W gdańskich liceach zabrakło miejsc dla najlepszych uczniów
Mimo wysokiej średniej i dobrze zdanego egzaminu część absolwentów gimnazjów nie dostała się do wymarzonych szkół.
Ponieważ już za dwa lata w obecnych szkołach średnich spotkają się absolwenci zarówno likwidowanych gimnazjów, jak i nowych 8-letnich szkół podstawowych - aby wszystkich pomieścić - licea musiały zmniejszyć otwieraną w tym roku liczbę klas.
Ucierpieli na tym uczniowie, którzy mimo bardzo dobrych wyników nie znaleźli się na listach przyjętych. - Sprawa dotyczy tylko kilku placówek, które są w tej chwili najbardziej oblegane - twierdzą gdańscy urzędnicy. - Decyzja wynikała z konieczności podjęcia już w tej chwili kroków zmierzających do przygotowania szkół średnich na negatywne konsekwencje wprowadzanej przez ministerstwo zmiany w edukacji.
Władz miasta bronią też dyrektorzy liceów. - Przede wszystkim reforma oświaty nie powinna być wdrażana w środku cyklu edukacyjnego. To złe rozwiązanie - mówi Bożena Ordak, dyrektor III Liceum Ogólnokształcącego w Gdańsku.
- Przykro mi, że ciężka praca mojej córki nie została doceniona. Mimo średniej 5,8 i bardzo dobrego wyniku z egzaminu gimnazjalnego nie dostała się do wymarzonego przez siebie liceum - żali się nasza Czytelniczka (dane do wiadomości redakcji). - Mam poczucie ogromnej niesprawiedliwości. Od lat wpajam córce, że edukacja, zdobyta wiedza i wykształcenie to przepustka do lepszej przyszłości. Jak mam jej teraz wytłumaczyć, że mimo wspaniałych osiągnięć zabrakło dla niej miejsca w dobrych szkołach? - dodaje.
Jak się okazuje, historia naszej Czytelniczki nie jest w Gdańsku odosobniona. Problem wzorowych uczniów z dostaniem się na listę przyjętych potwierdzają władze placówek.
- W tym roku rzeczywiście spiętrzyło się kilka czynników, przez które bardzo dobrzy uczniowie nie zostali przyjęci do szkół - mówi Elżbieta Piszczek, dyrektor V Liceum Ogólnokształcącego w Gdańsku. - To pokłosie reformy edukacji - dodaje.
Zgodnie ze zmianami, wprowadzonymi w życie przez minister Annę Zalewską, w 2019 roku do liceów wybierać się będzie dwa razy więcej uczniów niż dotychczas: ci, którzy jako ostatni skończą III klasę gimnazjum, oraz ci, którzy jako pierwsi ukończą VIII klasę podstawówki. Aby móc pomieścić za dwa lata oba roczniki, czołówka gdańskich liceów zmuszona została przyjąć teraz mniej dzieci.
- W tym roku otwieramy pięć klas pierwszych, w zeszłym było ich sześć - mówi dalej Elżbieta Piszczek. - Budynek naszej szkoły ma ograniczone możliwości przestrzenne. Posiadamy określoną liczbę sal, której nie możemy zwiększyć. Co roku jesteśmy maksymalnie obłożeni. Nawet jeżeli w 2019 roku przyjmiemy tylko cztery klasy po gimnazjum i cztery klasy po podstawówce, to zrobi nam się osiem klas pierwszych, a więc i tak o dwie więcej niż do tej pory. Aby móc przyjąć ten największy - podwójny rocznik, musieliśmy zawczasu zmniejszyć liczbę klas - dodaje.
Niestety, nie tylko V Liceum Ogólnokształcące będzie uczyć w tym roku mniej pierwszaków. - Prowadziliśmy rozmowy z miastem w tym zakresie. Zapadła decyzja, aby dobre gdańskie licea utworzyły o jeden oddział mniej - dopowiada Elżbieta Piszczek.
