W finale poległam z Ukrainką, którą już raz w tym roku pokonałam!
Krystyna Siemieniecka z klubu UKS Dziesiątka Nowa Sól powróciła z paraolimpiady w Rio de Janeiro ze srebrym medalem w tenisie stołowym
Od kiedy uprawia Pani tenis stołowy?
Od 1996 roku. Miałam wtedy 16 lat i jako słuchaczka Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Nowej Soli zaczęłam treningi w tej dyscyplinie sportowej z panem Jackiem Łysiakiem, który obecnie jest też moim mężem.
Jakie inne dyscypliny sportowe Pani uprawia?
Poza tenisem uprawiałam kiedyś lekką atletykę, a dokładniej biegi długie. Na dystansie 3000 metrów miałam nawet niezły czas: 11.30. Poza tym startowałam w biegach ulicznych i półmaratonach.
Jak wyglądała Pani droga jako olimpijki?
Najpierw były Ateny, gdzie tenis stołowy w mojej kategorii był imprezą pokazową. Tam zajęłam pierwsze miejsce. Później było piąte miejsce na paraolimpiadzie w Sydney, czwarte w Londynie i teraz drugie w Rio de Janeiro.
Czy droga do medalu była bardzo trudna?
Najpierw trzeba było zdobyć punkty rankingowe, żeby pojechać na igrzyska. Grałam m.in. o Grand Prix Słowenii, Słowacji i Chin, gdzie pokonałam świetną Chinkę. Musiałam grać, żeby zdobyć punkty i zakwalifikować się. Tu przyjechały najlepsze zawodniczki, głównie z Azji i Europy. Pokonałam Japonkę, dwie Chinki i poległam w finale z Ukrainką, którą już raz w tym roku pokonałam.
Podobało się w Rio?
Mieszkałam przez 21 dni w wiosce olimpijskiej i praktycznie stamtąd nie chodziliśmy do centrum miasta. Obok była hala sportowa i drogę z wioski do hali można było pokonać pieszo. Graliśmy w niej także po turnieju oraz oglądaliśmy zmagania innych sportowców.
Czy otrzymuje Pani stypendium sportowe?
Praktycznie od 1998 roku, czyli mistrzostw Europy w Budapeszcie otrzymuję stypendium. Przed kwalifikacjami do paraolimpiady w Rio otrzymywałam przez 15 miesięcy po 2 tys. zł miesięcznie, przed samą olimpiadą po 1,7 tys. zł. Nie jest to dużo, gdy praktycznie od kwietnia do września tylko miesiąc byłam w domu. Po olimpiadzie w Rio oprócz nagrody za medal zapewne znowu otrzymam stypendium. I tak od mistrzostw do mistrzostw. Nie ma wyników, nie ma pieniędzy. Przez 18 lat tylko trzy lata nie otrzymywałam z tego powodu stypendium.
No właśnie, co zrobi Pani z nagrodą (14 tys. zł)?
Jeszcze jej nie otrzymałam. Jak ją dostanę, wtedy pomyślę. Pieniądze najprawdopodobniej będą odkładane dla córki. Szkoda, że córka nie przejawia zainteresowania grą w tenisa stołowego.
Jakie inne hobby ma wicemistrzyni olimpijska?
W wolnym czasie chodzimy z mężem i córką na działkę przy ul. Brzozowej. Uwielbiam także zwierzęta: koty i psy. Ponieważ mam uroczego yorka Bąbla, który nie znosi kotów, mam tylko jego.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Edward Gurban