W Copernicusie stanął na rozbiegu prosto z łóżka
Paweł Wojciechowski i Dominik Bochenek, podopieczni Wiesława Czapiewskiego udanie zaprezentowali się w drugim mityngu Copernicus Cup.
Obaj reprezentanci SL CWZS Zawisza uzyskali najlepsze wyniki w tym sezonie.
Paweł Wojciechowski, złoty i brązowy medalista mistrzostw świata w toruńskiej hali pojawił się prosto z łóżka. Sił starczyło na trzy skoki. Zaliczył 5,70 m.
- Po mityngu Pedros Cup dopadła mnie angina i ostatnie dni przed mityngiem w Toruniu spędziłem w łóżku. Nie mogłem jednak zawieść kibiców, dzień przed zawodami wykonałem jeden trening, spakowałem tyczki i stanąłem na rozbiegu - tłumaczy tyczkarz.
Pierwsze próby wyglądały obiecująco. Z dużym zapasem zaliczył 5,40, 5,50, Później 5,60 i 5,70 m, a to już były jego najlepsze wyniki w tym sezonie halowym. Problemy rozpoczęły się na 5.77 m (minimum na HMŚ). - Zabrakło paliwa. Nie byłem już taki szybki na rozbiegu, pojawiły się błędy techniczne i stąd też strącenia - wyjaśnia. - Mimo to jestem zadowolony z mojej dyspozycji. Myślę, że za tydzień, kiedy organizm odbuduje się po antybiotyku, poszybuję znacznie wyżej.
Wojciechowski, co mocno podkreśla, wzmocnił się fizycznie. Skacze na coraz tward-szych i dłuższych tyczkach.
- W Łodzi próbowałem uch-wytu na 5,20 m, co mogło zakończyć się groźną kontuzją, gdyż spadłem obok zeskoku. Na szczęście nic się nie stało. Uraz psychiczny jednak pozostał, z którym będę musiał sobie poradzić. W Toruniu chwytałem tyczkę o 10 centymetrów niżej - zdradza.
W najbliższych tygodniach czekają go jeszcze trzy starty.
- Wystartuję w mityngach we Francji (wczoraj skoczył w Cler-mont-Ferrand 5,84!) i Hiszpanii (26.02 Madryt), a później powrót do Torunia na mistrzostwa kraju. Do Portland się nie wybieram.
O udział w MŚ walczył natomiast płotkarz Dominik Bochenek. W toruńskiej hali zajął 2. miejsce, pokonał krajowych rywali Damiana Czykiera i Artura Nogę, a co najważniejsze był bliski uzyskania wskaźnika wynoszącego 7,72. Zabrakło jednej setnej części sekundy.
- Cóż, taki jest sport. Mam nadzieję, że w kolejnym biegu „urwę” jeszcze 2- 3 setki. Może w mistrzostwach kraju na początku marca?
Jak się okazało, urwał już po kilku następnych dniach w Spale (7,68).
Płotkarz Zawiszy uważa, że start w Portland nie zakłóci jego przygotowań do sezonu letniego: - W naszej konkurencji nie ma to tak dużego znaczenia, jak choćby w biegach średnich czy długich, dlatego też jeżeli uzyskam minimum to za ocean pojadę.
Autor: Kazimierz Fiut