczas informację o niedopuszczeniu mnie do objęcia stanowiska oceniono jako sukces.
Co pani zrobi?
Zdaję sobie sprawę, że tak skutecznej akcji, jak prawicowe portale, w swojej obronie nie przeprowadzę. Nie mogę jednak odpuścić, bo ktoś za pięć, dziesięć lat wypomni mi, że byłam antypolską agentką. Skoro z ruin jakiejś kamienicy po kilkudziesięciu latach można wyciągnąć coś na Lecha Wałęsę, to kto wie, jaki kształt przyjmie ta historia? Czekam na działania prokuratury, wystąpię ze skargą o zniesławienie. Nie wiem jednak, czy kiedykolwiek zapadnie wyrok. Na razie pozostaje mi czekać i poszerzać swoje doświadczenia, wierząc, że kiedyś przydadzą się w służbie RP.
O prawicowych mediach, nagonce na RAŚ i Katarzynę Cichos Paweł Smolorz pisze: ZATRUTE PIÓRA