W czasie porodu piekła chleb, ciasta i pasztet. I posprzątała
Już 35 domowych porodów przyjęła białostocka położna Małgorzata Górska. I ona, i jej pacjentki zapewniają: porody domowe są lepsze niż szpitalne. W ubiegłą sobotę wszystkie się spotkały, by powspominać to najpiękniejsze doświadczenie swojego życia.
Małgorzata Górska jest położną od 30 lat. A od prawie czterech lat przyjmuje również porody w domach. - Porody naturalne są mi bliższe niż te zmedykalizowane - tłumaczy. Choć oczywiście nie zaprzecza - medycyna jest nam potrzebna. I wszystkie procedury, które są wykonywane w szpitalu w momencie zagrożenia życia. - Ale zbyt często medykalizujemy poród - podkreśla.
Porodówka w walizce
Przyznaje, że wiele osób mówi o porodach naturalnych: średniowiecze. Bo po co nam takie rozwiązanie, skoro mamy szpitale?
- Ale zgłaszały się do mnie panie, które uważały, że warunki domowe na poród są najlepsze, najbardziej przyjazne kobiecie. Że tylko we własnym domu czują się bezpiecznie - wspomina. W końcu postanowiła, że będzie pomagać. Zarejestrowała działalność. W okręgowej izbie pielęgniarek i położnych z głosiła, co zamierza robić. A potem zebrała sprzęt potrzebny do prowadzenia takiego porodu: narzędzia, materiały opatrunkowe, nici, butlę z tlenem, aparaty ambu.
- Taka mała sala porodowa w walizce - pokazuje.
Zastrzega, że do porodu domowego kwalifikowane są tylko te mamy, które mają fizjologiczny przebieg ciąży. Jednak i tak zawsze kilka tygodni przed porodem panie spotykają się: przyszła mama i dwie położne, bo pani Małgorzata pracuje zawsze z koleżanką, żeby było bezpieczniej.
- Bo zawsze są nerwy. Poród jest przecież nieprzewidywalny. Nie można podejść do niego całkowicie na luzie. Cały czas muszę obserwować, być ten jeden krok do przodu - zapewnia.
W dniu porodu jednak znajomość położnej i matki nigdy się nie kończy. Pani Małgorzata odwiedza później rodziny, stara się nie zapomnieć o pierwszych urodzinach dzieciaczków. W miniony weekend niemal wszystkie panie przybyły na zorganizowany przez położną na zlot rodzących w domach. Były też i te mamy, które dopiero spodziewają się dziecka, ale już wiedzą, że chcą, by przyszło ono na świat w domu, właśnie z pomocą pani Małgosi. - Było bardzo rodzinnie. I jak to w takim gronie: każdy poopowiadał trochę o swoich porodach - śmieje się Małgosia.
Podczas porodu piekła chleb
Klara Rafałowska ma czwórkę dzieci. Trzy ostatnie urodziły się w domu. - Chciałam, żeby już pierwsze przyszło na świat w domu, ale wtedy nie było takiej możliwości - mówi. I wyjaśnia, dlaczego zależało jej na porodzie domowym: - Ja się w moim domu czuję bezpiecznie. Oczywiście, w szpitalu ma się większe zaplecze medyczne, ale przecież nie to gwarantuje bezpieczeństwo. W moim domu to ja jestem gospodynią i nie muszę nikogo słuchać - śmieje się.
A podstawowe potrzeby medyczne zabezpiecza przecież położna. No i przy rodzącej może być rodzina, mąż...
- Ja rodzę, a życie płynie sobie, w miarę normalnie, dalej - uśmiecha się pani Klara. I opowiada, jak podczas dwóch porodów... piekła chleb. Po jednym z nich, który przypadł akurat tuż przed świętami wielkanocnymi, tego samego dnia upiekła jeszcze dwa ciasta i pasztet! Bo po takim domowym porodzie czuje się cudownie. - Sama nawet wszystko po nim posprzątałam! - podkreśla - A w szpitalu? Tylko bym leżała.
Simona urodziła się w listopadzie. Niedawno skończyła siedem miesięcy - uśmiecha się jej mama Urszula Komsta. I opowiada, jak w ciąży czytała książki o porodach naturalnych, polecone przez Małgorzatę Górską. O tej położnej dowiedziała się od koleżanek. Większość z nich podkreślała, że przy porodzie ważny jest nie tyle lekarz, co właśnie dobra położna.
Gorsza jest wizyta u dentysty
A pani Małgorzata - według Urszuli - ma w sobie coś takiego, że od razu chcesz jej opowiedzieć o wszystkich swoich tajemnicach. - Bije od niej profesjonalizm - podkreśla Urszula i tłumaczy, dlaczego zdecydowała się na poród w domu: - Bałam się rodzić w szpitalu. Słyszałam, że można tam trafić na fajny duet: położna i lekarz, ale jeśli skończą pracę, to idą po prostu do domu... I wtedy przychodzą nowi, którym jeszcze nie ufasz, a jesteś już w zaawansowanej akcji porodowej... I nie ma już czasu na budowanie relacji!
