W ciągu kilku lat stara część Ustki zostanie zagospodarowana [rozmowa]
Władze miasta kontynuują rewitalizację śródmieścia Ustki. O to, co się udało, co się nie udało i kiedy projekt zostanie zakończony, pytamy burmistrza Jacka Graczyka.
W naszym cyklu Mała Ojczyzna, podsumowującym rok samorządów, ubodło pana stwierdzenie, że będzie pan kontynuować program rewitalizacji Ustki. Dlaczego?
Bo to wyglądało tak, jakby chodziło o kontynuację działań podjętych przez poprzednie władze miasta. Tymczasem ja prowadzę program, który rozpocząłem jeszcze za swojej pierwszej kadencji.
To jak to się zaczęło?
W 2003 roku, kiedy byłem po raz pierwszy burmistrzem Ustki, rozpisałem ankietę do mieszkańców, jakie problemy miasta uznają za najbardziej istotne. W większości odpowiedzi przewijał się jeden wątek - degradacji technicznej budynków komunalnych w starej części Ustki. Mieszkańcy chcieli też uatrakcyjnienia miasta, jako miejscowości turystycznej. W tym czasie „Gazeta Wyborcza” ogłosiła konkurs „Gmino, sięgnij po euro”. Postanowiliśmy zgłosić się do tego konkursu z projektem „Rewitalizacja starej części miasta”. Chcieliśmy zmienić formę zagospodarowania istniejących budynków przy jednoczesnym zachowaniu ich historycznego charakteru.
I okazało się, że nasz projekt wygrał.
Co było efektem zwycięstwa w tym konkursie?
Na początek do rewitalizacji wytypowaliśmy pas nadmorski miasta, to znaczy ulice Chopina, Zaruskiego, Beniowskiego i park Chopina. Wystąpiliśmy o fundusze do urzędu marszałkowskiego, które otrzymaliśmy i to pierwsze zadanie zrealizowaliśmy. Ale środki, jeszcze wówczas przedakcesyjne, bo Polska nie była jeszcze w UE, szybko się kończyły. No to postanowiliśmy sięgnąć po środki z programu Interreg. To były fundusze dzielone przez Unię na rozwój poszczególnych regionów. Złożyliśmy wówczas wniosek na modernizację ulicy Marynarki Polskiej, środki udało nam się pozyskać i w 2006 roku modernizacja tej ulicy od Kapitanatu Portu do ul. kard. Wyszyńskiego została przeprowadzona. To był wstęp do tej właściwiej rewitalizacji miasta? Chodziło o rewitalizację 41 budynków, które co prawda były własnością komunalną, ale były zamieszkane. W sumie było to ok. 180 rodzin, dla których trzeba było znaleźć nowe mieszkania. Tymczasem poprzednie władze samorządowe podjęły uchwałę zachęcającą lokatorów do wykupu mieszkań komunalnych na własność w trybie preferencyjnym, z bonifikatą niemal 90 procent. Żeby rozpocząć rewitalizację tych budynków, trzeba było zachować dotychczasową własność komunalną, czyli wycofać je z programu wykupu przez lokatorów. Zostało to zrobione uchwałą rady miasta, ale część mieszkańców, którzy byli zainteresowani wykupem mieszkań, była z tego niezadowolona. W rezultacie rada miasta wycofała się z tej uchwały.
Pan jednak nie dał za wygraną? Dlaczego?
Zaproponowałem, żeby mieszkańcy tych budynków, które były własnością komunalną, wytypowali przedstawicieli, abyśmy ustalili wspólne stanowisko. Spisaliśmy dokument, w którym było zawarte, że te 41 budynków przeznaczonych do rewitalizacji będzie wyłączone ze sprzedaży na warunkach preferencyjnych. Ale jednocześnie musieliśmy, jako miasto, pozyskać nowe mieszkania w budynku wielorodzinnym, które były zaakceptowane przez tychże lokatorów. Chcecie rewitalizować, a jednocześnie musicie budować nowe mieszkania.