Chodzi m.in. o II, V i XX LO. - Prosiliśmy Wydział Rozwoju Społecznego w Urzędzie Miejskim w Gdańsku o możliwość utworzenia siedmiu klas pierwszych, a więc tylu, ile zawsze do tej pory. Nie uzyskaliśmy zgody - przyznaje Waldemar Nocny, dyrektor II Liceum Ogólnokształcącego.
Sześć klas pierwszych - o jedną mniej niż w latach ubiegłych - będzie miało w tym roku także XX LO. Przed redukcją uchroniło się natomiast III Liceum Ogólnokształcące w Gdańsku.
- Otwieramy sześć klas - tyle, ile w zeszłym roku. Mieliśmy bardzo dużo chętnych. Zmniejszanie liczby oddziałów to działanie na szkodę uczniów. Wcale nie dziwi mnie oburzenie rodziców, których dzieci z wysokimi średnimi nie dostały się do dobrych szkół - mówi Bożena Ordak, dyrektor III LO w Gdańsku. - To jednak nie wina władz miasta. Pomysł, aby w jednym rekrutacyjnym roku spotkały się dwa roczniki, jest szalony. Reforma odbywa się kosztem dzieci. A w 2019 roku będzie jeszcze gorzej. Jeśli za dwa lata otworzymy np. zaledwie trzy klasy dla uczniów kończących gimnazjum i kolejne trzy dla tych, co skończą podstawówkę, to nie dostaną się do nich nawet osoby z samymi szóstkami. Ministerstwo podjęło decyzję o wdrożeniu zmian w środku cyklu edukacyjnego, a teraz to samorządy muszą się z tym uporać. Dobro dzieci w ogóle nie zostało wzięte pod uwagę - dodaje.
Choć głosy rozżalonych rodziców docierają także do Pomorskiego Kuratorium Oświaty, jak tłumaczą jego przedstawiciele, rekrutacja do gdańskich szkół ponadgimnazjalnych, w tym także decyzja o otwieranej liczbie klas, leży po stronie Wydziału Rozwoju Społecznego gdańskiego magistratu.
- Wszelki ruch związany z ewentualnym zmniejszeniem liczby klas wystawionych w naborze dotyczy tylko kilku liceów ogólnokształcących, które w tej chwili są placówkami najbardziej obleganymi. W gestii dyrektorów placówek leżało wskazanie, jakiego typu klasy ma dotyczyć wspomniane ograniczenie. Decyzja wynikała z konieczności podjęcia już w tej chwili kroków zmierzających do przygotowania szkół średnich na negatywne konsekwencje wprowadzanej przez MEN zmiany w edukacji. Krok ten był postulowany przez samo środowisko dyrektorów i omawiany między innymi na cyklicznych spotkaniach całego środowiska kierowników jednostek, jak i podczas obrad Gdańskiej Rady Oświatowej - wyjaśnia Grzegorz Kryger, zastępca dyrektora Wydziału Rozwoju Społecznego w Urzędzie Miejskim w Gdańsku. - Jednocześnie podkreślam, że całość oferty jest niemal identyczna do tej funkcjonującej obecnie: w roku szkolnym 2016/2017 działało 81 klas pierwszych, w rekrutacji na rok 2017/2018 wystawiono 80 oddziałów. Wiąże się to m.in. z wzbogaceniem oferty o nowe X Liceum Ogólnokształcące z ofertą dwujęzyczną - dodaje.
Jak zapewniają dyrektorzy szkół, to, że konieczne będzie w tym roku zmniejszenie liczby klas pierwszych, wiadomo było z dużym wyprzedzeniem, bo już pod koniec marca.
- W najgorszej sytuacji są teraz ci, którzy startowali tylko do najlepszych liceów. Dlatego zawsze w pierwszej kolejności powinno się wybierać wymarzoną szkołę, na drugim miejscu - średnią, a na trzecim - taką „na wszelki wypadek” - podsumowuje Elżbieta Piszczek.
ewa.andruszkiewicz@polskapress.pl