Urszula przyznaje, że bardzo bała się bólu, a przecież w porodzie domowym nie uczestniczy anestezjolog. - A teraz wiem, że wizyty u dentysty są bardziej stresujące - śmieje się dziś. Bo sama mogła wybrać pozycję, w jakiej rodziła. - A wiem, że w szpitalach trzeba leżeć na plecach, bo tak jest wygodniej lekarzowi czy położnej. A przecież nie o to chodzi! - przekonuje. I mówi, że bardzo dużo jej dało, że przy porodzie był jej mąż. I mógł w tym porodzie naprawdę uczestniczyć.
- Chciałam czuć się swobodnie. A dzięki temu, że rodziłam w domu, tak było - podkreśla. Opowiada, że pierwszą część porodu spędziła w wannie, w gorącej wodzie. Dzięki temu dużo łatwiej było jej znieść ból.
- Czułam się jak w gronie przyjaciół. I zupełnie bezpiecznie. Niebezpiecznie poczułam się dopiero, jak przyjechałam do szpitala...
Bo musiała jechać, gdyż nie urodziła całego łożyska. - Jako powód przyjęcia do szpitala wpisano mi: poród nagły uliczny. Bo takiego kryterium jak poród domowy w naszych szpitalach nie znają - śmieje się Ula.
Basenik już kupiła
Beata Babińska na zlot poszła, choć domowy poród jeszcze przed nią. Ale pomyślała, że warto sprawdzić, co o tym myślą inne mamy, podpytać, posłuchać o ich doświadczeniach.
- Ja mam termin na połowę miesiąca, ale podobno w trakcie pełni księżyca te porody się przyśpieszają - mówi. - A pełnia zbliża się wielkimi krokami...- uśmiecha się.
Wszystko ma już zaplanowane i przygotowane. Kupiła nawet basenik, bo planuje, że jej maluszek przyjdzie na świat właśnie w wodzie. Codziennie ćwiczy też mięśnie Kegla, sprawdza, w jakiej pozycji najlepiej będzie jej rodzić. - Na pewno nie klasycznie, na plecach. Już wiem, że ta pozycja mi nie odpowiada. Pozycja kuczna, klęcząca czy na czworaka są o wiele wygodniejsze.
Beata spodziewa się swojego pierwszego dziecka. - Od razu wiedziałam, że nie chcę rodzić w szpitalu. Nie mam zaufania do lekarzy, którzy niepotrzebnie faszerują pacjentów lekarstwami. Mają farmaceutyczne i bardzo techniczne podejście do zdrowia: wziąć pigułkę, coś pociąć, pokroić. A mi bardziej odpowiada podejście naturalne i nie chciałabym przeżywać żadnych traum szpitalnych - mówi.
Różnych historii nasłuchała się od koleżanek, poczytała w internecie, obejrzała filmy. - Oczywiście, są ludzie zadowoleni z tych szpitalnych porodów. Są też mamy, które wolą cesarskie cięcie, bez refleksji o tym, jaki to przyniesie efekt mamie i dziecku. Po prostu chcą szybko, chcą takiej operacji plastycznej w zasadzie na sobie i na dziecku, bo tak jest im łatwiej. Ale nie myślą zupełnie, że to jest totalne zaburzenie biologii i prawidłowej gospodarki hormonalnej kobiety.
Małgorzatę Górską Beata znalazła jednak zupełnie nowocześnie. Wpisała w przeglądarkę internetową: porody naturalne Białystok. Spotkała się z nią i od razu jej zaufała: - Bo na wszystkie moje pytania odpowiedziała w taki sposób, który mnie uspokoił. I potwierdziła moje przeczucie, że poród domowy jest spokojniejszy, milszy, w otoczeniu zdecydowanie bardziej sprzyjającym życiu niż szpital.
Poród domowy odbywa się w domu ciężarnej przy udziale położnej posiadającej uprawnienia do odbierania porodu w takich warunkach i często przy obecności rodziny. Jest on alternatywą dla porodu szpitalnego.
Na poród domowy powinny decydować się głównie ciężarne, których ciąża przebiega prawidłowo i nie występują niepokojące objawy. Kwalifikuje do niego wybrana położna po przeprowadzeniu wywiadu lekarskiego, jak również - w szczególnych przypadkach - po konsultacji z lekarzem prowadzącym ciążę. Położna powinna również zlecić dodatkowe badania oraz przeprowadzić szkolenie dotyczące przebiegu porodu i udzielić informacji, jak przygotować mieszkanie.
Porody domowe nie są objęte refundacją Narodowego Funduszu Zdrowia.
Źródło: wikipedia