A skąd pieniądze?
Pierwszym problemem była lokalizacja budynku z nowymi mieszkaniami. Po burzliwej dyskusji ustalono, że musi on stanąć w pobliżu starej części miasta. Padło na lokalizację przy ul. Grunwaldzkiej, róg Bakuły. Ale miasto nie miało pieniędzy na budowę. Zaangażowaliśmy więc Usteckie Towarzystwo Budownictwa Społecznego, które zaciągnęło kredyt pod wybudowanie budynku wielorodzinnego. Natomiast miasto zapłaciło UTBS za te mieszkania działkami z nieruchomo ści do rewitalizacji, które zostały zwolnione przez mieszkańców, którzy przenieśli się do nowych lokali.
Czyli mogliście wreszcie ruszyć z rewitalizacją tych budynków?
Zajął się tym UTBS, który budynki odtwarzał, a potem na wolnym rynku je sprzedawał. Sam proces rewitalizacji był dość zawiły, bo remont kapitalny byłby niewspółmiernie drogi. Zatem budynki były rozbierane, a następnie stawiane od nowa w formie jak najbardziej zbliżonej do oryginału, ale z pewnymi dodatkowymi elementami. UTBS zarabiał na sprzedaży tych obiektów, a za zarobione pieniądze stawiał nowe bloki, na przykład przy ul. Grunwaldzkiej, gdzie powstało około 120 mieszkań komunalnych, do których przenieść mieli się kolejni lokatorzy z rewitalizowanej części Ustki. W 2006 roku pierwsze dwa odnowione budynki były gotowe. A potem przestałem być burmistrzem. I zdaje się, że program rewitalizacji zaczął się zacinać... Część mieszkańców z rewitalizowanej części Ustki nie wyrażała chęci przeniesienia się do nowych mieszkań, zaś nowe władze miasta nie próbowały ich do tego przekonać. Zamiast tego mieszkania komunalne, które mieli oni zasiedlić, przeznaczono dla osób oczekujących w kolejce na przydział takich lokali na tak zwanej liście społecznej. Ale program rewitalizacji był nadal prowadzony. Jednak kiedy dwa lata temu wygrałem wybory na burmistrza, to okazało się, że z programu, który obejmował rewitalizację 41 budynków, odnowiono tylko 20. Ale co gorsza, nie było mieszkań, które można by zaproponować mieszkańcom pozostałych budynków, które czekały na rewitalizację.
Co pan zrobił?
W tym roku Usteckie Towarzystwo Budownictwa Społecznego oddało do użytku blok przy ul. Polnej, w którym miasto przejęło 10 mieszkań, co częściowo rozwiązało problem. Chcemy kontynuować program rewitalizacji w tempie czterech budynków rocznie. W tym roku będą to trzy obiekty i zakładam, że w przeciągu czterech lat zamkniemy ten program.
Ale rewitalizacja to nie tylko budynki. Są jeszcze ulice.
Od 2006 do 2014 roku wyremontowano ulice Żeromskiego, Kaszubską, Kosynierów, Marynarki Polskiej od ul. kard. Wyszyńskiego do Grunwaldzkiej i rozpoczęto Sprzymierzeńców. Czyli jeszcze sporo przed nami. W tym roku chcemy rozpocząć rewitalizację ul. Słowiańskiej, aby ją zakończyć do lata 2017 roku. Uzyskaliśmy też środki zewnętrzne na Starą Osadę Rybacką, czyli na ulice Nadmorską, Perłową, Pomorską i Beniowskiego. Będziemy też wypełniać ulice Kilińskiego i Mickiewicza i zostanie nam jeszcze Leśna i plac Wolności. Myślę, że w przeciągu trzech, czterech lat stara część Ustki będzie zagospodarowana w takim obrazie, jaki założyliśmy na samym początku programu rewitalizacji, czyli jak w konkursowym wniosku z 2003 roku.