W Gdańsku jest wiara w sukces siatkarzy
Zawodnicy Lotosu Trefla Gdańsk wierzą w to, że po mistrzostwach Europy polska siatkówka wróci tam, gdzie jest jej miejsce.
Trzy lata temu polscy siatkarze grali jak z nut. Tytuł mistrzów świata, jaki wtedy wywalczyli, zdecydowanie nie był dziełem przypadku. Tyle że od pamiętnego turnieju, który odbywał się w naszym kraju, wiele się zmieniło. Biało-czerwoni od trzech lat czekają na kolejny, duży sukces, a kibice tęsknią na wielką formą naszych siatkarzy. Bo przecież spektakularnym sukcesem nie można okrzyknąć zwycięstwa w ostatnim memoriale Huberta Wagnera, zwłaszcza, że styl, w jakim zaprezentowali się podopieczni trenera Ferdinando de Giorgiego, nie porywał.
Przeszłość jednak zostawmy. Teraz czas na nowe rozdanie. Postanowiliśmy zapytać siatkarzy Lotosu Trefla, jak oceniają szanse biało-czerwonych na medal mistrzostw Europy. No i powiało optymizmem, choć umiarkowanym.
- Szansa na medal jest zawsze. Gdybyśmy teraz powiedzieli, że takiej szansy nie ma, to nikomu by się nie chciało grać w tych mistrzostwach. Wiadomo, że w Lidze Światowej nasza drużyna nie funkcjonowała na zawrotnych obrotach, ale to nie była impreza docelowa. Takim turniejem są mistrzostwa Europy. Miejmy nadzieję, że wynik będzie jak najlepszy, bo nie da się ukryć, że odbije się on na całym środowisku siatkarskim w Polsce - mówi nam Mateusz Mika.
Słuszna uwaga. Wynik sportowy albo znowu wywinduje naszą siatkówkę na sam szczyt, albo sprawi, że zawiśnie ona w próżni. Z całą pewnością rezultat odbije się również na PlusLidze, a konkretnie na takich aspektach jak frekwencja, czy liczba chętnych siatkarzy z najwyższej, światowej półki, którzy zapragną grać w naszej lidze. I tu pojawia się kolejny znak zapytania. Jak polska kadra, która bardzo się zmieniła od czasu mistrzostw świata w 2014 roku, poradzi sobie z ogromnym ciśnieniem.
- Cała ta otoczka, która tworzy się wokół kadry, wiążę się z dodatkową presją ciążącą na naszych siatkarzach. To prawda, że drużyna jest trochę odświeżona i odmłodzona. Zobaczymy zatem, jak ci młodzi chłopcy sobie poradzą z ciśnieniem. To nie będzie dla nich łatwe zadanie. Ciężko jest przewidzieć, co się wydarzy i jak zareagują na to, co się będzie wokół nich działo. Czuję jednak gdzieś w głębi ducha, że te mistrzostwa Europy nam „wyjdą” - mówi Piotr Nowakowski, który w tym roku zrezygnował z występów w kadrze, bo urodziła mu się córka.
„Mistrzostwa nam wyjdą” to jednak stwierdzenie dosyć ostrożne. No to po męsku - będzie medal czy nie?
- Myślę, że będzie, ale to jest tylko moje przeczucie. Zobaczymy, co się wydarzy na parkiecie i czy jestem dobrą wróżką - śmieje się Nowakowski.
O medal postara się czternastka wybrańców Ferdinando de Giorgiego. Już teraz można powiedzieć, że włoski szkoleniowiec idzie swoją drogą i nie patrzy na poprzedników. Kadrę zbudował po swojemu. Postawił na wielu młodych takich jak Łukasz Kaczmarek, Artur Szalpuk, Jakub Kochanowski, Bartłomiej Lemański czy Mateusz Bieniek. Ale nie zapomniał też o doświadczeniu, a to mają gwarantować Michał Kubiak, Rafał Buszek, Grzegorz Łomacz czy Bartosz Kurek. Czy do spółki z Fabianem Drzyzgą, Dawidem Konarskim, Damianem Wojtaszkiem i Pawłem Zatorskim, którzy też wiedzą, co to znaczy reprezentować barwy narodowe, stworzą oni mieszankę wybuchową?
- Personalnie patrząc na nasz zespół, mamy szansę na podium. Niemniej jednak ostatnie wyniki nie napawały optymizmem. Mimo to, jestem dosyć spokojny, bo wydaje mi się, że chłopaki dadzą z siebie wszystko i zagrają na dobrym poziomie. Trener Ferdinando de Giorgi zapewne bardzo chce osiągnąć z tą drużyną sukces - dodaje Wojciech Grzyb, środkowy Lotosu Trefla.
Cóż, kibicom nie pozostaje zatem nic innego, jak tylko trzymać kciuki za naszych reprezentantów.
=